Tesla rozczarowała inwestorów. Amerykańskie przedsiębiorstwo pod wodzą Elona Muska kolejny kwartał będzie zmagało się z dużymi zatorami na liniach produkcyjnych i złamanymi obietnicami. Zamiast do końca marca, to dopiero do połowy 2018 roku z taśm ma zjeżdżać 5000 sztuk tesli model 3 tygodniowo – podano w oficjalnym komunikacie spółki.


Model 3 dzięki cenie i możliwościom miał zrewolucjonizować rynek samochodów elektrycznych, ale wygląda na to, że nastąpi to dużo później, niż obiecywał Elon Musk. W ostatnim kwartale 2017 roku na rynek trafiło zaledwie 1550 sztuk tego auta, a realizacja zapowiadanych wzrostów produkcji oddala się kolejny raz.
1550 to wynik niemal o połowę gorszy od szacunków analityków (2900 szt.) zebranych w badaniu ankietowym Bloomberga. To niewiele ponad 5 proc. z 29 870 dostarczonych przez Teslę w IV kw. samochodów ogółem. Większość wciąż stanowi model S (15 200 szt.) i model X (13 120 szt.), których udało się dostarczyć najwięcej od czasu jednoczesnej produkcji.
Inwestorów to jednak nie zadowala, bo to model 3 miał być tym, co upowszechni samochody elektryczne wśród odbiorców dzięki niskiej cenie (ok. 30 000 dolarów). To być może pozwoliłoby Tesli (w połączeniu z efektem skali) zbliżyć się do granicy progu rentowności produkcji. Póki co walory Tesli staniały w handlu posesyjnym o 2 proc. – wciąż jednak kapitalizacja rynkowa spółki jest większa niż takich gigantów branży jak Ford czy General Motors.
Póki co Muskowi zostaje tylko zadowolić się wynikami testów modelu 3. Jeden z amerykańskich serwisów osiągnął rekordowy czas przejazdu tanim elektrykiem z Los Angeles do Nowego Jorku przy trudnych warunkach atmosferycznych (rekordowe mrozy). Wszyscy chętni na nowy model 3 będą jednak musieli jeszcze długo poczekać, aż dostaną swój zamówiony egzemplarz i sami będą mogli przetestować auto.
MG