Jeszcze kilka dni temu tonęły w Odrze lub jej dopływach, a wkrótce po wysuszeniu i wyremontowaniu mogą zasilić ofertę polskich komisów samochodowych. Mowa o samochodach, które wkrótce będzie można znaleźć w komisach po okazyjnych cenach. Wyjaśniamy, jak nie nabrać się i nie kupić auta po powodzi.


Choć woda w rzekach na południu Polski powoli opada, a w zalanych miejscowościach trwa sprzątanie i odbudowa, powódź może wkrótce odbić się czkawką w innych częściach kraju. Tak jak miało to miejsce po poprzednich "wielkich wodach", możliwe, że i po ostatniej znajdą się nieuczciwi sprzedawcy, którzy będą oferowali zalane auta.
Historia pojazdu na początek
– Kupno auta popowodziowego to w przenośni i dosłownie wyrzucenie pieniędzy w błoto. Nawet płacąc mniej, najpewniej przysporzymy sobie kłopotów – przestrzega Adam Badach, mechanik z serwisu Motoguma.
Jak tłumaczy, pierwszą weryfikację, czy auto nie zostało „odzyskane” po powodzi, można przeprowadzić jeszcze przed oględzinami.
– Już podczas przeglądania ofert możemy zwrócić szczególną uwagę na to, gdzie auto było zarejestrowane. Nie chcę stygmatyzować, ale jeśli było ono zarejestrowane w powiecie, który padł ofiarą powodzi, powinna zapalić nam się czerwona lampka w głowie. Oczywiście nie należy podchodzić do tego zero-jedynkowo, bo od dłuższego czasu można zatrzymywać numery rejestracyjne po poprzednich właścicielach, ale powinniśmy być wówczas bardziej czujni – mówi Adam Badach.
Jak dodaje, wiele powie nam także przejrzenie historii pojazdu, do czego potrzebny będzie nam numer rejestracyjny, data pierwszej rejestracji oraz numer VIN. Znajdziemy tam bowiem wszystkie adnotacje o szkodach zgłoszonych ubezpieczycielowi.
– I tu postawmy sprawę jasno, skoro wielu handlarzy i wiele firm zajmujących się osuszaniem twierdzi, że auto po powodzi można całkowicie i profesjonalnie osuszyć i wyremontować, dlaczego każdy samochód popowodziowy trafia od razu na złomowanie i powstaje tzw. szkoda całkowita? – zastanawia się Adam Badach.
Sprawdzanie auta - na te elementy zwróć szczególną uwagę
Jak tłumaczy, warto pojechać na przegląd auta do stacji kontroli pojazdów, o ile sprzedający to umożliwia. Podczas samych oględzin auta powinniśmy z kolei zwrócić szczególną uwagę na zapach wilgoci i pleśni, plamy i odbarwienia oraz zacieki na tapicerce i desce rozdzielczej.
– Od razu zaznaczmy, że wszystkie elementy, na których ślady powodzi byłyby od razu i najbardziej widoczne, z pewnością zostaną przez handlarza oczyszczone. Zastanawiająca powinna być więc, wbrew pozorom, niedawna konserwacja podwozia. Często wymianie podlega zarówno tapicerka, jak i fotele – zwraca uwagę Badach. – Wystarczy jednak zajrzeć pod uszczelki przy drzwiach czy bagażniku. Po jakiejkolwiek powodzi znajdziemy pod nimi drobinki mułu i piasku - dodaje.
Jak radzi mechanik, sprawdzajmy także wszelkie możliwe złączki, nawet łatwo dostępne kostki w drzwiach i patrzmy, czy przypadkiem nie zaczynają śniedzieć. Jeżeli auto stało w wodzie, można zerknąć choćby pod osłonę wajchy zmiany biegów czy hamulca ręcznego. To miejsca, do których wyjątkowo łatwo dotrzeć podczas oględzin auta, a które jednocześnie trudno osuszyć i wyczyścić. Czasami wystarczy już nawet wyjęcie koła zapasowego z bagażnika – kontynuuje.
Choć zdarza się, że parowanie reflektorów może być wadą fabryczną i nie musi być związane z zalaniem samochodu, gdy jednak zauważymy zaparowane reflektory przednie i tylne lampy, to nomen omen, "zły znak".
Elektronika najbardziej narażona na wodę
– Do tego zastanawiające powinny być wszelkiego rodzaju błędy i komunikaty, które pojawiają się na desce rozdzielczej czy wyświetlaczu i równie szybko znikają. One także mogą, choć nie muszą, świadczyć o tym, że elektronika mogła paść ofiarą powodzi – tłumaczy Adam Badach.
A właśnie układy elektroniczne i wszelkiego rodzaju czujniki najbardziej ucierpią, jeśli auto zostało zalane. Powstają wtedy tzw. zimne luty, niewielkie zwarcia czy prądy błądzące, które mogą grozić awarią, a nawet pożarem.
– Wówczas nawet po naprawie nie ma pewności, że auto będzie działało bezawaryjnie, a sama naprawa często może być równa lub nawet przekraczać równowartość pojazdu. Poza tym te auta są zwyczajnie niebezpieczne. Zalana elektronika może spowodować przecież, że w przypadku kolizji lub wypadku, nie zadziałają systemy bezpieczeństwa, w które wyposażone jest auto – uczula Adam Badach.
I wreszcie powinniśmy być wyczuleni, jeśli oferta opiewa na wyjątkowo niską kwotę, a dodatkowo sprzedający podkreśla w ogłoszeniu, że zakup danego auta to niebywała okazja. Zastanawiająca powinna być również sytuacja, w której auto w pozornie atrakcyjnej cenie długo widnieje w serwisie ogłoszeniowym.
Tyle oczekują za auta w komisach
Sprawdźmy jednak, jak w ostatnim czasie kształtują się ceny używanych aut w polskich komisach. Zgodnie z danymi AAA Auto, rosnąca w ostatnich miesiącach podaż i jednocześnie wyższa niż przed rokiem mediana wieku (13 lat w sierpniu 2024 r. wobec niespełna 12 lat rok wcześniej) i przebiegu (187 tys. km wobec 177 tys. km) sprawiły, że mediana ceny w sierpniu 2024 r. była niższa zarówno względem lipca, jak i sierpnia 2023 r. W sierpniu 2024 r. wyniosła ona 29,5 tys. zł, po raz pierwszy od maja 2023 r. spadając poniżej 30 tys. zł.
Spadki zanotowano w większości województw – w szczególności: mazowieckim (36 tys. zł i -11 proc. r/r), śląskim (30 tys. zł i -16,4 proc. r/r) oraz lubuskim (26,9 tys. zł i -12,4 proc. r/r).
MKZ