Narasta zjawisko omijania polskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Tysiące niewielkich firm zarabiając w Polsce, płaci minimalne składki na Litwie i w Wielkiej Brytanii. W procederze pośredniczy co najmniej kilka wyspecjalizowanych w tym firm, o których informacje znaleźć można w internecie, a wszystko jest całkowicie legalne – informuje czwartkowa „Gazeta Wyborcza”.
„Na czym polega szwindel? Opowiada biznesmen Marcin P., który miesiąc temu dostał nietypową propozycję. - Zgłosił się do mnie facet. Powiedział, że głupi jestem, że prowadzę firmę i płacę składki do ZUS. Zaproponował, że załatwi, żebym składek nie płacił w ogóle. Myk jest taki: oni zatrudnią mnie fikcyjnie w Wielkiej Brytanii. I wtedy jestem zwolniony z polskiego ZUS. Podpadam pod brytyjski, ale płacę dużo mniej. Nie zgodziłem się. To skandal” – mówi Pan Marcin, anonimowy rozmówca „Gazety”.
„Firm, które pośredniczą w omijaniu polskiego ZUS, jest co najmniej kilka. Działają oficjalnie. mają zarejestrowaną działalność, wpisy do KRS, normalne siedziby, numery telefonów i adresy mailowe. Zlokalizowane są głównie na południu kraju. Załatwiają zatrudnienie w Wielkiej Brytanii, na Litwie oraz w Szwecji” – informuje „Gazeta Wyborcza”.
„Odezwaliśmy się do jednej z takich firm. Po kilkudziesięciu sekundach mieliśmy propozycje pracy jako konsultant. Oficjalnie w Wielkiej Brytanii zarobimy 114 funtów tygodniowo. Od tej kwoty zostanie odprowadzony podatek. My rzecz jasna do ręki nie dostaniemy ani pensa. Każdego miesiąca dostaniemy za to tzw. payslipa, czyli zestawienie, ile zarabiamy, ile wpłacono nam składek na ubezpieczenie oraz zaliczki na brytyjski podatek. Pośrednik da nam też brytyjski adres zamieszkania, tak żebyśmy mogli go wpisać do formularzy (mimo że nie będziemy tam oczywiście mieszkać)” – podaje „Gazeta”.
Jedyną niedogodnością, z jaką wiąże się cała procedura jest konieczność osobistego udania się do danego kraju w celu załatwienia formalności. Wyjazd jest jednak również profesjonalnie organizowany przez pośredniczącą firmę. Polacy są mistrzami w wyszukiwaniu luk w prawie. Nie wiadomo jednak czy zdają sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji. Między innymi z faktu, że w ten sposób nie uzbierają nic w OFE, a co się w tym wiąże – mogą mieć duże problemy z emeryturą.
Więcej na temat metod omijania ZUS przez przedsiębiorców w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej”, w artykule Leszka Kostrzewskiego i Piotra Miączyńskiego pt. „Wielka ucieczka z ZUS”.
K.M.K.
Zacznijmy od tego, że „straty” to ponosi każdy drobny przedsiębiorca, który co miesiąc musi wpłacić na konto ZUS-u blisko 800 złotych. Jeśli w danym miesiącu taki przedsiębiorca uzyskałby 1.000 złotych przychodu, to zapłaci podatek obrotowy w wysokości 80%. To jest dopiero skandal, o którym mało kto w ogóle publicznie mówi.
Poza tym Polska jest w końcu członkiem Unii Europejskiej, która ponoć zapewnia wolny przepływ ludzi, kapitałów i towarów. No więc Polacy podeszli do tego motta kreatywnie i dołożyli wolny przepływ składek i emerytur (zresztą całkowicie legalny). Naprawdę dziwią więc głosy potępiające konkurencję pomiędzy państwami. W końcu państwo jak każdy inny podmiot działa na rynku, dostarczając określonych dóbr publicznych (chociaż często wątpliwej jakości), w zamian pobierając wynagrodzenie zwane podatkiem.
A swoją drogą naszych polityków powinien chyba zastanowić fakt, dlaczego Polacy przed wysokimi podatkami (zwanymi oficjalnie „składką na ubezpieczenie społeczne”) uciekają do... Szwecji, znanej na całym świecie z rekordowo wysokich obciążeń fiskalnych.

























































