23,5 tys. zł to koszt korzystania "po godzinach" z limuzyn służbowych przez Kancelarię Premiera. Była ona do dyspozycji kierownictwa. Jak rachunki za wożenie szefów i współpracowników wyglądają w ministerstwach?


Wiceminister sprawiedliwości został "przyłapany" przez "Fakt", jak samochodem służbowym podwoził dzieci do przedszkola. Zgodnie z jego tłumaczeniami, placówka oczywiście znajduje się po jego drodze do pracy. Dodatkowo co miesiąc mają być potrącane kwoty (nieznanej wysokości) z jego wynagrodzenia właśnie na poczet przejazdów prywatnych.
- W czasie, kiedy Orlen zarabiał miliardy na drogim paliwie, a Polacy zastanawiali się, czy stać ich będzie na tankowanie, w ministerstwach kwitł proceder korzystania z rządowych samochodów po godzinach. Wygląda to na nowy program: Podwózka+ - mówi w "Fakcie" niezależna posłanka Hanna Gill-Piątek. Podobnie jak w przypadku korzystania z samolotów, które opisaliśmy w artykule "Bezkosztowe loty, czyli PiS podróżuje samolotami bez umiaru", zwróciła się ona do ministerstw do udzielenia informacji na temat limuzyn rządowych.
"Nas nie dogoniat"
Rekordzistą jest Kancelaria Premiera. Siedem osób korzystających z samochodów służbowych po godzinach wygenerowało koszt 23 527,34 zł i jak zaznacza wiceminister Jarosław Wenderlich są one wykorzystywane "w sporadycznych przypadkach". Oznacza to, że przeciętny koszt na osobę wyniósł 3,3 tys. zł.
Ministerstwo Finansów wydało 8331,42 zł. Do dyspozycji kierownictwa był jeden samochód, a urzędnicy korzystali z 13. Resort ma dokładne przepisy dotyczące wykorzystania limuzyn służbowych do celów prywatnych. Jedną z nich jest obowiązek poniesienia kosztów zużytego paliwa oraz amortyzacji na podstawie przejechanych kilometrów.
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, mające do dyspozycji 14 aut, wydało na jedno kierownicze "po godzinach" 764,18 zł i pozostałe - 139,31 zł.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych za używanie w celach niesłużbowych przez kierownictwo jednego samochodu musiało zapłacić 817,38 zł.
Przejechał tylko... dwa kilometry?
Zadziwiły dane Ministerstwa Rolnictwa, którego limuzyna dla kadry kierowniczej poza obowiązkami rządowymi wygenerowała koszt 13,34 zł. W Warszawie taka kwota wystarczy do przejechania 2 kilometrów taksówką. Skąd więc taka dziwna kwota? Nie wiadomo. Z kolei samochód używany przez pracowników resortu kosztował podatników 146,74 zł.
Pracownik Ministerstwa Sportu "wypożyczył" jedno auto służbowe za zgodą dyrektora generalnego na podstawie umowy użyczenia. Zapłacił za paliwo.
Ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani Ministerstwo Aktywów Państwowych nie ujawniło konkretnych danych. Z kolei resorty edukacji oraz infrastruktury zarzekają się, że nie używają samochodów służbowych do celów prywatnych.