Przybywa hindusów pielgrzymujących do świątyń ku czci tych bóstw, które mają szczególnie skutecznie pomagać w zdobywaniu wiz do USA - napisał w czwartek dziennik "Times of India" (ToI). Według gazety ruch pielgrzymkowy nasilił się po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.


Cytowany przez ToI kapłan świątyni Hanumana w Ahmadabadzie, w stanie Gudźarat wyjaśnił, że pielgrzymi mają przynieść paszport i złożyć go u stóp tytularnego bóstwa świątyni (boga, który ma pół ludzką, a pół małpią postać). Następnie - wyjaśnił Vijay Bhatt -suplikanci mają wyrecytować hymn na cześć Hanumana.
Przekonanie, że właśnie to bóstwo może pomóc w otrzymaniu amerykańskiej wizy pracowniczej jest tak silnie, że świątynię w Ahmadabadzie zaczęto określać mianem "świątyni wiz" - napisał "Times of India".
Według cytowanego przez gazetę kapłana powodzenie w tej sprawie zależy od głębokości wiary. "Jeżeli wierzysz, (twoja prośba) będzie spełniona. Jeżeli zwątpisz, nastąpi rozczarowanie" - powiedział, dodając, że widywał już wiernych, którzy dostawali promesę wizy tuż po odprawieniu modłów, nawet jeżeli wcześniej władze imigracyjne USA wielokrotnie odmawiały jej przyznania. ToI podkreśla, że z tego powodu do świątyni ściągają wierni nawet z odległych rejonów Indii.
Innym celem pielgrzymek jest świątynia Ćhilkur w Hajdarabadzie w południowym stanie Telangana. Jest poświęcona Baladźiemu (inaczej Wenkateśwarze), często nazywanym w tym rejonie "bogiem wiz". Marzący o emigracji do USA uczestniczą w rytuałach polegających na modlitwach i okrążaniu ołtarza. Dziennikarz "Times of India" zauważył wśród wiernych m.in. inżyniera informatyki, który wyznał, że ma już promesę i wrócił do świątyni w pielgrzymce dziękczynnej. "Jedenastu z nas aplikowało w zeszłym roku, ale tylko ja dostałem wizę" - powiedział rozmówca ToI.
Niektórzy mają nadzieję, że zyskają przychylność bóstwa dzięki ascezie. Rezygnują z mięsa, alkoholu, czosnku i cebuli na 41 dni - wyjaśnił gazecie kapłan z jednej ze świątyń ku czci Hanumana w Delhi. Wierni zapisują prośby, modlą się, a potem składają kartki w świątynnej kasecie. "Przychodzą tu ludzie bardzo niespokojni" - powiedział kapłan. - "To ich ostatnia deska ratunku i zazwyczaj okazuje się, że ich życzenia spełniają się".(PAP)
os/ piu/