Kto korzysta z internetu, ten zapewne choć raz widział mema ze słynnym szefem wypowiadającym kwestię rozpoczynającą się od "Panie Areczku...". Mężczyzna ze zdjęcia to były wicemarszałek województwa podlaskiego Stanisław Derehajło. I teraz idzie do sądu.


"Panie Areczku, zamiast owocowych czwartków są nadgodzinowe soboty". "Panie Areczku, mydło i papierowe ręczniki są dla zarządu, pan se wytrze w spodnie". "Panie Areczku, wypłata jest terminowa, termin wypłaty według mojego uznania". To tylko mała próbka z setek czy tysięcy podobnych memów, które powstały na przestrzeni lat, prześmiewczo ilustrując atmosferę panującą w wielu, nie tylko małych, firmach.
Szef z memów, pan prezes tzw. Januszexu, to uosobienie szefa z poprzedniej epoki, z firmy zakładanej w latach 90., który wykorzystuje pracowników i przycina, na czym tylko może. Wszystko, co lepsze, albo chociaż godne, jest dla zarządu. Dla pracownika jest najtańsza herbata, niepłatne nadgodziny i tysiąc osób już czekających na jego miejsce, jeśli mu się nie podoba.
Dotąd Derehajło nie reagował na pojawiające się memy. Aż do teraz, gdy okazało się, że w nadmorskich kurortach ktoś postanowił zarobić na jego wizerunku, produkując magnesy ze znanymi memami. Można je kupić po 8 zł za sztukę.
- Rozmawiałem z prawnikami i zaczniemy kroki prawne przeciwko producentowi tych magnesów w związku z kradzieżą mego wizerunku. Ktoś przekroczył pewne normy i zarabia na moim wizerunku. Ja się na to nie godzę – podkreślił Stanisław Derehajło w rozmowie z "Kurierem Porannym" i żartując dodał, że można było znaleźć lepsze zdjęcie.
- Pan Derehajło jako radny i polityk jest osobą publiczną. Sprzedaż, jego wizerunku, bez jego zgody jest naruszeniem prawa do prywatności. A producent tych magnesów czerpie korzyści z ich sprzedaży – stwierdził jeden z podlaskich prawników, którego "Kurier" poprosił o opinię.
Stanisław Derehajło jest samorządowcem, nauczycielem i rolnikiem z Podlasia, byłym wicemarszałkiem województwa podlaskiego i wiceprezesem Porozumienia.