PKB Polski w 2023 r. urośnie o 0,6 proc., a w 2024 r. o 2,3 proc. - prognozuje główny ekonomista Grant Thornton Marcin Mrowiec. Ryzykiem dla wzrostu pozostaje możliwie szybsze i mocniejsze "odbicie inflacyjne" w 2024 r.


"Zasadniczym czynnikiem wspierającym wzrost gospodarczy jest ponowne wejście realnego funduszu płac w sektorze przedsiębiorstw w obszar dodatnich odczytów w III kw. 2023 r. Trend ten będzie kontynuowany, zaś na poziomie odczytów rok do roku będzie szczególnie wyraźny w drugiej połowie 2023 i pierwszej połowie 2024 roku – później istnieje ryzyko przyspieszenia inflacji i znów słabszych realnych odczytów. Czynnikami wspierającymi wzrost w 2024 r. będą znaczne waloryzacje rent i emerytur. Prócz tego systematycznie poprawiają się wskaźniki nastrojów konsumenckich, co także będzie pozytywem" - napisano w raporcie.
"Zasadniczym ryzykiem dla wzrostu pozostaje natomiast możliwie szybsze i mocniejsze 'odbicie inflacyjne' w 2024 r., kiedy wycofane (całkowicie lub częściowo) będą elementy tarcz antyinflacyjnych, takie jak zerowy VAT na żywność, prawdopodobne są też wyraźne podwyżki cen energii elektrycznej oraz gazu dla gospodarstw domowych od Nowego Roku, zaś wkrótce po wyborach: koniec 'promocji' w cenach paliw. Wyższa inflacja oznaczałaby ponowne skurczenie realnego wzrostu wynagrodzeń, co uderzałoby w konsumpcję prywatną, największą składową PKB. Jeśli chodzi o inwestycje, dane nie sugerują przełomu. Prawdopodobnie dynamika będzie lekko dodatnia, zbliżona do 2-3 proc. rdr, z dominacją inwestycji dużych podmiotów (energetyka, duże firmy zagraniczne) oraz słabością inwestycyjną w szerokiej gospodarce. W całym 2024 roku oczekujemy 2,3 proc. wzrostu PKB, po 0,6 proc. w 2023 r." - dodano.
Grant Thornton oczekuje 10-11 proc. rdr nominalnego wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw w drugiej połowie 2023 roku oraz ok. 8-10 proc. wzrostu w 2024 roku.
"Należy pamiętać iż stopa bezrobocia w Polsce już teraz należy do jednej z najniższych w Europie (ostatnie dostępne dane kwartalne, za II kw. 2023 plasowały nas na pierwszym miejscu, tzn. z 2,6 proc. bezrobocia liczonego metodą europejską mieliśmy najniższe bezrobocie w całej UE), tak więc ewentualne wyraźniejsze przyspieszenie wzrostu gospodarczego – które wcześniej czy później nadejdzie – będzie przekładać się na jeszcze szybszy wzrost wynagrodzeń, szczególnie w sektorach eksportujących. Wynikać to będzie z tego, że pomimo wzrostów w ostatniej dekadzie, stawki płac w Polsce wciąż kształtują się wśród najniższych w Unii Europejskiej – mają więc sporą przestrzeń do konwergencji" - napisano w raporcie.
Główny ekonomista Grant Thornton prognozuje, że wskaźnik inflacji obniży się do poziomów poniżej 5 proc. rdr w I kw. 2024 r., co wynikać będzie głównie z wysokiej bazy statystycznej z I kw. 2023 r.
"W drugiej połowie 2024 efekty bazy nie będą już aż tak korzystne, natomiast gospodarka odczuwać będzie skutki ekspansywnej polityki fiskalnej (bardzo wysoki deficyt budżetu, szczególnie jeśli uwzględnić, że rząd zakłada wzrost gospodarki w tempie 3 proc. rdr, czyli na poziomie wzrostu potencjalnego) połączonej z 'luźną' polityką monetarną (stopy procentowe zbyt nisko względem inflacji), napiętą sytuacją na rynku pracy ('brak pracowników', znaczny wzrost płacy minimalnej od początku 2024 roku) oraz wysokimi cenami energii. To 'miks' przynoszący znaczne ryzyko tego, że inflacja znów zaskakiwać nas będzie w górę" - napisano w raporcie.
"Nieco wyraźniejszy obraz sytuacji powinniśmy mieć po wyborach, a szczególnie po ukształtowaniu się nowego rządu – strategia działań przedstawiona przez nowego ministra finansów pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy będziemy mieli do czynienia z kontynuacją polityki wysokich deficytów – a więc także wysokiej inflacji – czy też nowy rząd na poważnie podejdzie do konsolidacji finansów publicznych, a więc z jednej strony zwiększenia ich przejrzystości, a z drugiej wyraźnego ograniczenia deficytów" - dodano.
Grant Thornton prognozuje, że obniżki stóp procentowych w Polsce mogą zatrzymać się się na poziomie 5,0 proc., ze względu na ryzyka inflacyjne.
"Działania RPP mają wyraźny skłon 'gołębi', to znaczy większość w Radzie uznała – nieco wbrew regułom sztuki i opinii zdecydowanej większości ekonomistów – że może już zacząć obniżać stopy procentowe. We wrześniu br. zostały one obniżone o 75 pb., w październiku o kolejne 25 pb. (a więc do 5,75 proc.), rynek oczekuje że do końca roku mogą one spaść do 5,50 proc., a na koniec 2024 do 4,50-4,75 proc. Naszym zdaniem rynek nie docenia ryzyk inflacyjnych, stąd nasza prognoza zakłada, że obniżki zatrzymają się na 5,00 proc." - napisano.
"Należy jednak zachować czujność i poczekać na wyklarowanie się obrazu po wyborach: kto będzie nowym ministrem finansów i jaka będzie jego polityka to kluczowe pytania, również w kontekście inflacji i stóp procentowych, a także notowań złotego" - dodano. (PAP Biznes)
pat/ ana/