Stolica świata, a już na pewno stolica jego części biznesowej. Nowy Jork. Miasto “niemal” równie wysokie, jak szerokie. Wypełnione bogactwem, splendorem i przepychem, a zarazem biedą, wstydem oraz tandetą. Z jednej strony odstrasza, bo w ostatnich latach w mieście ubywa mieszkańców, a z drugiej w dalszym ciągu przyciąga kolejnych, którym marzy się ich własny American Dream. Z tym że sny bywają kosztowne, a zwłaszcza te o nowojorskich mieszkaniach i ich cenach, które osiągnęły poziom tak nierealny, że z łatwością można pomyśleć, że to koszmar. Nie, to nowa rzeczywistość walki o dach nad głową przez najemców.


Kiedy zaczęło brakować miejsca, Nowy Jork zaczął rosnąć w górę, a kiedy zaczęło brakować miejsca także pod niebem, wtedy zaczęły rosnąć ceny i to drastycznie, zwłaszcza w kluczowych i popularnych dzielnicach, jak Brooklyn, Queens czy przede wszystkim Manhattan, gdzie padł właśnie rekord.
Mediana czynszów w nowo podpisanych umowach najmu sięgnęła w lutym 4500 dolarów – wynika z raportu przygotowanego przez Miller Samuel Inc. i Douglas Elliman. To o 6,4% więcej niż rok wcześniej i jednocześnie o 100 dolarów więcej od poprzedniego rekordu, który padł latem 2023 roku.
Najbardziej spektakularny wzrost cen dotyczył loftów, gdzie mediana czynszu skoczyła o 15,9% miesiąc do miesiąca i aż 25% rok do roku, osiągając 8750 dolarów. To segment, który podrożał najbardziej.
Mocno wzrosły także ceny w nowo wybudowanych budynkach – 5900 dolarów mediany oznacza 8,8% wzrostu m/m i 4,9% r/r.
Luksusowe nieruchomości również osiągnęły nowe poziomy. Średni czynsz w segmencie Top 10% wzrósł o 12,8% r/r, osiągając 13 485 dolarów, a cena za stopę kwadratową w tym segmencie wyniosła rekordowe 104,86 dolarów – o 14,6% więcej niż rok temu.
Wartym odnotowania jest jednak fakt, iż doszło do spadku liczby nowo zawartych umów w segmencie luksusowym, dokładnie -11,6% miesiąc do miesiąca, co może sugerować, że coraz mniej osób jest w stanie pozwolić sobie na wynajem w tym pułapie cenowym.


Po drugiej stronie East River, na Brooklynie i w północno-zachodnim Queens, wzrosty cen nie były aż tak drastyczne jak na słynnym Manhattanie, ale presja na rynku jest tam równie wyraźna.
W Brooklynie mediana czynszu wyniosła 3600 dolarów – to o 2,9% więcej niż rok wcześniej i jednocześnie 350 dolarów poniżej rekordu ustanowionego w lipcu 2023 roku. Z kolei w części Queens, między innymi na Long Island, mediana czynszu wzrosła o 7% w skali roku, co jest już czwartą podwyżką w ciągu ostatnich pięciu miesięcy i wynosi obecnie 3466 dolarów, a to oznacza, że nawet ta tradycyjnie tańsza alternatywa dla Manhattanu i Brooklynu powoli przestaje nią być.


Kto da więcej i… Donald Trump
Skąd te wzrosty? Liczba wynajmowanych mieszkań rośnie nieustannie już od 11 miesięcy, a wskaźnik pustostanów notuje czwarty z rzędu spadek w ciągu roku. Na tak konkurencyjnym rynku licytacje o mieszkania stają się więc codziennością i rzeczywiście stanowią dziś już ponad 25% wszystkich zawartych umów.
- To naprawdę irracjonalny rynek, bo w dużej mierze napędza go gorączkowa licytacja - mówi w rozmowie z Bloombergiem Jonathan Miller, prezes Miller Samuel. Dodaje on także, że nie spodziewa się, aby sytuacja szybko się zmieniła. Jednym z powodów zatłoczonego rynku jest to, że część osób, które planowały kupno domu po listopadowych wyborach prezydenckich, licząc na większą stabilność, wstrzymuje się z decyzją. Cła, niestabilność gospodarcza i rosnąca niepewność sprawia, że konsumenci pozostają przy wynajmie - tłumaczy Miller.
Na domiar złego zjawisko wzmacniają sami agenci nieruchomości, którzy zachęcają najemców do rywalizacji i oferowania wyższej ceny niż żądana przez właściciela. Mają przecież też w tym interes, wszak duża część z nich rozlicza się na podstawie procentu.