REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Nepal pięć lat po trzęsieniu ziemi. "Chyba nic nas nie zaskoczy"

2020-04-25 14:00
publikacja
2020-04-25 14:00

W sobotę 25 kwietnia 2015 r. Nepalem wstrząsnęło trzęsienie ziemi, w którym zginęło niemal 9 tys. ludzi, a setki tysięcy znalazły się bez dachu nad głową. Doświadczenia sprzed pięciu lat przygotowały społeczeństwo do radzenia sobie w czasie epidemii.

fot. REUTERS/Navesh Chitrakar / / FORUM

Kilka minut przed południem 25 kwietnia 2015 r. w Katmandu odezwał się głuchy grzmot jak przed burzą. Jednak zamiast zaraz przejść, tylko narastał, zbliżając się do powierzchni ziemi. Szklanki w kawiarni Organic na ulicy Jhocchen w starym Katmandu zaczęły dygotać i wywracać się. Mury wibrowały coraz szybciej.

„Na zewnątrz!” - krzyknął Bipin, wyskakując na ulicę. Wstrząsy rzucały ludzi na chodnik. Przez kolejne 50 sekund ziemia pod stopami szalała, jak na pokładzie rozbujanego statku.

„Myślałam, że to się nigdy nie skończy” - wspomina w rozmowie z PAP Bipin, niemal 40-letni właściciel kawiarni. Gdy ziemia się uspokoiła, ludzie wciąż stali w objęciach, rozglądając się dookoła. Od placu królewskiego i pałacu szła chmura pyłu.

Obok pałacu średniowieczne świątynie z kamienia i drewna w kształcie pagód zamieniły się w góry gruzu. Pod nimi znaleźli się spacerowicze, korzystający z wolnej soboty i ludzie kupujący warzywa na bazarze. Ci, co przeżyli, rzucili się do odgarniania gruzów. Miasto wyglądało jak po nalocie bombowym. W całym Nepalu w trzęsieniu o magnitudzie 7,8 zginęło niemal 9 tys. ludzi.

„Ale to nie był koniec. Potem przyszły wstrząsy wtórne” - mówi PAP Esha Manandhar, mieszkanka starego Katmandu. Jak w zegarku, co kilkanaście minut przychodził kolejny wstrząs. Ziemia trzęsła się cały dzień, potem w nocy. Przez kolejne tygodnie, miesiące, coraz rzadziej powtarzały się wstrząsy. „Za dużo się o tym nie mówi, ale za każdym wstrząsem w ludziach odnawiał się strach i trauma” – zauważa Esha.

Nepalczycy różnie reagowali. „Bałem się jak wszyscy. Wstrząs wtórny mógł przyjść w każdej chwili, niestabilne budynki sypały się na głowy. Tygodniami spaliśmy na otwartych przestrzeniach i placach” - opowiada Bipin, który po kilku dniach otworzył kawiarnię dla turystów. Pewnego dnia w kawiarni pojawiła się policja, by rozdzielać Bipina, który ruszył z pięściami na znajomego. „Nie pamiętam tego wyraźnie. Coś powiedział. Chyba odezwał się stres, nieprzespane noce i wstrząsy” - przyznaje.

Jenny Adhikari, która tuż po trzęsieniu ziemi organizowała pomoc w wioskach, w rozmowie z PAP wspomina, że wielu ludzi nie miało czasu na oswojenie się ze wstrząsami. Opowiada jak ludzie niemal od razu zaczęli działać, pomagać sobie i organizować się. „Jeździliśmy do wiosek z pomocą, bo to nie Katmandu najbardziej oberwało, ale właśnie wioski” - mówi PAP Soham Dhakal, który koordynował społeczną samopomoc Nepalczyków.

„Pamiętam, jak przyjechała do nas pomoc z Katmandu, nie rząd, a prywatni ludzie” - mówi PAP Priti Tamang z wioski Sarsyu, w okręgu Rasuwa na granicy z Tybetem. „Przywieźli najpotrzebniejsze rzeczy. Władze obiecały pomoc w odbudowie, ale nic z tego nie wyszło i sami musieliśmy na to zapracować” - dodaje kobieta, której mąż wyjechał do pracy w Singapurze.

„Wszyscy tak robili. Nikt nie odbudowywał domów z pomocą państwa, czy społeczności międzynarodowej. Ludzie po prostu jechali za granicę na kilka lat do pracy” - potwierdza Devid Dahal, z regionu Okhladunga na wschód od Katmandu. „Zresztą świat chyba o nas bardzo szybko zapomniał” - dodaje z uśmiechem.

Po pierwszej fazie pomocy humanitarnej, przyszedł od razu monsun i setki tysięcy ludzi żyło w obozach przejściowych i wioskach pod plastikowymi plandekami. W tym samym czasie trwały przepychanki między nepalskim rządem i organizacjami pomocowymi o dysponowanie środkami na odbudowę.

Po monsunie przyszedł kryzys polityczny i wielomiesięczna ekonomiczna blokada granicy z Indiami, skąd Nepal importuje ponad 80 proc. towarów. „Wpadliśmy jak z deszczu pod rynnę” - ocenia Anup Tamang z firmy konsultingowej w Katmandu.

„Ekonomiści są zdania, że gospodarka ucierpiała znacznie mocniej niż podczas trzęsienia ziemi” - zauważa. Dodaje, że blokada ze strony większego sąsiada, została zupełnie pominięta przez międzynarodowe media. „Nie była tak efektowna jak trzęsienie ziemi” - zaznacza.

Po blokadzie przyszedł czas na odbudowę kraju. Alok Tuladhar z grupy etnicznej Newarów w starym Katmandu opowiada jak na odbudowie świątyń chcieli zarobić politycy i zaprzyjaźnione firmy. „Świątynie miały zostać wybetonowane, a nie odbudowane. Gdyby nie sprzeciw lokalnej społeczności zabytki Katmandu straciłyby status dziedzictwa kulturowego UNESCO” - tłumaczy.

Newarowie w większości z własnych środków i z użyciem uratowanych materiałów ze zniszczonych świątyń wciąż odbudowują m.in. najstarszą świątynię Kasthamandap, od której miasto wzięło swoją nazwę. Na podobnych zasadach naprawiono już jedną z największych stup w Azji Pd. w dzielnicy Boudha.

„Nepalczycy potrafią się podnieść. Przeszliśmy dwie katastrofy w 2015 r. i w części 2016 r., więc chyba nic nas nie zaskoczy” - uważa Uzen Shrestha, który był jednym ze społecznych koordynatorów pomocy w czasie trzęsienia i blokady. Jego zdaniem Nepalczycy podchodzą spokojniej do epidemii koronawirusa niż reszta świata.

„Tylko wtedy każdy mógł zrobić coś namacalnego i konkretnego. Teraz trudno usiedzieć w domu, walcząc z niewidzialnym zagrożeniem” - zauważa Esha Mandandhar.

Z Katmandu Paweł Skawiński (PAP)

pas/ mal/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (1)

dodaj komentarz
itsofunny
Fajny artykuł widziałem filmiki efektowne tych wstrząsów ale nigdy się tamtą sytuacją kryzysową nie zainteresowałem.

Powiązane: Trzęsienie ziemi w Nepalu

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki