Listopad był siódmym miesiącem z rzędu, który WIG20 zamknął stratą. Podczas blisko 25-letniej historii indeksu taka sytuacja zdarzyła się tylko raz - pod koniec ubiegłego wieku.


Ostatnim wzrostowym miesiącem dla rodzimego indeksu blue chipów był kwiecień 2015 roku. Od maja jednak nie udało się mu wzbić ponad kreskę. Przez te siedem miesięcy spadł WIG20 o 23%, w czym wydatnie pomogli politycy. Powody do narzekań dawały także obroty oraz ruch na rynku IPO.
Aby znaleźć podobną serię należy cofnąć się aż o 15 lat.. We wrześniu 2000 roku bessa, która opanowała rynki po pęknięciu bańki internetowej, była w pełni. To właśnie wtedy po raz pierwszy w historii giełdy WIG20 zanotował siódmy spadkowy miesiąc z rzędu. Od marca 2000 roku wartość indeksu skurczyła się o 28%.
Historia sprzed piętnastu lat raczej nie pokrzepia, w październiku 2000 roku bowiem też nie udało się przełamać złej passy. WIG20 stracił wówczas kolejne 7%, a seria została przedłużona do ośmiu miesięcy. Odbicie nastąpiło dopiero w listopadzie, indeks zyskał jednak wtedy tylko 3,5%. Z kolejnych 10 miesięcy ledwie 3 zakończyły się wzrostem wartości indeksu. Na odzyskanie poziomów z marca 2000 roku trzeba było czekać aż do września 2005 roku.
Ciekawostka
Wspominany wrzesień 2000 roku, który poprzedziło sześć miesięcy spadków, WIG20 otwierał na poziomie 1933 punktów. Na podobnym poziomie rozpoczyna on grudzień 2015 roku.
Obie sytuacje ciężko jednak porównywać w skali 1:1. Fatalna seria z 2000 roku zepchnęła WIG20 na ledwie roczna minima, dziś indeks szoruje po sześcioletnim dnie. Piętnaście lat temu po prostu było z czego spadać, tegoroczne siedem miesięcy czerwieni nastąpiło po latach pełzania w bok i lekkich wzrostach w ramach trendu horyzontalnego. Jest to kolejny dowód na wyjątkowość i dynamikę hossy końca lat 90., ale także i na wyjątkową słabość warszawskiego rynku dzisiaj.