Obecnie emerytury i renty waloryzowane są o wskaźnik inflacji oraz 20% realnego wzrostu płac. Na razie inflacja jest bliska zeru, a wynagrodzenia rosną w tempie ok. 3,5%. Oznacza to, że przy obecnych zasadach waloryzacja emerytur wyniosłaby ok. 1 %. Przeciętna emerytura wzrosłaby co najwyżej o 20 zł. Ustalenie minimalnego wzrostu na poziomie co najmniej 36 zł jest korzystne dla większości emerytów i rencistów.


400 mld zł to trochę przesadzona kwota. Jednak to prawda, że w ramach nowej perspektywy na lata 2014-2020 Polsce przyznano blisko 340 mld zł z budżetu. Z tego ok. 80 mld zł ma trafić do przedsiębiorców w formie dotacji, gwarancji lub pożyczek na niski procent. To czy rzeczywiście tak będzie zależy od naszych zdolności w wydatkowaniu tych pieniędzy. Ważne, by projekty były dobre, bo kolejne inwestycje w ekrany dźwiękoszczelne na autostradach to marnotrawstwo.
Zmiany w uldze na dzieci
Rząd wprowadzi również zmiany w sposobie odliczania ulgi na dzieci dla dużych rodzin. Zgodnie z nimi nawet rodzice z niskim dochodem, który uniemożliwiał pełne odliczenie – otrzymają pełny zwrot, czyli ok. 4200 zł rocznie.
To będzie kosztować budżet przynajmniej 4 mld zł. Ponadto stawia pod znakiem zapytania ogólnie sens poboru podatku dochodowego. Podatnik będzie płacić dwa razy – najpierw za pobór podatku, a potem za jego redystrybucję. Oczywiście nawet taka zmiana jest lepsza niż pozostanie przy starym rozwiązaniu. Otwarte pozostaje pytanie, kogo przekona 1 tys. euro rocznie do tego, by posiadać trójkę dzieci.
W teorii na propozycji rządu skorzysta 10 mln ludzi, czyli blisko 1/3 potencjalnych wyborców. Zapłaci za to 22 mln podatników, czyli ponad 2/3 głosujących. Rząd zrobił sobie miejsce do stymulacji fiskalnej, ale to tylko zmiany w zakresie redystrybucji podatków, a nie ich realnego obniżenia.
Łukasz Piechowiak
główny ekonomista Bankier.pl