Ósmy w tym roku strajk rozpoczęli w środę rano młodsi lekarze w Anglii, czyli ci, którzy już mają uprawnienia do wykonywania zawodu, ale jeszcze są w trakcie zdobywania specjalizacji. Będzie on najdłuższym w historii, a z racji pory roku jego skutki będą najmocniej odczuwane przez pacjentów.
Młodsi lekarze będą strajkować łącznie przez dziewięć dni - w środę, czwartek i piątek, a następnie od 3 do 9 stycznia. To oznacza, że przez najbliższe trzy tygodnie będą zaledwie cztery dni robocze z pełną obsadą w szpitalach i przychodniach.
To już ósmy strajk młodszych lekarzy od początku 2023 roku, a łącznie trwały one do tej pory przez 26 dni. Protesty płacowe różnych grup pracowników służby zdrowia - w tym roku pięć razy strajkowały też pielęgniarki, a cztery razy lekarze-specjaliści - spowodowały odwołanie ok. 1,1 miliona umówionych wizyt lekarskich, bądź zaplanowanych zabiegów.
Jednak z racji pory roku rozpoczęty w środę strajk będzie bardziej uciążliwy dla pacjentów. Przykładem tego jest szpital w Cheltenham w zachodniej Anglii, który z racji braku personelu nie tylko odwołał zaplanowane wizyty, ale na najbliższe trzy tygodnie zamknął także oddział nagłych wypadów.
Przyczyną strajku są żądania płacowe. Na początku grudnia załamały się kolejne rozmowy w sprawie wysokości podwyżek pomiędzy rządem a organizacją lekarzy British Medical Association (BMA). Rząd proponował młodszym lekarzom, którzy już w tym roku wywalczyli sobie prawie 9-procentową podwyżkę, podniesienie płac od stycznia o kolejne 3 proc. Ci jednak trwają przy swoim pierwotnym żądaniu podwyżki o 35 proc., co ma być wyrównaniem realnych płac do poziomu z 2008 roku, bo od tego czasu rosły one wolniej niż inflacja.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ ap/
