REKLAMA

"Marsz na Waszyngton" pod znakiem mobilizacji wyborczej

2020-08-29 06:03
publikacja
2020-08-29 06:03

Przez amerykańską stolicę przeszedł w piątek antyrasistowski i potępiający brutalność policji "Marsz na Waszyngton". Przebiegł pod znakiem mobilizacji wyborczej i postulatów odsunięcia od władzy prezydenta Donalda Trumpa.

"Marsz na Waszyngton" pod znakiem mobilizacji wyborczej
"Marsz na Waszyngton" pod znakiem mobilizacji wyborczej
fot. BACKGRID / / Forum/Backgrid USA

"Zdejmijcie kolana z naszych karków" - takie było hasło tegorocznego marszu, nawiązujące do przyduszanego w ten sposób przez policję i w konsekwencji zamordowanego Afroamerykanina George'a Floyda. To majowe zabójstwo wstrząsnęło Ameryką. Przez miasta USA przetoczyły się na skalę niewidzianą od wielu lat gwałtowne protesty; dochodziło do zamieszek.

Na fali wzburzenia pastor Al Sharpton na początku czerwca na pogrzebie Floyda wezwał do "Marszu na Waszyngton". Datę wybrano nieprzypadkową - 28 sierpnia - w 57. rocznicę historycznego przemówienia pastora Martina Luthera Kinga. W 1963 roku ten lider ruchu praw obywatelskich przed Mauzoleum Abrahama Lincolna powtarzał zwrot "Mam marzenie" (ang. I have a dream). Zdanie to i całe wystąpienie weszły do klasyki amerykańskiego polityki.

"Jesteśmy tutaj, bo wciąż domagamy się tego samego co chciał Martin Luther King - równości. Nie chcę, by moje dzieci czy wnuki musiały dalej o nią walczyć" - tłumaczyła PAP Shawna Kenzie, która na marsz przyjechała z Nowego Jorku.

Wśród uczestników marszu, w skwarze upalnego dnia szukających cienia w pobliżu Mauzoleum Lincolna, przeważało poczucie dziejowej szansy. Wielu deklarowało, że zabójstwo Floyda rozpoczęło proces wielkich zmian. "Ruszyliśmy, nabraliśmy rozpędu. Jest duża presja na policję, problemy afroamerykańskich społeczności spotykają się z coraz większym zrozumieniem" - przekonywał PAP czarnoskóry wolontariusz, który przedstawił się jako Jordan. Za główne ich problemy uznał nierówny dostęp do edukacji oraz brutalność policji.

30-latek był przekonany, że do przezwyciężenia tych problemów konieczne jest odsunięcie w listopadowych wyborach od władzy Donalda Trumpa. Marsz miał charakter zdecydowanie antyprezydencki, mnóstwo było koszulek i transparentów wyśmiewających i potępiających Republikanina. Odtworzone na telebimach wystąpienie kandydatki Demokratów na wiceprezydenta senator Kamali Harris spotkało się z owacjami.

"Głosujmy tak, jakby zależało od tego nasze życie, nasze wolności" - wzywał sprzed Mauzoleum Lincolna Martin Luther King III, syn dawnego lidera ruchu praw obywatelskich. W tłumie można było znaleźć wolontariuszy, którzy pomagali przy rejestracji do głosowania.

"Nie przyszliśmy tu dziś, by zrobić teatrzyk. Manifestacje bez zmian prawnych nie spowodują zmiany" - mówił do zebranych Sharpton. Wielebny, znany z prowadzenia programów telewizyjnych i radiowych ocenił, że jeśli "w takiej liczbie stawiliśmy się w upale, to będziemy stać w kolejkach wyborczych cały dzień".

Z powodu koronawirusowych ograniczeń liczba maszerujących została znacznie ograniczona wobec początkowych planów. Niektóre organizacje spoza Waszyngtonu zmuszone zostały do odwołania przyjazdu. Mimo tego w centrum amerykańskiej stolicy stawiło się co najmniej kilkanaście tysięcy osób. Na Narodowych Błoniach w centrum ustawiano się już od świtu; obecność policji nie rzucała się w oczy.

Niemal wszyscy mieli na sobie maseczki ochronne. Medycy wybiórczo sprawdzali uczestnikom marszu temperaturę oraz spryskiwali im ręce płynem dezynfekującym. Można było nawet wykonać test na koronawirusa.

Epidemia nie przeszkodziła w kilku ciekawych pomysłach. Grupa blisko stu kobiet przyjechała do stolicy na motorach aż z Kalifornii, co zajęło im pięć dni. Do Waszyngtonu dotarła też grupa z Milwaukee w Wisconsin, która pieszo pokonała ponad 1250 kilometrów.

Podczas marszu popularny był gest podniesionej w górę zaciśniętej pięści - symbol Czarnych Panter z lat 60. ubiegłego wieku. Wyróżniały się osoby w strojach z afrykańskimi wzorami czy koszulkami piłkarskimi krajów Czarnego Kontynentu. Wypatrzeć można było również flagi Afroamerykanów o kolorach czarnym, czerwonym i zielonym. "Wiesz dlaczego te kolory? Czarny - bo mamy taką skórę, czerwony - bo mamy taką krew, a zielony - bo chcemy mieć takie pieniądze" - mówił PAP starszy mężczyzna, uśmiechając się i ścierając z twarzy pot.

Z powodu palącego słońca w tłumie kilka osób omdlało. W trakcie kilkugodzinnej manifestacji nie odnotowano jednak żadnych poważniejszych incydentów.

Tak spokojnie nie było na ulicach Waszyngtonu w nocy z czwartku na piątek. Wychodzących z Białego Domu z ostatniego dnia konwencji Republikanów przed agresywnym tłumem ochraniać musiała policja. Wśród eskortowanych przez służby do hotelu był m.in. republikański senator Rand Paul. Demonstrujący przed rezydencją amerykańskiego prezydenta przynieśli atrapę gilotyny, pod której nóż podłożono kukłę Trumpa.

Zachowanie demonstrujących w nocy potępił w piątek na wiecu w Manchester, w stanie New Hampshire prezydent Trump, nazywając ich "bandytami".

Dzień wcześniej, w przemówieniu, podczas którego przyjął nominację Republikanów na prezydenta, Trump podkreślał, że przed epidemią bezrobocie wśród Afroamerykanów było na rekordowo niskim poziomie, a jego administracja zapewniła finansowanie dla afroamerykańskich uczelni. Stwierdził też, że "zrobił więcej dla afroamerykańskiej społeczności niż jakikolwiek prezydent od czasów Abrahama Lincolna".

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

mobr/ jm/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (6)

dodaj komentarz
looop
Trump wygra i jubel się skończy.....
talmud
koncentracja kapitału & majątku 1% kontroluje 90% to jest glowna przyczyna zamieszek demonstracji wandalizmu - kapitalistyczny wyzysk premiuje dystrybucje do 1% reszta to bieda & nędza - tak jest w każdej "demokracji"........niewolnicy xxi wieku zaczynaja rozumiec ze sa dymani & zaczynaja sie buntować.......koncentracja kapitału & majątku 1% kontroluje 90% to jest glowna przyczyna zamieszek demonstracji wandalizmu - kapitalistyczny wyzysk premiuje dystrybucje do 1% reszta to bieda & nędza - tak jest w każdej "demokracji"........niewolnicy xxi wieku zaczynaja rozumiec ze sa dymani & zaczynaja sie buntować.......fake news na usługach 1% nie tłumaczą prawdziwej przyczyny zeby nie bylo rewolucji......notabenne dlatego byl $600 dodatek......1% jak szczury ucieka z dużych aglomeracji bo wiedza ze tego nie da sie powstrzymać szczególnie teraz gdy ekonomia kurczy sie & wchodzi sie w spirale deflacji.......karma is the b.....ch.......LMFAO
masekrut555
Trzeba się zbroić i budować żelazne bramy, to samo czeka nas w Polsce za 10-15 lat - nigdy nie będziesz wiedział kto spali Ci stodołę albo ograbi sklep, kto wbije nóż w plecy jak będziesz stał.. ale wiesz że Trzaskowski z Komisarz Europejską będą te osoby bronić Ciebie zamkną za bycie rasistą i homofobem.
lorelie
To samo zrobią w Europie, ale jak na razie masa krytyczna afroeuropejczyków jest niewystarczająca. Gdy protestują biali na Białorusi nie palą sklepów ani nie niszczą miasta , a popatrzcie co się dzieje w USA albo Francji.
znawca_wszystkiego
USA i Francja to dwie całkowicie różne histortie. W USA to potomkowie niewolników przywiezionych tam wbrew ich woli, obywatele USA, i mają pełne prawo zatłuc białasów którzy ich gnębili jeszcze 60 lat temu. We Francji to bandy murzynów z Afryki głównie byłych koloni, agresywne, nie wiadomo dlaczego wpuszczone do tej Francji.

Powiązane: Wybory w USA

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki