Nawet jeżeli ceny w Lidlach w Niemczech faktycznie są niższe niż w Polsce, to nie ma w tym nic dziwnego - tak po prostu działa rynek, a łopatologiczna statystyka faktycznie jest trzecim rodzajem kłamstw.


Wczoraj opinię publiczną zbulwersowały wyniki raportu opublikowanego przez "Gazetę Wyborczą" - Polacy płacą za zakupu w Lidlu, niemieckiej sieci sklepów, więcej niż sąsiedzi zza Odry i Nysy, którzy przecież zarabiają trzy razy więcej. Mimo że autorzy tekstu wskazywali na istotne wady metodologiczne badania oraz przedstawili niektóre przyczyny takiego stanu rzeczy, a Lidl opublikował wyjaśnienia, to w świat poszło jasne i proste przesłanie - "Niemcy okradają Polaków, drenują polską kolonię". Rzeczywistość nie jest jednak taka prosta.
Zacznijmy od analizy samego badania. Po pierwsze, porównano ceny 86 produktów, co stanowi mniej niż 4 proc. oferty. Dlaczego tylu i dlaczego akurat tych? Bo były identyczne. Na listę trafiły zatem tak "popularne" towary jak "Tealights" - podgrzewacze 50 sztuk, "Orlando" - przysmak dla psa z drobiem czy "Cologran" - słodzik w tabletkach. Jak widać, nie są to produkty, które dominują koszyk przeciętnego Kowalskiego. Generalizowanie na tej podstawie, że w Lidlu w Polsce jest drożej, nie ma sensu. Po drugie, ceny w sklepach bardzo często się zmieniają - promocje potrafią sprawić, że jednego dnia za dany produkt płacimy pięć złotych, a kolejnego - już o 50 proc. mniej. Badanie trwało 13 dni, być może w innym okresie wyniki byłyby inne (choć wcześniejsze badania dały podobne wyniki).
Oświadczenie TakeTask, autora badania
Na wstępie należy wskazać, iż w każdych eksponowanych przez nas materiach, wyraźnie mówiliśmy, iż nie można generalizować, że w Polsce jest drożej, ponieważ nie przeanalizowaliśmy wszystkich towarów. Porównano ze sobą jedynie identyczne produkty, głównie marek własnych, w tym asortyment regionalny. Wszystkie badane artykuły miały te same kod kreskowe i były sprzedawane w całej Europie, w takim samym formacie. Pełne zestawienie porównujące asortyment sklepów byłoby niemożliwe do wykonania, gdyż w każdym kraju badana sieć bardzo szybko rotuje swój asortyment. W związku z tym, skupiliśmy się na znalezieniu niemal 100 odpowiedników poszczególnych produktów w Polsce i w Niemczech. I tym samym, zbadano zaledwie 5% całego towaru.
Jak kształtują się ceny na rynku
Bardziej istotne są jednak inne argumenty - czynniki rynkowe. Choć przedstawiciele Lidla nie powiedzą tego wprost, to przede wszystkim trzeba podkreślić, że zarówno ta sieć, jak i inne, nie prowadzą działalności charytatywnej. Jeżeli ceny niektórych towarów są w Niemczech niskie, to dlatego, że Niemcy nie byliby skłonni za nie płacić więcej, a Polacy to robią, więc sieci opłaca się oferować w niektórych przypadkach wyższe ceny. To, co dla zachodnich sąsiadów jest zwykłym produktem, dla Polaka może być produktem klasy premium, za który gotowy jest zapłacić więcej. To, co cieszy się popularnością nad Wisłą, nie musi być dobrem pożądanym przez klientów nad Renem itd. Patrząc całościowo, wiadomoscihandlowe.pl podają, że w 2015 r. marża EBITDA Lidla w Polsce wyniosła ok. 4 proc., co jest niskim wynikiem na tle rynku polskiego i wyników osiąganych przez Lidla w Europie.
Niemiec ma również dostęp do kilkunastu podobnych produktów, które są dla "lidlowego" konkurencją, Polak - niekoniecznie. Niemiecki rynek jest zwyczajnie dużo większy, a konkurencja dużo silniejsza, dlatego oferta musi być bardziej korzystna dla klienta. Na tej samej zasadzie do Polski na zakupy przyjeżdżają Czesi, Słowacy czy Litwini. Nie jest to zresztą mechanizm mający zastosowanie jedynie w porównaniach międzynarodowych. W Polsce sieci także różnicują ceny regionalnie - ten sam produkt w Lidlu w Warszawie wcale nie musi kosztować tyle samo, co w Chełmie. Lidl zwraca także uwagę na efekty skali - w Niemczech działa 3000 sklepów, w Polsce - 600, co przekłada się na dużo wyższy obrót i niższe jednostkowe koszty zakupów za naszą zachodnią granicą oraz niższe koszty transportu i magazynowania niektórych produktów. Te czynniki osłabiają wpływ wyższych kosztów pracy na całkowite koszty działalności.
Ponadto, niektóre badane produkty są w Polsce i Niemczech objęte różnymi stawkami podatkowymi - dotyczy to m.in. VAT-u (19 proc. w Niemczech i 23 proc. w Polsce) i akcyzy w przypadku alkoholi.
Wszystkie te czynniki powodują, że do wyników badania należy podejść ostrożnie. Nieumiejętnie przeprowadzone badania często prowadzą do błędnych wniosków, a ewentualne różnice w cenach wcale nie muszą być wynikiem "złośliwej" działalności Niemców, a po prostu efektem mechanizmów rynkowych. Na szczęście nikt nas do zakupów w Lidlu nie zmusza.
Maciej Kalwasiński