Czwartkowe występy prezesa NBP Adama Glapińskiego przyczyniły się do wzrostu kursu euro i osłabienia złotego. Patrząc w średniej perspektywie wszystko pozostało bez zmian – „wakacyjne” pasmo wahań pozostało aktualne.


- Na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp procentowych. To byłby szkolny błąd prowadzący jedynie do obniżenia wzrostu gospodarczego, albo nawet do stłumienia wzrostu. Ci, którzy namawiają do podniesienia stóp, chcą, abyśmy mieli stagnację - powiedział prezes NBP podczas czwartkowej konferencji prasowej. W ten sposób Adam Glapiński po raz kolejny odciął się od rynkowych spekulacji dotyczących podwyżki stóp procentowych. W efekcie przeszło 5-procentowej inflacji CPI wciąż będzie towarzyszyć niemal zerowa stopa referencyjna NBP.
Podczas czwartkowej konferencji szefa NBP kurs euro poszedł w górę o mniej więcej grosz, dokładając do tego wzrost o ok. dwa grosze wygenerowany przed południem. W piątek rano kurs euro kształtował się na poziomie 4,5441 zł, a więc o ponad pół grosza wyżej niż w czwartek wieczorem.
W ten sposób notowania pary euro-złoty powróciły do środka przedziału konsolidacji, w którym utrzymują się od niemal trzech miesięcy. Jest to przedział 4,50-4,60 zł. Jeszcze w drugiej połowie sierpnia rynek testował górne ograniczenie tego kanału. A na początku września pod wpływem danych o bardzo wysokiej inflacji CPI przetestowano poziom 4,50 zł.
Tymczasem na globalnym rynku walutowym bez większego echa przeszła decyzja Europejskiego Banku Centralnego o ograniczeniu pandemicznego programu skupu obligacji skarbowych (PEPP). Kurs euro do dolara pozostał stabilny. Na polskim rynku dolar w piątek rano był wyceniany na 3,8412 zł.
Frank szwajcarski kosztował 4,19 zł po tym, jak dzień wcześniej podrożał aż o 4 grosze. Na ten efekt złożyło się zarówno osłabienie złotego jak i wyraźny spadek kursu EUR/CHF (czyli umocnienie franka wobec euro). Funt brytyjski był notowany po ponad 5,32 zł, czyli o prawie dwa grosze wyżej niż dzień wcześniej.
KK