

Po forsownym marszu w górę indeks dolara osiągnął najwyższą wartość od lipca 2010 roku, notując najdłuższą wzrostową serię od niemal pół wieku. Zdaniem analityków to efekt rosnących oczekiwań na podwyżkę stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.

Życie w zeroprocentowym świecie nie może być nudne. Wystarczyła jedna publikacja „kropek” z Rezerwy Federalnej, aby rynek oszalał na punkcie „zacieśnienia” polityki monetarnej w Ameryce. Z prognoz władz Fed-u wynika, że mediana pożądanego poziomu stopy funduszy federalnych na koniec 2015 roku wyniosła 1,375% wobec 0,0-0,25% obecnie.
Jeszcze kilka lat temu taki poziom uznano by za ekstremalnie niski. Ale po ekscesach ostatnich 6 lat (zerowe stopy – ZIRP- i polityka „drukowania” pieniędzy – QE) podwyżka stopy funduszy federalnych o 100 punktów bazowych w ciągu 15 miesięcy jawi się jako koniec świata. Tym bardziej, że pozostałe główne banki centralne ani myślą o podwyżkach i wciąż prowadzą - albo wręcz planują nowe – programy monetarnej stymulacji.
Indeks Dolara w perspektywie 10-letniej. Wzrost oznacza umocnienie dolara

„W krainie ślepców jednooki jest królem” - potwierdza się teraz na rynku walutowym. W świecie ZIRP waluta kraju, który jako pierwszy posądzony jest o podniesienie stóp, silnie zyskuje na wartości. Tylko od początku lipca indeks dolara wzrósł o 7,2% i na koniec września osiągnął najwyższą wartość od ponad 4 lat. Indeks dolara mierzy siłę amerykańskiej waluty względem sześciu głównych walut wymienialnych: euro, jena, funta szterlinga, dolara kanadyjskiego, korony szwedzkiej i franka szwajcarskiego.
Imponuje nachylenie podejścia, po którym porusza się amerykańska waluta. Indeks dolara odnotował serię 10 tygodni nieprzerwanych wzrostów. Czegoś takiego nie widziano od roku 1967. W ciągu 5 miesięcy euro straciło do dolara 9%, a kurs EUR/USD spadł do najniższego poziomu od blisko 2 lat. Względem jena od 6 lat, a wobec franka szwajcarskiego od ponad roku.
Krzysztof Kolany