Korea Północna wystrzeliła rakietę, która - jak twierdzi reżim w Phenianie - miała wynieść w przestrzeń kosmiczną satelitę badawczego. Nie jest jednak pewne, czy udało się go umieścić na orbicie. Korea Południowa jest zdania, że rakieta wystrzelona przez jej północnego sąsiada rzeczywiście wyniosła satelitę. Wcześniej Seul informował jednak o wystrzeleniu rakiety balistycznej dalekiego zasięgu. Również według prezydenta USA Baracka Obamy, Korea Północna dokonała testu pocisku balistycznego Taepodong-2.
Zdaniem ekspertów nie ma znaczenia, co wyniosła rakieta, Korei Północnej chodziło bowiem przede wszystkim o przetestowanie system wystrzelenia pocisków.
Jak podkreślił w BBC Ivan Oelrich z Federacji Amerykańskich Naukowców, różnica polega na tym, że zamiast głowicy nuklearnej z przodu rakiety umieszczono niewielkiego satelitę, a tak naprawdę Phenian przetestował dwie pierwsze fazy wystrzelenia rakiety. "Teraz mają wszystkie dane i mogą sprawdzić jak będzie przebiegało prawdziwe wystrzelenie pocisku" - dodał Oelrich.
Prezydent Barack Obama nazwał wystrzelenie rakiety "aktem prowokacji". Podkreślił też, że w ten sposób Phenian dalej izoluje się od społeczności międzynarodowej. Waszyngton zapowiedział też podjęcie stosownych kroków, które mają uświadomić Phenianowi, że nie może bezkarnie narażać bezpieczeństwa innych krajów.
Operacji wystrzelenia rakiety oczekiwano od kilku dni. Siły zbrojne Japonii i Korei Południowej postawiono w stan podwyższonej gotowości.
Źródło:IAR



























































