„Fundusz stosuje pasywną strategię inwestycyjną przy założeniu realizacji czarnego scenariusza dla strefy euro:
- bankructwo Włoch,
- bankructwa wielu banków w latach 2012-2013,
- głęboka recesja i znaczna przecena na rynkach akcji.”
Punkt trzeci sprawdza się całkiem nieźle, choć skalę przeceny akcji poza Grecją i Hiszpanią (gdzie indeksy spadły do najniższych poziomów odpowiednio od 9 i 20 lat) trudno uznać za „znaczną”. Także oczekiwana recesja - choć głębsza i dłuższa niż zakładano jeszcze kilka miesięcy - zapewne nie obniży PKB strefy euro o więcej niż 3-4%.
Opłacało się grać na spadki
W celu zarobienia pieniędzy na kryzysie Eurogeddon zajął krótkie pozycje w kontraktach terminowych na giełdowe indeksy (WIG20, DAX, CAC40. DJ Stoxx) i włoskie obligacje oraz ulokował pieniądze w ETF-ie zarabiającym na spadku notowań pary euro-dolar. Uzupełnieniem miała być długa pozycja w kontraktach na złoto, wolne środki zaś miały być przechowywane w obligacjach rządu USA.
| Pozycja | Instrument | Wartość z dnia | Zmiana | Wynik | |
| 9.05 | 20.02 | ||||
| long | Złoto | 1733 | 1590 | -8,25% | -8,25% |
| short | WIG20 | 2348,9 | 2168,49 | -7,68% | 7,68% |
| short | DAX | 6948,25 | 6475,31 | -6,81% | 6,81% |
| short | CAC40 | 3472,54 | 3124,8 | -10,01% | 10,01% |
| short | DJ EuroStoxx50 | 2556,5 | 2187,5 | -14,43% | 14,43% |
| short | Obligacje Włoch | 5,48% | 5,59% | 2,12% | 2,12% |
| short | EUR/USD | 1,3233 | 1,2966 | -2,02% | 2,02% |
| long | Obligacje USA | 2,02% | 1,84% | -9,29% | 9,29% |
Źródło: Dział Analiz Bankier.pl.
Niemal trzy miesiące strategia Eurogeddonu sprawdzała się całkiem nieźle. Wycena jednostki funduszu wzrosła z 13,36 zł do 14,51 zł według stanu z 9 maja. Daje to zysk 8,6% od momentu zmiany nazwy i strategii funduszu. Co prawda zakład na bankructwo Włoch jest na razie mało udany (rentowności włoskich obligacji 10-letnich wzrosły tylko nieznacznie), ale już obstawienie spadków na giełdach w krótkim terminie okazało się strzałem w dziesiątkę. Dość nieoczekiwane zyski przyniosły obligacje amerykańskie, których i tak absurdalnie wysokie ceny wzrosły jeszcze bardziej (tj. spadła rentowność).
Zobacz też: W co warto teraz zainwestować?
Negatywnie zaskoczyło jedynie złoto, które w tym czasie potaniało o ponad 8% i praktycznie wymazało wzrosty z pierwszych dwóch miesięcy roku. Żółty metal ponownie stał się przedmiotem krótkoterminowych spekulacji (podobnie jak miedź czy ropa naftowa), przez co tracił wraz ze spadającymi rynkami akcji.
Mocny start, ale co dalej?
Ogłoszone w blasku fleszy narodziny Eurogeddonu skłaniały do ostrożności. Dochodowe pomysły inwestycyjne zazwyczaj powstają po cichu i raczej nie spotykają się z uznaniem szerszej publiki. Tymczasem produkt profesora Rybińskiego ma spore szanse, by w trzy miesiące zarobić lepiej od rocznej lokaty bankowej. Zarobiłby jeszcze więcej, gdyby zamiast bardzo płynnych rynków w Paryżu (CAC40) i Frankfurcie (DAX) odważył się na grę przeciwko indeksom w Madrycie i Atenach, które w maju ustanowiły wieloletnie minima.
Zalew bezwartościowego pieniądza wywoła ogromną inflację, która zapewne podniesie giełdowe indeksy, prowadząc do strat na krótkich pozycjach. Inflacyjne rozwiązanie kryzysu zadłużeniowego zapewne doprowadziłoby też do rozpadu strefy euro, w której pozostałyby Niemcy i państwa Północy. Wtedy kryzys przeniesie się do Stanów Zjednoczonych, co ostatecznie zniszczy dolara jako walutę rezerwową świata. W dłuższym terminie to euro (lub „nowe euro”) powinno zyskiwać wobec „zielonego”. Mam wątpliwości, czy w razie finansowego Armageddonu kurs kontraktów terminowych na złoto nadal będzie odzwierciedlał cenę fizycznie istniejącego metalu. Nie wiadomo też, czy w razie zapaści systemu finansowego pozycje na rynku instrumentów pochodnych nie okażą się bezwartościowymi świstkami papieru.
Tak czy inaczej, Eurogeddon ma za sobą bardzo udany początek. Sytuacja w Europie stale się pogarsza i nie widać szans na rychłą poprawę. Żywię jednak cichą i wątłą nadzieję, że klienci funduszu stracą swe pieniądze. To oznaczałoby bowiem, że ominie nas zapaść gospodarcza i powtórka z lat 30. XX wieku.
Krzysztof Kolany
Główny analityk Bankier.pl

























































