Do kuriozalnej sytuacji doszło w środę na nowojorskich giełdach. Ceny akcji zaczęły spadać po publikacji zaskakująco słabego odczytu Chicago PMI. Tyle że raport ten okazał się fałszywy.


Zgodnie z harmonogramem o 15:45 czasu polskiego MNI Indicator poinformowała, że indeks Chicago PMI spadł w maju do 55,2 pkt. wobec 58,3 pkt. w kwietniu i oczekiwanych 57 pkt. Był to najniższy rezultat od października 2016. Co prawda taki wynik wciąż sygnalizował ekspansję w przemysłowym okręgu Chicago, ale najsłabszą od rozpoczęcia euforii wywołanej wyborem Donalda Trumpa na prezydenta USA.
Reakcja rynku była podręcznikowa. Po publikacji tej informacji giełdowe indeksy zaczęły spadać. S&P500 szybko oddał prawie pół procent i zatrzymał się w pobliżu 2.400 punktów. Po czym zaczął odrabiać straty.
Ponad półtorej godzinie po właściwe publikacji MNI wypuściła w świat korektę danych. A właściwie zupełnie inny raport, w których Chicago PMI zamiast spaść do 55,2 pkt. odnotował wzrost do 59,4 pkt. i była to najwyższa wartość tego wskaźnika od 2,5 roku. Czyli że zamiast zdecydowanego ochłodzenia koniunktury w tym ważnym regionie odnotowano dalszą jej poprawę.
MNI nie raczyła poinformować, jak mogło dojść do tak drastycznej pomyłki mającej istotny wpływ na decyzje inwestorów. Tym bardziej, że nie chodziło o prosty błąd numeryczny czy literówkę, ale o kompletnie inny raport!
Tak czy inaczej Dow Jones, S&P500 i Nasdaq kolejny raz zakończyły sesję bez większych zmian, tracąc w granicach 0,1%. Okres ekstremalnie niskiej zmienności na Wall Street trwa od ponad miesiąca. W maju indeks zmienności VIX odnotował najniższą średniomiesięczną wartość od listopada 2006 roku.
Krzysztof Kolany