Minimalnie lepsze od rynkowego konsensusu dane o inflacji CPI wywołały niemal euforyczną reakcję rynków finansowych. Inwestorzy z miejsca „skasowali” oczekiwania na jakiekolwiek podwyżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej i przyspieszyli termin oczekiwanej ich obniżki.


Spodziewano się, że raport o inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych może „ustawić” dzień na rynkach finansowych. Ale tak silnej reakcji na w sumie neutralne dane to chyba nikt się nie spodziewał. Dow Jones zyskał 1,43% i wspiął się na wysokość 34 827,70 punktów. Nasdaq poszedł w górę o 2,37% i po raz pierwszy od września przekroczył linię 14 000 pkt. S&P500 zwyżkował o 1,91% i także wyznaczył dwumiesięczne maksimum.
Zadziwiające w tym wszystkim jest to, że sam raport o indeksie cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) był niemalże zbieżny z oczekiwaniami ekonomistów. Inflacja CPI obniżyła się w październiku z 3,7% do 3,2%, a bazowa CPI opadła z 4,1% do 4,0%. W obu przypadkach rynkowy konsensus był raptem o 0,1 pkt. proc. wyższy. W praktyce mówimy więc o kwestiach na granicy błędu zaokrąglenia (dokładnie dynamika roczna wyniosła 3,23236%). Więcej na ten temat można przeczytać w tekście zatytułowanym „Amerykańska inflacja ciut niższa od prognoz”.
- Jesteśmy szczęśliwi widząc zarówno „szeroką” jak i bazową inflację CPI niższą od oczekiwań. To nam podpowiada, że Fed skończył swoją robotę i nie ma tu już co robić – powiedział agencji Reuters Thomas Hayes z nowojorskiego funduszu hedgingowego Great Hill Capital.
I faktycznie reakcja rynków sugerowała, że podwyżki stopy funduszy federalnych definitywnie znikły z jadłospisu. Implikowane z notowań kontraktów terminowych i tak już nikłe prawdopodobieństwo podwyżki w grudniu spadło z 14,5% do zera. Co więcej, pierwsza obniżki kosztów kredytu w Fedzie spodziewana jest teraz już w maju, a nie w czerwcu.
Bardzo mocno w dół poszły też rentowności obligacji skarbowych. Od papierów 2-letnich w górę krzywej terminowe rentowności spadły po 18-20 pb. Czyli bardzo mocno. W przypadku papierów 10-letnich powróciły one do poziomów z końca września, a 2-letnich do początku września. Przypomnijmy, że jesienią to właśnie galopujące rentowności Treasuries były naczelnym zmartwieniem giełdowych byków.
Tyle tylko, że te wszystkie spekulacje odnośnie „gołębiego” zwrotu w wykonaniu Fedu mogą się okazać nieco na wyrost. Przede wszystkim w danych BLS nie zobaczyliśmy tak pożądanej przez ekipę Powella normalizacji inflacji w sektorze usług. Co więcej, inflacja CPI przekraczająca 3% nadal pozostaje wyraźnie wyższa od 2-procentowego celu Rezerwy Federalnej. Faktycznie jednak sprawy zarówno po stronie rynku pracy (lekko rosnące bezrobocie, malejąca podaż pracy i coraz słabsza presja płacowa) jak i po stronie inflacji zdają się iść zdecydowanie po myśli decydentów z Fedu.
Perspektywa niższych stóp procentowych podniosła przede wszystkim notowania hojnie wycenianych technologicznych gigantów zaliczanych do „wspaniałej siódemki”. Akcje Amazona, Nvidii i Mety podrożały po ok. 2%, a walory Tesli poszły w górę o ponad 6%. Co ciekawe, bardzo mocno zwyżkowały papiery banków, choć akurat temu sektorowi obniżki kosztów kredytu raczej nie są na rękę. Niemniej jednak notowania Bank of America poszły w górę o 5,5%, Wells Fargo o 3,2%, a Morgan Stanley o 4,4%.