25% dodatkowych ceł na towary sprowadzane z Meksyku i Kanady, 10% na cały import z Chin i obietnica podjęcia podobnych kroków przeciwko Unii Europejskiej - Donald Trump spełnia swoje zapowiedzi z kampanii wyborczej, nowa odsłona wojen handlowych Stanów Zjednoczonych przeciwko reszcie świata staje się faktem. Jaki będzie jej przebieg i wpływ na globalne rynki?


Wzrost cen towarów w Stanach Zjednoczonych, który może podwyższyć inflację i sprawić, że kolejne obniżki stóp procentowych przez Fed nadejdą później, niż liczyłyby na to rynki - tak w dużym skrócie można podsumować wnioski większości ekonomistów, komentujących wprowadzenie ceł przez Donalda Trumpa.
Dla Meksyku oraz Kanady wojna handlowa z największym sąsiadem może oznaczać z kolei głęboki kryzys gospodarczy. W przypadku Chin dodatkowe cła nałożone przez USA przełożą się zaś prawdopodobnie na spowolnienie gospodarcze i dodatkową presję deflacyjną. W światowym handlu zaczną pojawiać się coraz głębsze napięcia.
Donald Trump uważa, że negatywne konsekwencje ceł będą krótkotrwałe i w dłuższym terminie opłacą się amerykańskiej gospodarce, pobudzając krajowy przemysł. Nowe taryfy miały wejść w życie 4 lutego, jednak w ostatnim momencie prezydent USA zawiesił ich wejście w życie w przypadku Kanady i Meksyku.
Tequila i benzyna
Meksyk, Kanada i Chiny to najwięksi partnerzy handlowi USA. Według ostatnich dostępnych danych amerykańskiego rządu za listopad 2024 r. wspólny udział tych trzech państw w wymianie handlowej Stanów Zjednoczonych wynosił 40,5%.
Jeśli chodzi o towary importowane do USA, aż 15,4% sprowadzanych towarów pochodziła z Meksyku, 13,8% z Chin, a 12,2% z Kanady. Jednocześnie są to także największe rynki zbytu dla amerykańskich towarów. Do Kanady trafia 16,3% eksportu USA, 15,4% odbiera Meksyk, a Chiny odpowiadają za 7,3%.


Z Meksyku do USA trafiają głównie produkty rolne (w tym ok. 90% awokado sprzedawanego w Stanach Zjednoczonych) i tequila (USA to jej największy rynek). Chiny sprzedają Amerykanom podzespoły, elektronikę i części wykorzystywane następnie w wielu popularnych urządzeniach, od telewizorów i sprzęt AGD po smartfony.
Kanada to z kolei główny eksporter surowców energetycznych do USA, co znalazło odbicie w obniżonej przez Trumpa stawce ceł. Podczas gdy cały kanadyjski import ma być objęty taryfą w wysokości 25%, na paliwa, gaz i ropę ma obowiązywać stawka 10%.
Amerykanie odczują cła, płacąc więcej w sklepach. Według analityków Goldman Sachs utrzymanie taryf w rocznej perspektywie podwyższy indeks cen bazowych PCE o 0,7% i przyczyni się do spowolnienia dynamiki wzrostu amerykańskiego PKB o 0,4%.
Zdaniem analityków ING w sytuacji, w której cła Trumpa pokryją prawie połowę amerykańskiego importu, wypełnienie tej luki wymagałoby dwukrotnego zwiększenia krajowej produkcji przemysłowej, co jest niewykonalne w krótkiej perspektywie czasu. Skoro importowane towary nie dadzą się zastąpić szybko, ceny wzrosną.
Co na to Meksyk, Kanada i Chiny?
Kanadyjski rząd opublikował w niedzielę listę 1256 produktów, które zostaną objęte pierwszą rundą taryf odwetowych we wtorek (wprowadzone w dwóch turach cła mają sięgnąć 25%). "Financial Times" wymienia wśród nich drób, produkty mleczne, świeże owoce i warzywa, drewno i produkty papiernicze, w tym papier toaletowy, a także niektóre towary przemysłowe, takie jak pralki, piżamy i torebki.
Największym cios ze strony Kanady otrzymałaby w pierwszej kolejności branża alkoholowa z USA. W większości kanadyjskich prowincji alkohol jest sprzedawany wyłącznie przez państwowe sklepy. We wtorek wiele z nich wycofa ze sprzedaży amerykański alkohol. W samym Ontario odetnie to od nich 16 mln potencjalnych nabywców. Roczna sprzedaż napoi alkoholowych z USA na terenie tego stanu to prawie 1 mld CAD (680 mln USD).
Wprowadzenie odwetowych ceł zapowiadał także Meksyk. Ich przedział ma wynosić od 5-20%, chociaż władze kraju zaznaczają, że zależy im na dyskusji ze Stanami Zjednoczonymi. Pekin zapowiedział zaskarżenie decyzji Trumpa do Światowej Organizacji Handlu. Chińczycy stwierdzili także, że podejmą odpowiednie działania, ale nie określili, co miałoby to oznaczać.
Dla Meksyku i Kanady długotrwała wojna handlowa z USA może być znacznie bardziej poważna w skutkach niż dla drugiej strony. W obu krajach może one wywołać kryzys gospodarczy. Zdaniem ekonomistów Goldman Sachs w przypadku Chin cła mogą spowolnić tempo wzrostu PKB o 0,5% rocznie i wzmocnić presję deflacyjną.
Giełdowa reakcja na cła
Nowe cła USA zostały określone w trzech zarządzeniach wykonawczych, podpisanych przez Donalda Trumpa w sobotę. Decyzja prezydenta USA wywołała poruszenie na rynkach akcji, surowców, walut i kryptowalut. W poniedziałek przecenie poddane zostały indeksy giełdowe i to nie tylko te z krajów objętych taryfami. Pod kreską dzień zakończyła większość parkietów na świecie, nie wyłączając tych z USA.
Według analityków Goldman Sachs cła Trumpa będą mieć negatywny wpływ na amerykańskie akcje. W swojej notatce zwracają oni uwagę, że jeśli firmy zdecydują się pokryć większe koszty wywołane taryfami, ucierpi ich marża. Jeżeli podniosą ceny, spadnie ich wolumen sprzedaży. Rozwiązaniem, po które sięgnie część spółek, będzie przerzucenie niektórych kosztów na dostawców. Tak czy inaczej zyski notowanych na giełdzie firm zmniejszą się.
- Szacujemy, że każdy wzrost stawki taryfowej w USA o 5 punktów procentowych obniżyłby zysk na akcję S&P 500 o około 1-2%. W rezultacie jeśli taryfy ogłoszone w ten weekend zostaną utrzymane, obniżą nasze prognozy zysku na akcję S&P 500 o około 2-3%, nie uwzględniając żadnego dodatkowego wpływu zaostrzenia głównych warunków finansowych lub większego niż oczekiwano efektu niepewności politycznej na zachowania korporacyjne lub konsumenckie - napisali analitycy Goldman Sachs.
W notatce banku czytamy również o obawach niektórych inwestorów, że cła mogą doprowadzić do podwyższenia stóp procentowych w USA. Ekonomiści Goldman Sachs nie uważają, żeby były to uzasadnione lęki, choć ich zdaniem taryfy mogą doprowadzić krótkoterminowo do wzrostu rentowności amerykańskich obligacji.
Podsumowując wpływ ceł na giełdę, Goldman Sachs widzi możliwość spadku S&P500 o ok. 5% w stosunku do wartości godziwej, jeśli rynek wyceni cła jako wdrożone na stałe. Wpływ będzie mniejszy, jeśli inwestorzy potraktują je krótkoterminowo. Straty pogłębią się, jeśli wojna handlowa ulegnie eskalacji na tyle, by skłonić uczestników rynku do ponownej oceny fundamentów. Obecnie większość inwestorów pozostaje umiarkowanymi optymistami, jeśli chodzi o oczekiwania dotyczące zysków i rozwoju sytuacji gospodarczej.
Maksymalna presja negocjacyjna
Pytanie czy cła nałożone na głównych partnerów handlowych przez USA zostaną utrzymane na dłużej to kwestia sporna. Nie brakuje opinii, według których Trump sięga po maksymalną kartę przetargową, licząc, że presja pomoże mu osiągnąć zapowiadane cele. Nowa administracja Białego Domu naciska na Kanadę, Meksyk i Chiny chcąc, aby zwiększyły swoją skuteczność w walce z nielegalną imigracją i przepływem narkotyków do USA - m.in. fentanylu.
- Jeszcze w piątkowe popołudnie krążyły doniesienia, że cła wejdą w życie 1 marca – najwyraźniej dając Kanadzie i Meksykowi miesiąc na negocjacje z dala od zagrożenia taryfowego. Zamiast tego wygląda na to, że „maksymalna presja” negocjacyjna tej nowej administracji Trumpa polega na tym, aby najpierw nałożyć cła, być może w celu uzyskania jak najlepszej umowy tak szybko, jak to możliwe - skomentował analityk walutowy ING Chris Turner.
- Nasi ekonomiści opisują perspektywy jako niejasne, ale uważają, że istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że cła na Kanadę i Meksyk będą tymczasowe - napisali analitycy Goldman Sachs.