Po greckim referendum, w którym mieszkańcy Hellady odrzucili propozycje Trojki, rynek walutowy zachował się dość spokojnie. Podobnie jak tydzień temu, luki z otwarcia notowań zostały w większości zniwelowane.


61,1% uczestników referendum w Grecji powiedziało „nie” dla podwyżek podatków i reform emerytalnych proponowanych przez strefę euro w zamian za trzecią transzę bailoutu (tj. pożyczek dla niewypłacalnego państwa). To oznacza, że rząd premiera Aleksisa Ciprasa otrzymał silną legitymację społeczną dla swojej antyoszczędnościowej polityki gospodarczej.
Taki werdykt ludu może (ale nie musi) przybliżyć Grecję do wyjścia ze strefy euro. Zmalała też szansa, aby EBC zwiększył limit awaryjnych pożyczek dla greckich banków (ELA), bez czego nie będzie możliwe otwarcie banków już we wtorek, co obiecywał premier Cipras.
Jednakże rynek walutowy bardzo spokojnie zareagował na wieści z Grecji. Kurs EUR/USD rozpoczął handel od przeszło jednocentowej luki i podobnie jak tydzień temu spadł poniżej 1,10 USD. Ale tak samo jak w zeszły poniedziałek eurodolar ruszył w górę, do godziny 8:00 praktycznie powracając w rejon piątkowego zamknięcia.
O 8:40 za euro płacono 1,1062 dolara, czyli tylko o 0,4% mniej niż przed weekendem. Podobnie było na parze z frankiem szwajcarskim, gdzie kurs euro najpierw spadł z 1,0442 do 1,03546, by później podnieść się do 1,0434 franka.
Pochodną wydarzeń na głównych parach walutowych była reakcja złotego, który nieznacznie osłabił się wobec euro, franka i dolara. O 8:40 za euro płacono 4,1979 zł., czyli o grosz więcej niż w piątek. Dolar kosztował 3,7954 zł., choć jeszcze w nocy obserwowaliśmy stawki rzędu 3,83 zł. Frank szwajcarski był wyceniany na 4,022 zł, czyli o ponad grosz więcej niż w piątek, ale też o cztery grosze mniej niż na otwarciu notowań (4,0623 zł).
K.K.