Piątek był bardzo ważnym dniem dla amerykańskich inwestorów. Kluczowy raport z rynku pracy został niemal natychmiast skomentowany przez trzech przedstawicieli Fedu. Rynek jednak nie jest pewien, co o tym wszystkim sądzić.


Jak w każdy pierwszy piątek miesiąca wydarzeniem dnia była publikacja raportu Biura Statystyki Pracy. Dane za wrzesień były mieszane. Z jednej strony rozczarował oficjalny przyrost zatrudnienia – tylko 156 tys. wobec oczekiwanych 175 tys. Z drugiej strony w górę zrewidowano wyniki za sierpień (ze 151 tys. do 167 tys.), wzrosły płace i wydłużył się przeciętny czas pracy.
Bardzo zachęcająco zaprezentowały się też dane ankietowe, gdzie wzrost stopy bezrobocia (z 4,9% do 5,0%) sygnalizował wzrost aktywności zawodowej Amerykanów. Czyli zasadniczo nieco mocniejszy rynek pracy.
Początkowo rynek nie bardzo wiedział, co z takimi danymi zrobić. Z pomocą przyszli „Fedzie”. Wiceprezes Rezerwy Federalnej Stanley Fischer uznał raport BLS za niemal idealny, a w jego przekonaniu stopa bezrobocia znalazła się w punkcie neutralnym. To dość jasna sugestia na rzecz podwyżki stóp procentowych.
Kilka godzin później żadnych złudzeń nie pozostawiły fedowskie „jastrzębice”. Zarówno Esther George, jak i Loretta Mester uznała wrześniowe dane za na tyle „zachęcające”, żeby umożliwić „stopniowe” podwyżki kosztów kredytu. Obie panie we wrześniu zagłosowały za podniesieniem stopy funduszy federalnych.
Rynek terminowy „kupił” te wypowiedzi. Implikowane z notowań kontraktów na stopę funduszy federalnych prawdopodobieństwo grudniowej podwyżki podskoczyło z 63% do blisko 70%. Przekonany nie był chyba rynek walutowy, na którym dolar zdecydowanie osłabił się wobec euro: kurs EUR/USD wzrósł z 1,1130 przed publikacją raportu BLS do niemal 1,12 o 22:00. Rentowności amerykańskich papierów skarbowych pozostały bez większych zmian.
W takiej sytuacji Wall Street nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Nowojorskie indeksy najpierw nieco spadły, potem trochę wzrosły, by ostatnie godziny handlu spędzić tuż pod kreską. Dow Jones stracił 0,15%, S&P 500 obniżył się o 0,33%, a Nasdaq o 0,27%. Piątkowa sesja niczego nie przesądziła – nadal dryfujemy w bok na poziomach o parę procent niższych od historycznych rekordów.
Krzysztof Kolany























































