W minionym kwartale zarówno gospodarki strefy euro jak i całej Unii Europejskiej rozwijały się w najszybszym tempie od sześciu lat. Jednakże w XXI wieku takie okresy „prosperity” w Europie nie trwały zbyt długo.


Eurostat nieznacznie w górę zrewidował dane za drugi kwartał 2017 roku. Według finalnych szacunków dynamika PKB wyniosła 0,6 proc. kdk i 2,3 proc. rdr, wobec poprzednio raportowanego wzrostu o 2,2 proc. rdr. W ujęciu rocznym to najszybszy wzrost od pierwszego kwartału 2011 roku. W całej Unii Europejskiej wzrost PKB podsumowano na 0,7 proc. kdk i 2,4 proc. rdr.
Pod względem dynamiki rocznej najlepszy wynik odnotowano w Rumunii, która utrzymała tempo wzrostu produktu krajowego brutto na poziomie 5,7 proc. rdr (i 1,6 proc. kdk). Tylko nieco słabiej wypadły Estonia i Słowenia (po 5,2 proc. rdr). Za podium uplasowały się Łotwa i Czechy ze wzrostem odpowiednio o 4,8 proc. i 4,7 proc.
Wzrost PKB o ponad 4 proc. zaraportowała jeszcze tylko Polska (4,4 proc. - Eurostat podaje dane z wyrównane sezonowo). Dla porządku dodajmy, że statystyk za drugi kwartał nie przedstawiły jeszcze Irlandia, Malta i Luksemburg (na mapie pokazujemy wyniki za I kw.). Dwa pierwsze kraje mają szansę osiągnąć wynik wyższy niż 4 proc. rdr.
Przy czym statystyki PKB dla Irlandii nie są miarodajne – nieprawdopodobnie wysoka dynamika PKB w znacznej mierze wynika z optymalizacji podatkowej prowadzonej przez amerykańskie korporacje. Po imponujących wynikach za 2016 roku nawet irlandzkie ministerstwo finansów studziło entuzjazm.
Niemniej jednak warto odnotować, że tak dobrego okresu europejskie gospodarki nie przeżywały od początku kryzysu finansowego w 2007 roku. Pomijając zaburzone statystyki z Irlandii, najprawdopodobniej drugi kwartał z rzędu wszystkie unijne gospodarki odnotują dodatnią dynamikę PKB zarówno w ujęciu rok do roku jak i kwartał do kwartału.
Wydaje się, że po dekadzie recesji na prostą wychodzi nawet Grecja, której PKB w drugim kwartale urósł o 0,5 proc. kdk i 0,8 proc. rdr. Także drugi „chory człowiek Europy” – czyli Finlandia – wykazuje oznaki ozdrowienia, notując wzrost gospodarczy rzędu 3 proc. rocznie. To najwyższa dynamika od 2011 roku.
Wciąż powoli rosną za to największe gospodarki strefy euro. Niemcy osiągnęły chyba górną granicę swoich możliwości – przy wzroście PKB o 0,6 proc. kdk i 2,1proc. rdr wszystkie „miękkie” wskaźniki koniunktury (typy PMI czy Ifo) wskazują na boom gospodarczy. Z wieloletniej stagnacjo-recesji wychodzą nawet Francja i Włochy, które w drugim kwartale odnotowały wzrost PKB odpowiednio o 1,7 proc. rdr i 1,5 proc. rdr. Bardzo solidne tempo ekspansji (0,9 proc. kdk i 3,1 proc. rdr) utrzymała za to gospodarka Hiszpanii, doradzająca się po potężnym kryzysie finansowym z lat 2008-13.
Miłą niespodzianką jest także holenderski renesans. Jeszcze niedawno potężnie obciążone prywatnym długiem hipotecznym Niderlandy balansowały na skraju recesji i stagnacji. A w poprzednim kwartale PKB Holandii wzrósł aż o 1,5 proc. kdk, poprawiając dynamikę roczną do 3,8 proc.
Od początku XXI wieku okresy poprawy koniunktury gospodarczej w zachodniej Europie bywały krótkotrwałe i zwykle po kilku kwartałach ekspansji wracała stagnacja lub recesja. Stary Kontynent zmaga się bowiem z zapaścią demograficzną, postępującym ograniczeniem swobody gospodarczej i rosnącymi kosztami tzw. państwa opiekuńczego skutkującymi powstaniem niespłacalnych długów. Zatem cieszmy się z obserwowanego obecnie ożywienia u naszych najważniejszych partnerów handlowych. Bo może ono nie potrwać zbyt długo.