Irlandzki PKB wzrosło w zeszłym roku o 26%. Taki wniosek płynie z oficjalnych danych tamtejszego Centralnego Urzędu Statystycznego.


Ale obserwatorzy są sceptyczni, a entuzjazm studzi nawet Ministerstwo Finansów. Komentatorzy podkreślają, że to przede wszystkim wynik tzw. inwersji podatkowej, czyli mechanizmu sprawiającego, że firmy - szczególnie ze Stanów Zjednoczonych masowo poprzenosiły swe siedziby na Szmaragdową Wyspę ze względu na niską stawkę podatku CIT.
Taka zmiana miejsca nie pociąga za sobą znaczących korzyści dla szerszej gospodarki. A, jak pisze "Financial Times", przeciętny Irlandczyk, szczególnie spoza Dublina, jej nie odczuwa. To dlatego minister finansów podkreślił, że inwersja sztucznie zawyża wielkość gospodarki kraju.
Szczególnie, że gospodarka irlandzka jest niewielka i nawet mały zastrzyk finansowy wystarczy, by wskaźniki poszybowały. A jak przypomina "Financial Times", w lutym premier Enda Kenny stracił stabilną większość parlamentarną, bo - jak twierdzi dziennik - wyborcy rozdrażnieni byli jego opowieściami o wzroście i wychodzeniu z kryzysu, których w codziennym życiu nie odczuwali.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adam Dąbrowski, Londyn/mcm/sk