Nad Monachijską Konferencją Bezpieczeństwa niczym ciemna chmura zawisło pytanie o to, czy Europa może jeszcze otrzymać miejsce przy stole rozmów na temat Ukrainy, które naprędce organizuje prezydent Donald Trump z Władimirem Putinem - napisał w niedzielę flamandzki dziennik "De Standaard".


"Trump serdecznie nie lubi większości europejskich przywódców i nie ma cierpliwości do ich niekończącej się gadaniny. Gdyby to zależało od niego, szybko zawarłby umowę z Putinem, a następnie wysłał Europie rachunek" - ocenił wydawany w Belgii po niderlandzku dziennik "De Standaard". Dlatego - jak podkreślił - nikt z Europy nie dostał zaproszenia na rozmowy rosyjskich i amerykańskich dyplomatów w Arabii Saudyjskiej.
Flamandzki dziennik zwrócił uwagę, że Amerykanie przekazali już Europie kwestionariusz, prosząc ich o wskazanie, jakie gwarancje bezpieczeństwa są w stanie dać po zakończeniu wojny. Gazeta w tym kontekście odnotowała słowa prezydenta Finlandii Alexandra Stubba, który powiedział, że "Europejczycy muszą przestać mówić, a zacząć myśleć o tym, jak należy podejść do tych rozmów".
Wysłannik do Monachium innego flamandzkiego dziennika "De Morgen" Hessel von Piekartz określił "godnym uwagi" to, że premier Holandii Dick Schoof otwarcie stwierdził, iż Haga "jest pozytywnie nastawiona do możliwego wkładu w siły odstraszania, które miałyby zapobiec nowej agresji po zawarciu ewentualnego porozumienia pokojowego". Chociaż Schoof wysunął taką propozycję z wieloma zastrzeżeniami, to zrobił to jako jeden z pierwszych międzynarodowych aktorów.
Dziennikarz "De Morgen" uznał, że tym razem konferencja w Monachium stała się "wojną na słowa". Jak odnotował, wezwania Amerykanów do robienia więcej na rzecz własnego bezpieczeństwa nie są niczym nowym. "To bolesne, ale Europa od 30 lat wie, że relacje się zmieniły. Koniec zimnej wojny, w której Europa była kluczowa, był w rzeczywistości prawdziwym punktem zwrotnym. Ludzie od dawna wiedzą, że więzi się rozluźniają" - podkreślił von Piekartz. W jego ocenie zaskoczenie europejskich liderów było więc nieco przesadzone, ale gniew jest zrozumiały.
Jeszcze w piątek francuskojęzyczny dziennik wydawany w Belgii "Le Soir" uznał, że Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa prawdopodobnie nigdy nie przyciągnęła tak dużej uwagi, bo stanowiła ona "pierwszy ważny krok w negocjacjach mających na celu osiągnięcie pokoju w Ukrainie".
"W Monachium Kijów i Europa rozstawiły pionki przeciwko Waszyngtonowi" - uznał "Le Soir". W ocenie francuskojęzycznego dziennika po pierwszej wymianie zdań między Trumpem a Putinem Europejczycy i Kijów obawiają się niekorzystnego kompromisu w sprawie Ukrainy.
Z Brukseli Magdalena Cedro (PAP)
mce/ mal/