Brytyjscy politycy lubią przypominać "specjalne stosunki" łączące Londyn i Waszyngton przynajmniej od czasu II Wojny Światowej. Te "specjalne stosunki" oznaczały osobisty sojusz Winstona Churchilla i Franklina Roosevelta, a potem Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, czy Tony'ego Blaira i George'a Busha - ten ostatni pomimo bariery politycznej między labourzystowskim premierem w Londynie i neo-konserwatywnym prezydentem USA. Ale w przypadku Camerona i Obamy brakuje podobnego elementu osobistej zażyłości.
Brytyjskie media obiegła niedawno wieść, jakoby Cameron nie przyjął kiedyś telefonu od Obamy, gdyż rozgrywał właśnie mecz tenisa z Rebeką Brooks - byłą dyrektor europejskiej gałęzi koncernu prasowego Ruperta Murdocha. Downing Street zdementowało wprawdzie te doniesienia, ale media uznały je za symptomatyczne.
Inna rzecz, że premier Cameron miałby jeszcze mniej specjalne stosunki z Mittem Romney'em. Podczas swojej tegorocznej wizyty w Londynie, Romney strzelił kilka gaff, w tym na temat stanu brytyjskich przygotowań do Igrzysk i zasłużył wręcz na publiczne ofuknięcie przez premiera Davida Camerona.
Informacyjna Agencja Radiowa(IAR)Grzegorz Drymer/Londyn/mcm/
Źródło:IAR