Klienci Tesli mają już dość czekania. Granicą cierpliwości okazał się Nowy Rok – od stycznia systematycznie rośnie liczba zgłoszeń o wypłaty złożonych depozytów na zakup modelu 3, który wciąż nie jest produkowany tak sprawnie, jak życzyłby sobie tego Elon Musk.


Na konferencji wynikowej z w ubiegłym miesiącu szef Tesli mógł w końcu pochwalić się poprawą tempa, w jakim z taśm produkcyjnych zjeżdżały kolejne egzemplarze szumnego modelu 3, który swoją ceną miał przyspieszyć elektryczną rewolucję na drogach całego świata. Choć w kwietniu tego roku faktycznie produkcja skoczyła do poziomu 2000 szt. na tydzień, to klientów, czekających na swoje auto od dwóch lat, to nie przekonało.
23 proc. rezerwacji na model 3 zostało anulowanych
Według analizy sporządzonej przez Second Measure, na wszystkie rezerwacje w Stanach Zjednoczonych aż 23 proc. z nich zostało anulowanych – zarejestrowani użytkownicy otrzymali pełny zwrot 1000-dolarowego depozytu, który wnieśli przy zapisaniu się do kolejki na nowy samochód. To jednak zapewne niepełne dane, bo, jak informują autorzy badania, odsetek osób, które z zamówienia się wycofały, ale zwrotu zaliczki nie otrzymały, znany jest obecnie tylko samej Tesli.
A ilu doczekało się własnego egzemplarza modelu 3? Zaledwie 8 proc. Choć biorąc pod uwagę problemy z produkcją i ciągłe opóźnienia można uznać, że wynik co najmniej nie szokuje.
Skąd ta ucieczka? Amerykanie stracą ulgi podatkowe na samochody Tesli
Prawdziwy exodus nastąpił jednak na początku roku. Po zapowiedzi Elona Muska, że na bazową (czyli najtańszą) wersję modelu 3 będzie trzeba czekać jeszcze dłużej, ruszyła lawina anulacji – przez całe cztery miesiące tego roku więcej klientów rezygnowało ze swojego miejsca w kolejce na samochód, niż się do niej zapisywało.


Elon Musk zapowiedział, że priorytet w produkcji będą miały droższe wersje modelu 3, bo na nich spółka lepiej zarobi – a jeśli nie zarobi, to zginie. Przypominamy, że w I kw. 2018 roku spółka odnotowała rekordową stratę finansową – blisko 800 mln dolarów amerykańskich. Droższe wersje mają poprawić rentowność produkcji – dlatego na najtańsze za 35 000 dolarów trzeba będzie poczekać dłużej.
To niestety sprawia, że rośnie ryzyko utraty preferencyjnych warunków opodatkowania dla oczekujących na swojego „elektryka dla mas”. Na początku roku media informowały bowiem, że Tesla zbliża się do progu, po którym jego auta nie będą objęte już preferencyjnymi podatkami. Standardowo Amerykanie mogą uzyskać od 2500 do 7500 dolarów (w zależności od pojemności baterii) ulgi podatkowej w formie limitu. Program obowiązuje jednak tylko samochody tych producentów, którzy nie wyprodukowali jeszcze 200 000 szt. samochodów elektrycznych – a Tesla zbliża się już do tego poziomu.
Elon Musk zapowiadał jednak, że spółka do końca roku pokaże w sprawozdaniu okresowym pierwszy zysk od czasu jej powstania. Być może priorytetyzowanie bardziej rentownych zamówień faktycznie pozwoli Tesli podreperować swoją sytuację finansową. Na weryfikację trzeba jednak poczekać do III/IV kw. tego roku.
Mateusz Gawin