Decyzja o powrocie do wieku emerytalnego na poziomie 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet wydaje się dobrą wiadomością - w końcu będziemy mogli krócej pracować. Wypacza ona jednak całą ideę systemu emerytalnego. Doprowadzi go bowiem do sytuacji, która jest niemożliwa do utrzymania w dłuższym terminie, gdzie 70 proc. obywateli dostaje coś na kształt emerytury obywatelskiej.
Podstawowym założeniem reformy emerytalnej z 1999 roku było wprowadzenie tzw. systemu zdefiniowanych składek. Oznacza on, że wysokość państwowego świadczenia emerytalnego jest obliczana jako suma wpłaconych składek powiększona o waloryzację i podzielona przez liczbę miesięcy, które statystycznie zostały do przeżycia emerytowi. Im dłużej pracujemy, tym więcej składek wprowadzimy do systemu, i tym więcej z tego systemu później wyciągniemy. Teoretycznie ma to zachęcać do tego, by przechodzić na emeryturę później niż wcześniej, ale przy niskich zarobkach Polaków i dodatkowym obniżeniu wieku emerytalnego ten system wcale nie działa tak prosto.
Kluczowe w tej sprawie są emerytury minimalne. Z założenia mają je otrzymywać najubożsi - najmniej zarabiający, których suma odłożonych składek jest zbyt niska, by późniejsze świadczenie emerytalne mogło im zapewnić przeżycie. W 2017 r. jej wysokość zostanie podniesiona do 1000 zł, więc nie są to szczególnie duże pieniądze. Jednak przy wieku emerytalnym wynoszącym 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn tacy najubożsi to 70 proc. społeczeństwa - według badań Grape UW. Gdyby wiek emerytalny został podniesiony do poziomu 67 lat dla kobiet i mężczyzn, z osób urodzonych po 1990 roku jedynie 30 proc otrzymywałoby emeryturę minimalną. Co to oznacza? Dla dużej części społeczeństwa, w szczególności dla kobiet, przy obniżonym wieku emerytalnym, nie będzie miało znaczenia, w jakim wieku zakończą aktywność zawodową. I tak ostatecznie otrzymają takie samo świadczenie.
Zatem dla 30 proc. o najniższych dochodach obniżka wieku emerytalnego to doskonała wiadomość. Według badań GRAPE UW nie będą mieć niższej emerytury, bo już teraz są uprawnieni jedynie do świadczenia minimalnego, które i tak nie może być niższe. Kolejne 40 proc. będzie miało ograniczoną motywację, by pracować dłużej po osiągnięciu wieku 60/65 lat. Dopiero wydłużenie okresu aktywności zawodowej o okres o długości nawet 7 lat pozwoli im na wybicie się poza pułap emerytury minimalnej. Może to być niewystarczająca motywacja.
ReklamaZobacz także
Jedynie najlepiej zarabiające 30 proc. społeczeństwa rzeczywiście będzie miało bodziec, by przechodzić na emeryturę później, bo będzie się to wiązało z podniesieniem ich świadczenia emerytalnego. W momencie, kiedy 70 proc. urodzonych po 1990 roku osób nie odłoży nawet tylu składek, by wystarczyło im na emeryturę minimalną, którą otrzymają, brakującą kwotę będzie musiał dołożyć budżet, czyli podatnik. Według szacunków ZUS, przy niezmienionej relacji wysokości emerytury minimalnej do średniego wynagrodzenia, w 2060 roku dopłacać do systemu będziemy 25 mld zł rocznie i to według cen z 2015 roku, czyli nieuwzględniających inflacji.
Dla sporej większości społeczeństwa, przy obniżonym wieku emerytalnym, praktycznie zniesiona zostanie zależność pomiędzy wysokością odłożonych składek a wysokością świadczenia emerytalnego. Oznacza to praktycznie wprowadzenie emerytur obywatelskich dla przeszło dwóch trzecich obywateli urodzonych po 1990 roku. Doprowadza to do absurdu obecny polski system emerytalny i sprawia, że w dłuższym terminie jego utrzymanie jest nierealne.
Jest to dobry moment, by przemyśleć całkowitą przebudowę państwowego filara systemu emerytalnego, biorąc pod uwagę różne kształty przyszłego systemu, rozważając ich wady i zalety. W pierwszej kolejności najpewniej należy rozważyć zachowanie systemu zdefiniowanej składki i powrót do podniesionego wieku emerytalnego 67 lat dla obu płci i w perspektywie dalsze jego podnoszenie.
Inną opcją jest utrzymanie obniżonego wieku emerytalnego, ale likwidacja emerytur minimalnych, aby przywrócić zależność wysokości emerytury od przepracowanego okresu i motywować ludzi do dłuższego okresu aktywności zawodowej. Przy takim układzie możliwa jest nawet całkowita likwidacja wieku emerytalnego.
Kolejną możliwością jest podążanie dalej w kierunku równej dla wszystkich i niezależnej od wpłaconych do ZUS składek emerytury obywatelskiej. Pytanie tylko, jaki wiek musielibyśmy osiągnąć by uzyskać do niej uprawnienia, żeby nie zrujnować przyszłego budżetu państwa.
Na jakiekolwiek rozwiązanie byśmy się nie zdecydowali, przy starzejącym się społeczeństwie nie powinniśmy liczyć ani na wczesną, ani na wysoką emeryturę państwową. Już teraz każdy powinien zastanowić się nad samodzielnym oszczędzaniem.


























































