Sondażowy wzrost poparcia dla Hillary Clinton oraz zwyżkujące notowania ropy naftowej poprawiły nastroje na Wall Street. Trzy główne nowojorskie indeksy zakończyły poniedziałek na wyraźnym plusie, co jednak niewiele zmienia w obrazie rynku.


Średnia przemysłowa Dow Jonesa urosła o 0,49% i zakończyła dzień na wysokości 18.239,04 pkt. Indeks S&P500 zyskał 0,46% i finiszował z wynikiem 2.163,66 pkt. Nasdaq poszedł w górę o 0,69%, osiągając na zamknięciu wartość 5.328,67 pkt.
Zieleń na Wall Street podobno zapewniły dwa czynniki; oba w zasadzie polityczne. Media głównego nurtu obwieściły, że drugą debatę prezydencką podobnie jak pierwszą „wygrała” Hillary Clinton – przyjaciółka establishmentu i częsty gość na korporacyjnej liście płac. Agencja Reuters posunęła się aż do tego, że przyznała pani Clinton 95% szans na wygranie listopadowych wyborów!
Drugim powodem do radości dla inwestorów było oświadczanie Władimira Putina, który zadeklarował poparcie Rosji dla pomysłu ograniczenia wydobycia ropy. Ceny ropy Brent wzrosły o 2,5%, osiągając najwyższy poziom od roku. Drożejąca ropa podniosła wyceny spółek naftowych oraz złagodziła obawy o kłopoty banków finansujących amerykańskich nafciarzy.
Jednakże patrząc w szerszym horyzoncie poniedziałkowe wzrosty w żaden sposób nie zmieniają obrazu rynku. Trzy główne amerykańskie indeksy od kilku tygodni dryfują w bok, tuż poniżej swych historycznych szczytów. Niektórzy dopatrują się tzw. formacji trójkąta, która w ciągu następnych kilkunastu sesji zapowiada silniejszy ruch w górę lub w dół.
Krzysztof Kolany