

Brak oszczędności długoterminowych będzie powodował w przyszłości coraz większą postawę roszczeniową społeczeństwa w stosunku do państwa. Banki nie oferują w tej chwili specjalnych form oszczędzania długoterminowego - oceniła Małgorzata Zaleska, członek zarządu NBP.

"Bo każdy, kto korzysta z długoterminowych form oszczędzania, jest bardziej odporny na chociażby zmniejszenie swoich dochodów czy na utratę pracy" - dodała.
Członkini zarządu NBP zaznaczyła, że banki "same z siebie" niewiele chcą w tym zakresie zrobić.
"Może tylko tyle, albo aż tyle, co wymusza na nich w określonej, dłuższej perspektywie Bazylea III, czy w naszym przypadku Unia Europejska, czyli pakiet CRD IV. Nie ma w tej chwili specjalnych form czy zachęt do oszczędzania długoterminowego w bankach" - powiedziała.
"Banki finansują się przede wszystkim krótkoterminowym pieniądzem, co stwarza także oczywiście pasywne ryzyko kredytowe w odniesieniu do sektora bankowego. Ale dopóki ten model finansowania będzie się sprawdzał, prawdopodobnie nadal tak będzie" - dodała.
Jej zdaniem pytaniem otwartym jest to "czy coś musi się wydarzyć, żeby coś się zmieniło?"
"Z tym przekazem trzeba także wyjść do ogółu społeczeństwa. Dotychczas społeczeństwo przede wszystkim było informowane o tym, że stać nas na wszystko. To napędzało także akcję kredytową. To z jednej strony dobrze, bo to napędza konsumpcję" - powiedziała.
"To między innymi konsumpcja była jednym z czynników, które pozwoliły przejść Polsce w miarę dobrze przez współczesny kryzys. Ale ta konsumpcja jest także w pewnym sensie konkurencyjna do oszczędzania" - dodała.
"Skoro oszczędzanie jest konieczne, trzeba uświadomić Polakom, że muszą się też do tego przyczynić. Ktoś powie, że są niskie stopy procentowe, ktoś powie, że dotychczas dochody polskiego społeczeństwa są bardzo niskie. To wszystko prawda. Ale można przypomnieć też takie odkrycie - prawo tzw. procentu składanego. Mówiąc wprost - grosz do grosza może w przyszłości stworzyć określoną sumę" - zaznaczyła Zaleska.
Dodała, że społeczeństwo musi mieć także przekonanie, że rozwiązania, które się proponuje, są rozwiązaniami trwałymi.
Zaznaczyła, że dobrowolne formy oszczędzania są trudniejsze do wdrożenia.
"Pewnie długofalowo mogłyby to przynieść efekt, ale w późniejszym okresie. To jest takie fundamentalne pytanie o gospodarkę rynkową, czy gospodarkę taką trochę nakazową. Wprowadzenie przymusu przyniosłoby określony efekt" - powiedziała.
"Coś trzeba zrobić, bo będziemy mieli bardzo poważny problem społeczny, jak również problem indywidualnych osób. W tym przypadku tak naprawdę trzeba patrzeć na to kompleksowo, bo jeśli obciążymy pracodawców kolejnymi kosztami, to wzrosną koszty po ich stronie" - dodała.
"Dotychczas Polska konkuruje w dużym stopniu na rynkach międzynarodowych niskimi kosztami. Przymusowe programy byłyby rozwiązaniem. Ale trzeba dobrze pomyśleć, kto i w jakim stopniu ma ponosić koszty takiego programu" - zaznaczyła Zaleska. (PAP)
jba/ mj/ jtt/




























































