Wtorkowa sesja na nowojorskich parkietach zakończyła się sporym rozczarowaniem. Zamiast kontynuować wzrosty amerykańskie indeksy zakończyły dzień tuż poniżej kreski.


Zaczęło się bardzo obiecująco. Tuż po otwarciu S&P500 rósł o blisko 3,5%. To lepiej niż nieźle, zważywszy na fakt, że dzień wcześniej nowojorskie indeksy poszły w górę po przeszło 7%. Giełdowe byki utrzymywały indeksy na sporym plusie mniej więcej do połowy dnia. Potem zaczęło się powolne osuwanie, które pod koniec handlu przeistoczyło się w desperacką walkę o zakończenia dnia ponad kreską.
Ostatecznie to się nie udało. S&P500 zakończył wtorkową sesje 0,16% poniżej poziomu z poniedziałkowego zamknięcia. Dow Jones osunął się o 0,12%, a Nasdaq Composite stracił 0,33%. Niby niewiele, ale jeśliby wziąć jako punkt odniesienia poziomy z otwarcia, byłaby to mocno spadkowa sesja. W rezultacie na wykresie dziennym powstały niezbyt miłe dla oka świeczki, grożące zatrzymaniem trwającego dwa tygodnie odreagowania po marcowym krachu.
- Ryzyka po stronie spadków są większe niż szanse na wzrosty patrząc z poziomu, na którym dzisiaj się znajdujemy. Chciałbym przypomnieć, że w 2008 roku w czwartym kwartale również mieliśmy wiele rajdów w górę, nazywałem je +rajdami rynku niedźwiedzia+, niektóre z nich były po 20 proc., ale rynek nie osiągnął dna aż do marca 2009 roku - powiedział David Kostin, strateg rynków akcji Goldman Sachs.
Tym razem nie wystarczyła sama nadzieja, że szczyt pandemii Covid-19 prawdopodobnie jest już za nami. Owszem, w wielu krajach liczba nowych zakażeń od kilku dni maleje. Kolejne europejskie rządy prezentują harmonogramy znoszenia ograniczeń podstawowych praw człowieka, których wprowadzenie w marcu doprowadziło do zatrzymania światowej gospodarki. Wygląda na to, że Europa zachodnia „wróci do interesu” do w drugiej połowie kwietnia, nieznacznie wyprzedzając Stany Zjednoczone.
Tyle że wtedy nadejdzie czas na szacowanie strat, jakie gospodarce wyrządziły pochopne i przesadne zakazy przemieszczania się i przymusowe zamykanie przedsiębiorstw. Wciąż aktualne pozostają szacunki mówiące o dwucyfrowym spadku aktywności gospodarczej na przełomie pierwszego i drugiego kwartału. Skalę załamania inwestorzy będą dopiero szacować w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Jest możliwe, że wywołana działaniami władz recesja będzie straszniejsza w skutkach od koronawirusa.
- Inwestorzy od początku bessy na rynku starają się skupiać na pozytywnych informacjach. Naszym zdaniem mamy do czynienia z wielkim przywróceniem równowagi na rynkach akcji i obligacji – skomentował Ed Yardeni, prezes i główny strateg inwestycyjny w Yardeni Research cytowany przez PAP.
W grze pozostają także drukarki banków centralnych i nadzwyczajne programu kreacji nowego długu. Dzień po tym, jak Rezerwa Federalna zapowiedziała skupowanie od banków kredytów dla małych firm, Departament Skarby poprosił Kongres o dodatkowe 250 miliardów dolarów awaryjnej pomocy dla drobnego amerykańskiego biznesu. Pieniądze te rząd USA uzyska emitując obligacje, które w ilościach pół biliona tygodniowo skupuje Fed płacąc za nie świeżo wykreowanymi USD.
Krzysztof Kolany