Nieudzielenie kredytu spowodowane jest często przez same firmy, przedstawiające projekty nieodpowiedniej jakości, pokazujące prognozy oparte jedynie na życzeniach. Przyczyną jest także strategia stosowana przez banki, głównie tych z zagranicznym akcjonariatem, które bazują na krótkookresowej orientacji na maksymalizację zysku, wycofując się z finansowania branż i firm wysokiego ryzyka. Uzyskanie finansowania na okres przekraczający 3 lata jest niemal niemożliwe, zwłaszcza dla małych i średnich przedsiębiorstw – nie posiadających historii kredytowej i wymaganych zabezpieczeń, wynoszących 2,5-3-krotność kredytu.
Wina jednak nie rozkłada się tylko na dwie strony. Przedsiębiorstwa nie są w stanie sprostać rosnącemu fiskalizmowi, banki wiążą regulacje nadzorcze, dotyczące rezerw – obowiązkowych i celowych.
Kiedy przedsiębiorstwo znajdzie się w kłopotach, powstaje kwestia restrukturyzacji i udziału w niej banku. Postawy bankowców są różne. Dobrze wie o tym Zygmunt Kwiatkowski, prezes Zakładów Azotowych w Puławach. W tym roku popadły one w kłopoty, notując nawet straty. Z trzech kredytujących banków każdy zachował się inaczej. Pierwszy natychmiast rozpoczął negocjacje w sprawie zabezpieczeń i dalszej obsługi długu, wspólnie z firmą monitoruje jej sytuację. Drugi poinformował o wypowiedzeniu umowy, dając jednak Zakładom czas na znalezienie innych sposobów finansowania. Trzeci przysłał kurierem zawiadomienie o drastycznym zmniejszeniu kredytu.
Prezes obserwuje różne rynkowe zachowania tych banków. Pierwszy kredytuje nie tylko znane firmy, ale angażuje się również w nowe projekty. W przypadku pomysłu Azotów zaproponował stworzenie osobnej spółki – dla wyłączenia projektu z mającej kłopoty firmy – i zaangażował się w nią kapitałowo. Drugi nie konkuruje na rynku ceną, lecz dodatkowymi produktami. Trzeci wreszcie oferuje kredyty po niemal dumpingowych cenach. Pierwszy bank pozyskał we mnie wiernego klienta – podkreślił Z. Kwiatkowski.
Co na to wszystko banki? Zdaniem Sławomira Sikory, prezesa AmerBanku, istotne dla zachowania banku wobec klienta jest to, czy rozmowa z nim odbywa się w czasie koniunktury, czy – jak obecnie – dekoniunktury. Jakiekolwiek postulaty wobec banku w tej ostatniej sytuacji są mało skuteczne. Znajduje się on bowiem pod presją regulatorów rynku – głównie nadzoru bankowego. Nie jest dla niego istotne, czy firma obsługuje kredyt, ale w jakiej sytuacji się znajduje. Regulatorzy nie widzą bowiem różnicy między kłopotami przejściowymi a trwałymi.
Wiceprezes PKO BP Krzysztof Markowski przyznaje, że banki nie umieją współpracować z firmami, mającymi kłopoty. Działalność pionów restrukturyzacyjnych często ogranicza się do windykacji długu. Według niego należałoby zastanowić się nad zmianą metodologii oceny zdolności kredytowej. Bazuje ona na danych, określających stan firmy – głównie na sprawozdaniach przekazywanych do GUS. Tymczasem należałoby oceniać dynamikę – np. przepływy pieniężne – co byłoby lepszą podstawą do oceny możliwości późniejszej spłaty kredytu.
Według K. Markowskiego korzystne byłoby stworzenie przez banki i władze państwowe wspólnego systemu wspierania polskich przedsiębiorstw – funduszy gwarancyjnych i poręczeniowych. Trudno bowiem oczekiwać w obecnej sytuacji ułatwień w zaciąganiu kredytów. Z jednej strony są wymogi nadzorcze, z drugiej – właściciele, oczekujący zwrotu z zaangażowanego kapitału.
Przemysław Szubański