

Kilka dni temu prezes Tesli zapewniał, że jego firma w perspektywie 10 lat może być jak Apple. Tymczasem według najnowszych pogłosek to Apple prędzej pójdzie w ślady Tesli, a nawet jeszcze dalej.

Jak informuje "Wall Street Journal", Apple poważnie zastanawia się nad wejściem na rynek samochodów o napędzie elektrycznym. Według anonimowego źródła, na które powołuje się amerykański dziennik, gigant z Cupertino już prowadzi rozmowy ze specjalistami z branży oraz dostawcami podzespołów, a na dodatek pod koniec roku uruchomił specjalne laboratorium, które pracuje właśnie nad projektem motoryzacyjnym.
Samochód z nadgryzionym jabłkiem na masce miałby być wyposażony w technologię "autopilota". W podobnym kierunku zmierzają projekty innych gigantów technologicznych zainteresowanych branżą motoryzacyjną, w tym np. Google'a, oraz "tradycyjnych" potentatów tej branży z Daimlerem i VW na czele.
Póki co przedstawiciele Apple'a dementuje wszelkie pogłoski łączące najdroższą giełdową spółkę na świecie z samochodami elektrycznymi. Analitycy i komentatorzy od dawna jednak wskazują, że kalifornijska firma już dawno nie wypuściła na rynek niczego przełomowego, a jednocześnie jej rezerwy finansowe wynoszą ok. 180 mld dolarów.
Oficjalnie potwierdzonym "nowym dzieckiem" Apple'a jest natomiast zegarek. Jak w trakcie prezentacji ostatnich zaskakująco dobrych wyników finansowych powiedział prezes Tim Cook, pierwsze urządzenia, które do działania wymagać będą sparowania z iPhonem, trafić maja do klientów w kwietniu. Cena wersji podstawowej wyniesie 349 dolarów.
Michał Żuławiński