Podczas gdy uwaga mediów głównego nurtu skupia się na tłumach Amerykanów, tratujących się na przedświątecznych wyprzedażach, inwestorzy zdążyli zdyskontować pierwsze od niemal dekady podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.


Tłumy „łowców okazji” walczących o zakup jak największej ilości przecenionych towarów, to standardowy obrazek amerykańskiego „Czarnego Piątku”, czyli pierwszego dnia po Święcie Dziękczynienia rozpoczynającego sezon bożonarodzeniowych wyprzedaży w USA.
Ale tym razem oprócz telewizorów, telefonów, zabawek czy ubrań przeceniono coś jeszcze: amerykańskie obligacje skarbowe.


Rentowność papierów 2-letnich podskoczyła do 0,94%, osiągając najwyższą wartość od ponad 5 lat. Jeszcze dwa miesiące temu amerykańskie dwulatki płaciły niespełna 0,6%. Skok rentowności (czyli spadek cen) o ponad 50% w ciągu zaledwie 60 dni to na rynku obligacji prawdziwy szok. Jeszcze dynamiczniej wzrosła rentowność półrocznych bonów skarbowych, która z 0,2% odnotowanych pod koniec sierpnia spadła do zaledwie 0,06% miesiąc temu, a dziś wynosi 0,37%.


Rosnące rentowności (i spadające ceny) obligacji na krótszym końcu krzywej terminowej oznaczają jedno: najważniejszy rynek finansowy świata jest gotowy na pierwszą od czerwca 2006 roku podwyżkę stopy funduszy federalnych. Rynek kontraktów terminowych wycenia szansę na podwyżkę w grudniu na 77,5%, a podwyżka do końca stycznia wyceniana jest jako niemal pewna.
Oczywiście jest pewna szansa, że Komitet Otwartego Rynku znów zlęknie się własnego cienia i nie odważy się zerwać z polityką zerowych stóp procentowych, serwowanych gospodarce od grudnia 2008 roku. Jednak nawet wszechmogący Fed rzadko kiedy waży się przeciwstawić oczekiwaniom rynków finansowych.
Same podwyżki niewiele jednak zmienią: po notowaniach kontraktów terminowych można spodziewać się stopy funduszy federalnych rzędu 0,85% na koniec 2016 roku i niespełna 1,25% w październiku 2017. Oznacza to, że przez następny rok cena kredytu w USA nadal będzie niższa niż kiedykolwiek wcześniej przed rokiem 2008.