Decyzja KNF o wykluczeniu akcji Hawe z obrotu stała się decyzją ostateczną. Tym samym od 2 czerwca spółki nie zobaczymy w gronie notowanych na GPW.


Decyzja o wykluczeniu Hawe podjęta została jeszcze 27 marca 2018 roku. Komisja nałożyła wówczas także 700 tys. zł kary na spółkę. Argumentowano, że Komisja stwierdziła nieprawidłowości w wykonywaniu obowiązków informacyjnych. Naruszenia dotyczyły raportów z lat 2014-15. Dodatkowo spółka nie publikowała raportów w kolejnych latach. - Komisja oceniła, że wszystkie naruszenia miały charakter rażący - napisano wówczas. Szerzej o przewinieniach Hawe można poczytać tutaj.
Ówczesna decyzja nie była jednak ostateczna, a Komisja czekała na ruch spółki. Ta poinformowała jednak, że od kary się nie odwoła. W związku z brakiem pojawienia się środka odwoławczego decyzja o wykluczeniu i karze stała się ostateczną, o czym KNF poinformował w komunikacie z 22 maja 2018 roku.
- Zgodnie z ww. decyzją z dnia 27 marca 2018 r., skutek w postaci wykluczenia akcji spółki z obrotu następuje po upływie 30 dni od dnia, w którym ww. decyzja stanie się ostateczna, a więc od dnia upływu terminu na wniesienie środka odwoławczego od decyzji z dnia 27 marca 2018 r., co nastąpiło w dniu 2 maja 2018 r. Tym samym ostatnim dniem obrotu na rynku regulowanym akcjami spółki Hawe SA powinien być dzień 1 czerwca 2018 r. Wykluczenie akcji z obrotu na rynku regulowanym powinno zatem nastąpić z dniem 2 czerwca 2018 r - czytamy w komunikacie KNF.
Źle wymierzona kara?
Przeciw zawieszeniu notowań protestowali m.in. inwestorzy zrzeszeni w Porozumieniu Akcjonariuszy Hawe. - Jako zrzeszeni porozumieniem drobni akcjonariusze stanowczo składamy sprzeciw obu decyzjom, jako głęboko godzące w naszą prywatną sytuację ekonomiczną. Sprawcą powstałej sytuacji w Hawe SA, w tym niepublikowanie raportów finansowych, jest zarząd spółki oraz członkowie rady nadzorczej składający się z konkretnych osób z imienia i nazwiska, które ponoszą osobistą odpowiedzialność za powstały stan spółki i to oni powinni ponieść konsekwencje zaniechań, a nie my akcjonariusze - czytamy w oświadczeniu, o którym na początku kwietnia informowaliśmy na Bankier.pl
Autorom apelu nie sposób przyznać racji, karanie spółek, to bowiem de facto karanie ich akcjonariuszy, a nie konkretnych osób. Można tutaj znaleźć prostą analogię do burd stadionowych. Zamiast karać sprawców, zamyka się stadion. Z karaniem spółek jest podobnie. To przecież nie one, a konkretne osoby winne są przewinień. Taki sposób karania zwiększa poczucie bezkarności i przez to kara nie pełni prewencyjnej roli, czyli nie zniechęca kolejnych osób do popełnienia podobnej przewiny.
Galimatias wokół Hawe
W sprawie konkretne nazwiska jednak się pojawiają. Hawe karę chce przerzucić na zarządcę sądowego, który nadzorował podmiot. - Spółka w dniu 20 kwietnia 2018 r. złożyła pozew o zapłatę 700 000 zł przeciwko Wojciechowi Makuciowi i nie wyklucza wniesienia kolejnych powództw przeciwko byłemu zarządcy - informowano w kwietniu. Warto jednak pamiętać o konflikcie na linii zarząd-zarządca. Ten pierwszy, reprezentowany przez Pawła Paluchowskiego, miał być odcięty przez zarządce od kanału ESPI, w którym to przecież sprawozdania się pojawiają. Z drugiej strony sam Paluchowski także krystalicznie czysty nie jest. Wręcz przeciwnie, jego historia na GPW to problemy prowadzonych przez niego spółek, a ostatnio pojawiła się nawet kara od KNF. Otrzymał on 300 tys. zł za... brak raportów
To może być koniec historii Hawe na GPW. Teoretycznie zarząd przekonuje, że "po ustabilizowaniu sytuacji i zorganizowaniu odpowiedniego zaplecza finansowego spółka podejmie działania zmierzające do powrotu akcji spółki do obrotu na rynku regulowanym GPW". Pytanie jednak, czy sytuację ustabilizować się uda. Spółka jest w fatalnej sytuacji finansowej. Warto dodać choćby, że w sierpniu 2017 roku Sąd Rejonowy umorzył postępowanie upadłościowe wobec Hawe, a jako podstawę umorzenia uznał, że spółka nie posiada środków na pokrycie bieżących kosztów postępowania upadłościowego. W ESPI Hawe przekonywało, że pracuje obecnie zarówno nad propozycjami układowymi, jak i zaległymi raportami, pozytywnych efektów tych prac póki co jednak nie widać.
Adam Torchała