Nie minął tydzień, od kiedy nowa Komisja Europejska pod kierunkiem Jean-Claude'a Junckera zaczęła urzędowanie, a już doznała pierwszego wstrząsu. Został on wywołany przeciekami o praktykach podatkowych Luksemburga, w czasie, gdy premierem był tam Juncker.
Według wyników dziennikarskiego śledztwa, opisanych w czwartek przez około 40 europejskich gazet, w latach 2003-2012 ponad trzysta firm, w tym Pepsi, Apple, Amazon, czy Ikea zawarło z władzami Luksemburga tajne umowy, dzięki którym płaciły one bardzo niskie podatki. Wskutek takich praktyk państwa, gdzie przedsiębiorstwa te osiągały zyski, straciły miliardy euro niezapłaconych podatków - wynika z ustaleń Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarstwa Śledczego (ICIJ). Dochodzenie nazwano Luxemburg Leaks (LuxLeaks).
Po tych rewelacjach w Brukseli zawrzało, bo premierem Luksemburga w czasie, gdy umowy te były zawierane z koncernami, był Jean-Claude Juncker, przewodniczący nowej Komisji Europejskiej, która zaczęła urzędowanie 1 listopada. Od kryzysu finansowego UE stara się zaostrzyć walkę z uchylaniem się od płacenia podatków, bo na tym procederze kraje członkowskie tracą około 1 biliona euro rocznie. Jednym z celów KE Junckera są zaś działania na rzecz większej harmonizacji w UE w dziedzinie podatków.
"Te rewelacje są ciosem dla wiarygodności nowego przewodniczącego Komisji i jego zdolności do działania w interesie publicznym" - oświadczył w czwartek europoseł frakcji Zielonych w europarlamencie Sven Giegold. Jego zdaniem fakt, że Juncker był premierem Luksemburga w okresie, gdy międzynarodowe korporacje mogły się cieszyć ze specjalnych przywilejów podatkowych w tym kraju, czyni go bezpośrednio za to odpowiedzialnym. Jego zdaniem Juncker może odpokutować tylko - inicjując stanowcze działania przeciwko dumpingowi podatkowemu.
Sam szef KE nie zdecydował się w czwartek w południe spotkać z dziennikarzami na konferencji prasowej Komisji; odwołano nawet jego zaplanowany udział w brukselskiej debacie o przyszłości UE, chociaż oficjalnym powodem była choroba jego partnera w debacie, byłego szefa KE Jacquesa Delorsa.
Przez blisko godzinę rzecznik KE Margaritis Schinas starał się odpowiadać na pytania brukselskich dziennikarzy o to, czy KE przyjrzy się ponad 300 przypadkom opisywanym przez media, czy Juncker jako "ojciec chrzestny luksemburskiego systemu podatkowego" będzie pomagał w postępowaniu Komisji albo czy nadal będzie miał odwagę, by przekonywać miliony obywateli krajów UE, których budżety straciły przychody wskutek praktyk Luksemburga, że słuszna jest polityka zaciskania pasa w dobie walki z kryzysem.
Schinas przekonywał, że Juncker przyjął doniesienia o wynikach dziennikarskiego śledztwa ze spokojem, zaś Komisja "wykona swoją robotę" i będzie badać, czy systemy zachęt podatkowych - czy to w Luksemburgu czy w innych państwach UE - nie łamią unijnych zasad konkurencji. Według rzecznika odpowiedzialna za prowadzenie tych postępowań jest komisarz ds. konkurencji Margarethe Vestager, a Juncker nie zamierza w te postępowania ingerować.
"Juncker jest przewodniczącym Komisji Europejskiej i jest zdeterminowany, aby zapewnić przestrzeganie reguł przez wszystkich" - podkreślił rzecznik. Przypomniał, że w ostatnich miesiącach urzędowania poprzednia KE wszczęła postępowania w sprawie możliwych korzyści podatkowych, udzielanych koncernom Amazon i Fiat Finance and Trade przez w Luksemburg. Dodał, że podobne szczegółowe dochodzenia wszczęto także w sprawie podatków płaconych przez koncerny Apple i Starbucks w Irlandii i Holandii, dlatego przypadek Luksemburga nie jest wyjątkowy - wyjaśniał rzecznik.
Media komentują jednak, że Juncker - który obiecywał przecież, że jego Komisja będzie "polityczna" - nie uniknie tak łatwo politycznych pytań. "Juncker nie może wykręcić się od odpowiedzialności. Przez dwadzieścia lar był nie tylko premierem, ale tez ministrem finansów swojego kraju. W czasach jego rządów mały Luksemburg stał się międzynarodowym mocarstwem finansowym: Jeszcze w 1980 r. sektor finansowy prawie tam nie istniał, dziś Luksemburg jest drugim co do wielkości centrum inwestycyjnym po USA, gdzie zarządza się majątkiem o wartości blisko trzech bilionów euro. To jest konsekwencją nad wyraz korzystnych ustaw podatkowych" - napisał w czwartek niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Afera LuxLeaks może osłabić też pozycję Junckera wobec tych unijnych przywódców, których jeszcze kilka dni temu skrytykował: premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona oraz premiera Włoch Matteo Renziego.
Zdaniem dyrektora brukselskiego think tanku Bruegel Guntrama Wolffa na razie trudno ocenić, czy wiarygodność nowego szefa KE ucierpi w wyniku afery LuxLeaks. W rozmowie z PAP zwraca on uwagę, że nie wiadomo, w jakim stopniu Juncker był zaangażowany w działania, które pozwalały korporacjom płacić zaniżone podatki w Luksemburgu.
"Jest też pytanie o to, co dokładnie zostało ujawnione. Czy to były nielegalne praktyki? Czy to być może tylko odzwierciedlenie systemu, w którym zdecentralizowane polityki podatkowe były wykorzystywane zgodnie z prawem przez międzynarodowe firmy?" - zastanawia się ekspert. Przypomina, że Luksemburg wraz z Irlandią zawsze blokowały propozycje zmierzające do zharmonizowania systemów podatkowych w UE. Jego zdaniem to, że w Unii każdy kraj nalicza podatki w oparciu o inne zasady księgowe, jest jądrem problemu, który przy tej okazji został naświetlony.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
awi/ stk/ kot/