10 lat temu Polską rządził Donald Tusk, na świecie szalał kryzys finansowy, a Robert Lewandowski debiutował w kadrze Leo Beenhakkera. Jak widać, przez ten czas wiele się zmieniło, ale dwie rzeczy pozostały bez zmian: kwota wolna oraz próg podatkowy w PIT.


Od ponad 10 lat w przypadku 90% podatników kwota zwolniona z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT – podatek od przychodów z pracy) utrzymywana jest bez zmian na śmiesznie niskim poziomie 3 091 złotych. Oznacza to, że miliony Polaków co roku płacą coraz wyższy podatek. W dodatku często nie mając świadomości tego faktu.
W praktyce kwota wolna działa w ten sposób, że pomniejsza podatek do zapłaty. Przykładowo, jeśli w 2018 roku twoje zarobki brutto wyniosły 36 000 złotych (czyli 3 000 zł/m-c brutto), to po odliczeniu składek na ZUS (4 935,6 zł) musisz zapłacić PIT od kwoty 31 064,40 zł. Przy stawce 18% do zapłaty miałbyś 5 591,60 zł minus odliczalna część składki zdrowotnej. Ale dzięki kwocie wolnej pomniejszasz swoje zobowiązanie podatkowe o całe 556 złotych i dwa grosze. Gdyby przez poprzednie 10 lat kwota wolna rosła przynajmniej w tym samym tempie co oficjalna inflacja CPI, to w 2018 roku wzrosłaby do 3 810 zł. Zatem od podatku mógłbyś sobie odliczyć 685,86 zł, a więc o 23% więcej.


Przeczytaj także
Może nie jest to kwota powalająca w skali jednostki, ale fakt niezmienności i tak już śmiesznie niskiej kwoty wolnej od PIT jest symbolem podejścia władzy do wyborców. Dla jasności dodajmy, że władzy zarówno tej, jak i poprzedniej. W kampanii wyborczej z 2015 roku prezydent Andrzej Duda wprost stawiał postulat podniesienia kwoty wolnej. Postulat podniesienia kwoty wolnej do 8000 zł w swoim expose zawarła premier Beata Szydło.
Obietnice PiS-u zostały (nie)zrealizowane w sposób bardzo odległy od oczekiwań. Od 2017 roku kwota wolna od podatku została podniesiona do 6 600 złotych, ale tych, którzy w ciągu roku zarobili mniej niż minimum egzystencji oszacowane na... mniej więcej 6600 zł (czyli ok. 550 zł/m-c). Kwota wolna wzrosła także dla osób o przychodach z pracy w przedziale 6,6 tys. do 11 tys. zł brutto rocznie.
Przeczytaj także
Zatem ok. 90% podatników nie skorzystało z wyższej kwoty wolnej. Co więcej, osoby wpadające w wyższy próg podatkowy zostały objęte redukcją kwoty wolnej, co oznaczało dla nich podwyżkę podatków. Zaś ludzie zarabiający ponad 127 tys. zł w ogóle utracili przywilej odliczenia kwoty wolnej, w ten sposób de facto finansując jej podwyżkę dla najmniej zarabiających podatników.
Przeczytaj także
Dodajmy jeszcze, że kwota wolna w Polsce pozostaje śmiesznie niska w porównania z innymi krajami Europy. Nawet w poturbowanej przez kryzys Grecji i Portugalii jest ona kilkukrotnie wyższa niż w Polsce i sięga 20-30% średniej pensji w tych krajach. W bardziej przyjaznych dla nisko opłacanych pracowników jurysdykcjach (Irlandia, Finlandia, Wielka Brytania) kwota wolna stanowi 40-50% przeciętnego wynagrodzenia, a na Cyprze i Malcie przekracza 70%. W Polsce wynosi niespełna 6%.
Kwota wolna w innych europejskich krajach | ||
---|---|---|
Kraj | w EUR | w PLN |
Irlandia | 16 500 | 70 648 |
Wlk. Brytania | 13 494 | 57 775 |
Finlandia | 13 000 | 55 662 |
Malta | 11 900 | 50 952 |
Luksemburg | 11 265 | 48 233 |
Austria | 11 000 | 47 099 |
Niemcy | 9 000 | 38 535 |
Portugalia | 7 091 | 30 362 |
Francja | 5 963 | 25 532 |
Hiszpania | 5 150 | 22 051 |
Grecja | 5 000 | 21 409 |
Portugalia | 4 104 | 17 572 |
Polska | 722 | 3 091 |
Jak nie wyrżnąć w podatkowy próg
Drugą niezmienną kwestią podatkową pozostał próg podatkowy, który po raz ostatni został podniesiony w roku 2007! Od tego czasu wynosi on 85 528 złotych. Kto w ciągu roku kalendarzowego zarobi więcej, ten płaci 32% od każdej zarobionej złotówki powyżej tej kwoty. Do początków XXI wieku władza utrzymywała najwyższy próg podatkowy na wysokości mniej więcej trzykrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Dodajmy, że do roku 2009 istniały dwa progi podatkowe i trzy stawki PIT: 19%, 30% i 40%.
A ponieważ nominalne zarobki Polaków cały czas rosną (co jest prawdą dla całej populacji pracującej, ale już niekoniecznie dla każdego pracującego), to coraz więcej podatników „wpada” w drugi próg podatkowy. Aby znaleźć się w doborowym towarzystwie „dobrze zarabiających”, 10 lat temu trzeba było otrzymywać równowartość 2,4-krotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W 2017 r. wystarczyło tylko 1,66 średniej, a rok temu prawdopodobnie już tylko 1,55 średniej (przy założeniu, że w 2018 roku wzrost płac w całej gospodarce był taki sam, jak w sektorze dużych przedsiębiorstw niefinansowych).


Ktoś może powiedzieć, że jego to nie dotyczy, bo nie zarabia nawet tej mitycznej „średniej krajowej”. Ci, którzy tak sądzą, powinni przeprowadzić prosty eksperyment myślowy. Jeśli próg podatkowy nie zostanie podniesiony przez następne 10 lat, to przy założeniu utrzymania nominalnej dynamiki wynagrodzeń z poprzednich 10 lat (4,8%) w wyższy próg podatkowy wpadną wszyscy zarabiający średnią krajową!
Z łatwością można sobie też wyobrazić scenariusz, w którym to realne płace stoją w miejscu, ale na skutek wyższej inflacji (np. 5-7% rocznie) nawet zarabiający płacę minimalną wpadną w 32-procentowy podatek. Zresztą nominalny wzrost wynagrodzeń nie tylko tylko pochodną poprawy wydajności pracy i lepszej koniunktury. Swoje robi także permanentny spadek siły nabywczej współczesnego pieniądza - aby tylko utrzymać poziom życia, musimy nominalnie zarabiać coraz więcej.