Jesteś fotografem-amatorem, masz swój zespół muzyczny, a może uwielbiasz pisać? Internet daje ci wiele możliwości spieniężenia swojego talentu. Pozbądź się jednak złudzeń: nie wystarczy być średniakiem, by z tworzenia "dzieł" czerpać sensowne pieniądze.
1. Bądź jak Natalia Siwiec - sprzedawaj zdjęcia
Chcesz, by twoje zdjęcia zdobiły portale internetowe, a przy okazji zasilały twój budżet? Możesz umieścić je w jednym z banku zdjęć. Są to strony, które oferują komercyjny dostęp do materiałów graficznych z możliwością ich wykorzystania do ilustrowania stron internetowych, produkcji reklam czy plakatów. Zdjęcia, które widzisz przy tym artykule, również pochodzą z jednego z banków zdjęć.
Cena za jedno zdjęcie waha się od kilku do nawet kilkuset dolarów. Autorzy otrzymują prowizję sięgającą 15-70 procent. Ale zarobek nie jest taki prosty. Najlepsze serwisy, chcąc utrzymać wysoki poziom oferowanych zdjęć, prowadzą selekcję autorów. Jeśli uda się nam przez nią przejść, musimy jeszcze trafić w gusta klientów - dopiero to gwarantuje zarobek. Niektóre serwisy nie przeprowadzają selekcji, mogą jednak wymagać od nas zapłaty za miejsce na serwerze.
Do najpopularniejszych serwisów, które pośredniczą w sprzedaży zdjęć, należą iStockphoto, Shutterstock, Corbis, Depositphotos i Shutterfly.
2. Nagrywaj filmy do YouTube
Od pewnego czasu YouTube pozwala zarabiać na filmach, które zamieszczamy w serwisie. Dzięki mariażowi z Google'em przy materiałach wideo mogą się pojawiać reklamy obsługiwane przez system AdSense. Niestety, nie wystarczy zamieścić teledysk Justina Biebera i liczyć na setki tysięcy odwiedzin. Konieczne jest posiadanie pełnych praw do komercyjnego wykorzystania klipu. Odpadają zatem "hity internetu", trailery filmowe, a nawet covery znanych utworów (bo zawierają ścieżkę dźwiękową chronioną prawem autorskim).
Nawet jeżeli stworzymy unikatowy materiał, przebicie się z nim może być trudne. Szacuje się, że w każdej minucie w YouTube ląduje... 400 minut materiału. Ale internet jest nieprzewidywalny. Nawet, zdawałoby się, najbardziej banalne filmy potrafią zebrać setki tysięcy wejść - i to w Polsce. Przykładem może być materiał pt. "to je amelinium", obejrzany ponad 2,5 mln razy. Nagrana w Stanach Zjednoczonych "rozmowa" dwóch bobasów zebrała 76 milionów klików.
3. Pisz teksty na fora i strony internetowe
Wyszukiwarki w pewnym sensie zniszczyły internet - obecnie tysiące stron nie zawierają żadnych sensownych treści i mają na celu jedynie wypozycjonowanie witryny. Dotyczy to przede wszystkim stron sprzedażowych i firmowych. W tym celu firmy zlecają copywriterom pisanie tekstów, które pomogą wypromować witrynę w wyszukiwarce.
Stawki nie są jednak zbyt atrakcyjne - za tzw. "precle", czyli artykuły niskiej jakości, po prostu zawierające słowa kluczowe, możemy zarobić od 3 do 10 zł za 1000 znaków. Wyżej wyceniane są treści, do których można dostać się już ze strony głównej. Za napisanie unikatowych i specjalistycznych artykułów można zarobić nawet kilkaset złotych, ale bez odpowiedniej wiedzy trudno sprostać takiemu wyzwaniu. W dodatku liczba zleceń nie jest zbyt duża w odróżnieniu od chętnych do pracy - wielu studentów próbuje w ten sposób dorobić, przez co stawki nie są konkurencyjne.
Na stronach z ogłoszeniami dla freelancerów można znaleźć również zlecenia od właścicieli forów internetowych. Często są gotowi zapłacić za publikowanie postów, które skłonią innych użytkowników do podjęcia dyskusji. Niektóre firmy płacą również za napisanie regulaminu witryny lub tworzenie opisów produktów, zwykle w sklepach internetowych.
Oprócz typowych stron z ogłoszeniami o pracę teksty można sprzedać w witrynach zajmujących się takimi zleceniami. Jedną z takich stron jest TextMarket.pl. Wielu freelancerów uruchamia własne witryny, w których znaleźć można oferty - jeżeli twoja strona dobrze się wypozycjonuje, będzie to już wskazówką dla klienta, że warto z tobą współpracować.
4. Nagrywaj muzykę i pisz e-booki
Piszesz książki do szuflady lub nagrywasz muzykę w garażu? Możesz spróbować sprzedać swoje utwory. Istnieją serwisy, które pozwalają umieszczać je na swoich stronach. Prowizja dla twórcy może sięgać nawet ponad 70 procent ceny. Problem w tym, że ceny e-booków, których autorami są zupełnie nieznane osoby, rzadko przekraczają 5 złotych. Podobnie jest z utworami muzycznymi. Nie byłoby problemu, gdyby handel odbywał się na masową skalę. Rynek rządzi się jednak swoimi prawami - trudno znaleźć klientów, którzy zapłacą nawet kilka groszy za kota w worku.
Najpopularniejszym serwisem, w którym możemy sprzedawać swoją muzykę, jest iTunes. Istnieją też polskie odpowiedniki, takie jak Soho.pl czy SoundPark.pl. W serwisie Beezar.pl oprócz plików muzycznych możemy sprzedać również e-booki.
Internet daje twórcom sporo możliwości na spieniężenie swojego talentu. Niestety, szansa to nie to samo co sukces. O ile freelancing w branży IT jest nieźle płatny, a rozsądnych pieniędzy można się dorobić choćby sprzedając swoją aplikację na Androida, o tyle na rynku dzieł, które można określić jako humanistyczne, przebijają się tylko najlepsi. Śpiewać każdy może, pisać też. Ale mało kto chce za to płacić.
Mateusz Szymański
Bankier.pl