Międzynarodowi obserwatorzy z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) zarzucili w poniedziałek władzom Albanii nadużycia zasobów państwowych w związku z niedzielnymi wyborami parlamentarnymi, a państwowym mediom - brak zróżnicowanego i uczciwego relacjonowania procesu wyborczego.


„Chociaż wybory były dobrze zorganizowane, nasi obserwatorzy dostrzegli szeroko zakrojone zastraszanie i nadużywanie zasobów publicznych w trakcie kampanii” - powiedział Lamberto Zannier, szef misji ODIHR (instytucji OBWE) w Albanii.
„Pojawiły się liczne zarzuty wywierania presji na wyborców, zwłaszcza pracowników sektora publicznego” — dodano w oświadczeniu obserwatorów.
Chociaż głosy są nadal liczone, rządząca Partia Socjalistyczna premiera Ediego Ramy zdecydowanie prowadzi obecnie w walce o 140 miejsc w jednoizbowym parlamencie Albanii. Najnowsze dane, po przeliczeniu ponad 50 procent głosów, dają Socjalistom 52,76 proc., a drugiej, koalicji partii prawicowych z Partią Demokratyczną na czele, 34,01 proc. głosów wyborców.
Wygrana ugrupowania Ramy dałaby mu bezprecedensowy czwarty mandat do utworzenia rządu.
Portal Balkan Insight zauważył w analizie powyborczej, że większość kandydatów Partii Socjalistycznej to urzędnicy państwowi, zawodowi politycy lub pracownicy administracji publicznej.
„Prawie żaden z kandydatów startujących z ramienia opozycji nie był pracownikiem sektora publicznego, co podkreśla wyraźne wykorzystanie pracy w sektorze publicznym w celu zdobycia głosów albo wywarcia presji na osoby zajmujące stanowiska w budżetówce” - ocenił portal.
Przywódca opozycyjnej Partii Demokratycznej, Sali Berisha, zasugerował, że może zakwestionować wyniki wyborów. Na poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział, że "kryteria wyborcze zostały bezlitośnie naruszone" i że jego partia zdecyduje, jak zareagować "po przeliczeniu ostatniego głosu".
Jakub Bawołek (PAP)
jbw/wr/
























































