RPP nie odpuszcza walki z inflacją i nasza determinacja nawet wzrosła – powiedział w rozmowie z Bankier.pl członek RPP Henryk Wnorowski. Podkreślił też, że nie ma i nie było takiego pomysłu, aby porzucić 2,5-procentowy cel inflacyjny.


Bankier.pl:
Czy zgadza się pan z opinią prezesa NBP, pana Adama Glapińskiego, który na
ostatniej konferencji prasowej powiedział, że w Polsce w tej chwili nie ma
inflacji? W sensie miał na myśli, że najprawdopodobniej jesteśmy w celu
inflacyjnym.
Henryk Wnorowski: To może być niebezpieczne tak wprost oceniać opinie prezesa.
Ale tak na poważnie, ja powiem w ten sposób: być może prezes wie coś więcej. Natomiast
jeśli opierać swoje opinie na prostym prognozowaniu czy przedłużaniu trendów,
to jest wysoce prawdopodobne, że odczyt marcowy taki właśnie będzie. Być może w
dniu konferencji pana prezesa jeszcze nie byliśmy dokładnie w celu, ale 31
marca jest wysoce prawdopodobne, że tak właśnie będzie.
Pytanie jak długo się w tym celu utrzymamy? Została podana informacja, że wraca 5-proc. VAT na żywność, więc najprawdopodobniej z tego celu już w kwietniu wyjdziemy. Kiedy w pana opinii inflacja trwale powróci do celu inflacyjnego?
Przy tym drugim pytaniu zamieścił pan słowo, które jest tutaj słowem kluczem, a jest nim „trwałość”. My tutaj nie świętujemy osiągnięcia punktu na chwilę. Prawdziwy sukces jest wtedy, kiedy temu osiągnięciu można będzie przypisać przymiotnik trwałości. My - mam na myśli Radę Polityki Pieniężnej - jesteśmy na tym całkowicie skoncentrowani.
Natomiast narracja z ostatniego okresu jest taka, że w 2024 roku pojawią się impulsy, które doprowadzą do odwrócenia trendu i powróci wzrost inflacji. Już w listopadzie 2023 formułowano takie oczekiwania ze względu na impuls popytowy. Media to robiły, a także niektórzy ekonomiści i niektórzy politycy. Okazało się to nieprawdziwe. Nic takiego się nie zdarzyło i ja się z tego cieszę. Ten impuls popytowy nie jest już dzisiaj tak mocno eksponowany. Natomiast powszechnie wraca się do dwóch impulsów kosztowych, tak je nazwijmy. Pierwszy - impuls za sprawą przywrócenia VAT-u na żywność - i drugi – impuls za sprawą likwidacji dopłat do cen energii.
Jeśli chodzi o VAT na żywność, to moje stanowisko jest takie, że spodziewam minimalnego odzwierciedlenia tego w cenach. Przez ostatnie lata w naszym kraju dominowała narracja, że sprzedawca, który spotka się z impulsem kosztowym, ma moralne prawo do zrekompensowania sobie tego kosztu w wyższych cenach. A przecież to jest rynek, to jest biznes i to jest koniunktura. I są raz lepsze okresy, raz są gorsze w prowadzeniu biznesu. To nigdy nie jest tak, że jest tylko dobrze. Mówiąc dalej, prawda jest taka, że sprzedawcy żywności, zwłaszcza sieci sklepów detalicznych, mieli przez ostatnie dwa lata bardzo dobry czas. To nawet prezes Lagarde mówiła o inflacji marż w tym okresie. Sprzedawcy potrafili sobie wypracować bardzo wysokie marże i teraz oni muszą się nimi podzielić, aby zachować wolumeny.
To chyba właśnie w tej chwili widzimy. Przynajmniej w handlu detalicznym, gdzie dwie sieci dyskontów rozpoczęły coś na kształt wojny cenowej.
Dokładnie. Kiedy sieci zauważyły po grudniu to, o czym mówiłem wcześniej, że ta powszechnie oczekiwana eksplozja popytu nie nastąpiła, zaczęły walczyć o wolumen. Prawda jest taka, że z wolumenu nikt nie chce rezygnować, następuje więc eskalacja walki. Mam takie przekonanie, że to nie jest walka na jakiejś tam minimalnej rentowności. Ale też nie jestem jakimś marzycielem, żeby oczekiwać, że wszyscy sprzedawcy cały VAT przyjmą na siebie. Ale nie możemy akceptować takiego myślenia, że to będzie taki impuls jeden do jednego. Tym się nie martwię.
Wróćmy do celu inflacyjnego. Przez ostatnie lata wysokiej czy też bardzo wysokiej inflacji pojawiły się wątpliwości, czy rzeczywiście Rada Polityki Pieniężnej jest zdeterminowana do powrotu do tego 2,5-procentowego celu inflacyjnego. Czy też może usatysfakcjonuje się odczytem rzędu 3,5%, czy może jeszcze innym? Czy na forum Rady dyskutowana jest w ogóle zmiana celu inflacyjnego?
Takie sygnały też do mnie docierały, że Rada być może coś tutaj odpuszcza. Są one całkowicie nieprawdziwe. Myśmy podkreślali chyba nawet po każdym posiedzeniu, że jesteśmy zdeterminowani. A teraz ta determinacja Rady nawet wzrosła. Wiemy, że cel inflacyjny to jest kwestia umowna. W różnych gospodarkach cele inflacyjne są ustalane na różnym poziomie. I to ma swoje uzasadnienie. W Polsce przyjęliśmy ten poziom i to też ma swoje uzasadnienie.
Czy na posiedzeniach Rady było dyskutowane jakieś odejście od celu? Nie, w ogóle nie ma takiego pomysłu. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że ten cel 2,5-procentowy plus minus jeden punkt procentowy jest dobrze ustalony w Polsce na tę sytuację, na ten poziom naszego rozwoju.
Skoro przez ostatnie 5 lat ten cel z różnych powodów był przekraczany, to czy nie pojawiła się pokusa, aby przez kolejne kilka lat utrzymywać inflację poniżej 2%? Tak aby w długim terminie znów osiągnąć średnią na poziomie 2,5%? Czy taka dyskusja się pojawiła?
Nie, nie pojawiła się i tak naprawdę nawet nie widzę przesłanki czy argumentu, żeby należało to w tej chwili podejmować, przynajmniej na posiedzeniach Rady. Ja powiem tak: jest co robić, jest czym się martwić, jest co obserwować. Naprawdę mamy się czym zajmować. Gdy osiągniemy ten etap, że można będzie odpowiedzialnie stwierdzić, że jesteśmy na trwałe w celu, to można będzie może popracować nad koncepcjami teoretycznymi. To jest przyszłość, której ja w tej chwili nie widzę.
To przejdźmy może do bliższej przyszłości. Czy potrafi pan określić scenariusz, w którym doszedłby pan do wniosku, że te stopy procentowe należałoby jednak podnieść, aby sprowadzić inflację do celu? Co takiego musiałoby się wydarzyć, aby taka decyzja zapadła?
Moja natura optymisty nie pozwala mi prowadzić swojego rozumowania w tym obszarze. Uważam, iż aktualny poziom stóp jest właściwy i dobrze służy utrwalaniu inflacji w celu. Oczywiście rzeczywistość jest cały czas bardzo dynamiczna i różne rzeczy negatywne mogą się wydarzyć zarówno w otoczeniu zewnętrznym, jak i wewnętrznym, ale traktuję to czysto teoretycznie. Powiem szczerze, że nie widzę w ogóle, jakby można było w dzisiejszej sytuacji próbować uzasadniać pomysł podwyżki stóp procentowych. To byłoby jakieś karkołomne zadanie.
Jak długo zatem ten poziom stóp będzie właściwy? Kiedy możemy spodziewać się jakiejś zmiany? Jeżeli nie w górę, to w takim razie może w dół?
Można powiedzieć, że jesteśmy na początku roku i mówienie czegoś na pewno w kontekście końca tego roku jest dużym wybieganiem w przyszłość. Jest za wcześnie, żeby można było powiedzieć, że na pewno stopy do końca roku będą utrzymane na dotychczasowym poziomie. Możliwe jest, że w pewnym momencie tego roku pojawią się przesłanki, jeśli nie obniżki, to przynajmniej do bardzo poważnej dyskusji o tej obniżce. Natomiast musimy nabrać większego przekonania co do trwałości obniżenia inflacji do celu.
Czy Rada pracuje nad jakąś strategią wyjścia z programu skupu obligacji? Czy planowane jest przedstawienie jakiegoś harmonogramu wygaszenia tego programu, coś na wzór tego, co teraz robi Rezerwa Federalna czy Europejski Bank Centralny?
Ten temat nie był przedmiotem poruszanym na Radzie. Nie ma takich prac. Nie ma takiego na ten moment zamysłu. Jeśli chodzi o te operacje otwartego rynku, to tutaj jest podział ról pomiędzy Radą Polityki Pieniężnej i zarządem Narodowego Banku Polskiego. Nie ma w tej chwili żadnych propozycji ze strony zarządu do Rady dla ustalenia jakichś nowych ram.
Bardzo dziękuję za rozmowę.