Dwa tygodnie przed posiedzeniem Federalnego Komitetu Otwartego Rynku inwestorzy z Wall Street wstrzymali oddech. Nowojorskie indeksy utrzymują się tuż poniżej historycznych szczytów w oczekiwaniu na coraz bardziej wątpliwą podwyżkę kosztów kredytu.


Środowa sesja na nowojorskich parkietach nie miała historii. Dla porządku odnotujmy, że S&P stracił dwie setne procenta (-0,02%) i zakończył dzień praktycznie bez zmian na poziomie 2.186,15 pkt. Dow Jones osunął się o 0,06%, a Nasdaq zyskał 0,15%.
Była to sesja pozbawiona istotnych publikacji makroekonomicznych. Ukazała się jedynie fedowska Beżowa Księga. Ten anegdotyczny raport o stanie amerykańskiej gospodarki nie wniósł niczego nowego.
„Warunki na rynku pracy w większości dystryktów pozostają napięte, z umiarkowanym wzrostem zatrudnienia odnotowanym generalnie. Presja na wzrost płac uległa nasileniu i ogólnie była umiarkowana, z raportowanym szybszym wzrostem w przypadku pracowników o konkretnych specjalizacjach” - czyli generalnie nic nowego.
Przedstawiciele Rezerwy Federalnej nie byliby jednak sobą, gdyby nie spróbowali zmienić nastawienia rynku po kiepskich danych makro za sierpień. Esther George oraz Jeffrey Lacker dość mocno sugerowali, że wrześniowa podwyżka stóp pozostaje w jadłospisie. Rynek kontraktów terminowych wycenia jej szanse na zaledwie 18%.
Krzysztof Kolany

























































