Lofty - wydanie drugie, delikatniejsze
We Wrocławiu trwa właśnie intensywna kampania marketingowa nowej, dużej inwestycji mieszkaniowej. W dzielnicy, która dotąd cieszyła się wątpliwą sławą mają powstać lokale dla wymagających klientów. Całą kampanię okraszono hasłem „pierwsze soft-lofty we Wrocławiu”. Składając razem: niegrzeszącą od lat urodą dzielnicę, luksusowo brzmiące lofty oraz enigmatyczny przedrostek „soft-„ można się pogubić, dla kogo ta oferta.

Źródło: Photodisc / Thinkstock
Lofty to dawne fabryki (przędzalniami, browarami, piekarniami itd.) przerobione na lokale mieszkaniowe, w założeniu kierowane do zamożnych klientów szukających nieprzeciętnych rozwiązań. Ostatnio jednak ta oferta zyskuje nowy, bardziej popularny wymiar. Postindustrialne obiekty przyzwyczaiły nas do dość surowej aranżacji wnętrz i sporych rozmiarów otwartej przestrzeni - słynne łódzkie Lofty u Scheiblera, które rozpoczęły modę na mieszkanie w ten sposób, powierzchnią były często bliskie jednorodzinnemu domowi. Jeszcze dziś dostępne są tu dziesiątki ponad 120-metrowych przestrzeni. Tymczasem w powstającej we Wrocławiu Nowej Papierni ani jeden lokal nie przekroczy 100 metrów. Za to - w odpowiedzi na rynkowe warunki - pojawi się cała masa mieszkań o połowę mniejszych, z trzydziestokilkumetrowymi loftami włącznie.
Na szczęście dla inwestorów, nie ma jednej definicji albo też jest ich zbyt wiele, stąd loftem może być też to, co nie jest ani „supernowoczesnym apartamentem”, ani „dużym mieszkaniem o wysokim standardzie”. Ba, loft nie musi być już nawet osadzony tam, gdzie mieścił się przemysł. Przedrostek soft- ma usprawiedliwiać odejście od faktycznego industrialu w stronę współczesnej miejskiej zabudowy mieszkaniowej, przypominającej tylko „oryginalny klimat XIX-wiecznego Wrocławia”, z „mieszkaniami sięgającymi wysokością 3m”.
Apartament, tylko mały
– Słowo apartament strasznie się zdewaluowało i żeby go używać w pełni odpowiedzialnie budynek, który się tym mianem określa powinien posiadać kilka zasadniczych cech – twierdzi architekt Zbigniew Maćków. – Najważniejsza jest dobra lokalizacja, poza tym standard i "struktura" mieszkania, zatem przede wszystkim wysokość - nie 2,50 metra, przy których nawet w dużym pokoju człowiek czuje się klaustrofobicznie – przekonuje Maćków, doskonale wiedząc, ile pseudoapartamentowców powstaje w każdym większym mieście.

Mieszkania ponad innymi - dosłownie
Równie liberalna staje się oferta penthouse’ów. Ultranowoczesny wieżowiec, ostatnie piętro, widok na miasto i przeszklone ściany mieszkania z tarasem to już tylko wspomnienie po zagranicznych produkcjach kinowych. Co prawda na ostatnim dostępnym, 48. piętrze wrocławskiego Sky Tower przygotowano ponaddwustumetrowy apartament z 3 sypialniami i 2 łazienkami i panoramą za oknem, ale już w Marina Mokotów penthouse zajmuje 3. i 4. kondygnację budynku. I to raczej przykłady tego drugiego typu można by mnożyć.

Źródło: iStockphoto / Thinkstock
Nadawanie inwestycjom mieszkaniowym znamion wyjątkowości to naturalne, zdrowe i zrozumiałe posunięcie rynkowe deweloperów. Pod warunkiem, że nie zaczyna bratać się z absurdem. Elitarność w polskim nieruchomościowym wydaniu coraz częściej ma związek jedynie z nazwą. Lofty są soft, apartamenty - mini, a penthousy na wyciągnięcie ręki. Dzięki temu już chwilę później - na potrzeby innych klientów i odmiennych okoliczności rynku - mogą grać rolę pełnoprawnych mieszkań dla każdego. Ot, taka wyjątkowość w uniwersalnym wydaniu.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl
