Wysoki Trybunał Zjednoczonego Królestwa orzekł, że wszelkie kroki brytyjskiego rządu ws. Brexitu, m.in. dotyczące jego zainicjowania, wymagają zgody parlamentu.


Postanowienie Trybunału sprawia, że proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE może się opóźnić, ponieważ gabinet Theresy May będzie musiał zasięgnąć opinii parlamentu.
Taki scenariusz powszechnie interpretowany jest jako perspektywa „łagodniejszego Brexitu”, co wynika z potencjalnych ustępstw władzy wykonawczej na rzecz legislacyjnej. Sam wniosek o rozpatrzenie prawa parlamentu do ewentualnego zaakceptowania procesu wychodzenia z UE złożyli zwolennicy pozostania Wielkiej Brytanii w Unii.
Trybunał przyznał rządowi Theresy May prawo do złożenia apelacji od dzisiejszego orzeczenia, z którego brytyjskie władze skorzystają. Rządowy prawnik poinformował już, że Sąd Najwyższy rozpatrzy skargę w dniach 5-8 grudnia.
Na informację o udziale parlamentu w procesie wychodzenia z UE błyskawicznie zareagował rynek walutowy. Oddalająca się perspektywa „twardego Brexitu” sprawia, ze funt wyraźnie się umacnia – kurs GBP/USD zbliżył się do 1,25 dolara. Z kolei cena brytyjskiej waluty wyrażona w złotych wspięła się ponad 4,86 zł, co odpowiada niemal miesięcznemu maksimum.


Funt utrzymał zwyżki po decyzji Banku Anglii, który nie zmienił parametrów polityki monetarnej. Bank Anglii utrzymał główną stopę procentową bez zmian na rekordowo niskim poziomie 0,25% i pozostawił limit programu skupu obligacji skarbowych (QE) na poziomie 435 mld funtów.


"Dzisiejsza decyzja dotyczy nas wszystkich - nie tylko mnie i mojego zespołu, ale Wielkiej Brytanii i przyszłości nas wszystkich. (...) Ta sprawa dotyczyła procesu, a nie polityki" - powiedziała Gina Miller, liderka aktywistów, którzy wnieśli sprawę do Trybunału.
Wyrok uznawany jest za porażkę premier May. Jej rzeczniczka podkreśliła jednak, że rząd nadal planuje rozpocząć procedurę wychodzenia z UE przed końcem marca 2017 roku i nie uważa, że czwartkowa decyzja pokrzyżuje te plany.
"Naszym planem jest uruchomienie artykułu 50. traktatu lizbońskiego do końca marca, uważamy, że harmonogram prawny na to pozwoli. Naszym zamiarem nie jest pozwolenie, aby to (orzeczenie - PAP) doprowadziło do fiaska harmonogramu" - powiedziała rzeczniczka.
W toku dyskusji w Izbie Gmin i Izbie Lordów posłowie będą mogli modyfikować proponowaną ustawę, zmuszając rząd do ewentualnych ustępstw wobec dotychczas przyjętej linii tzw. twardego Brexitu, opierającego się na ograniczeniu swobody przepływu osób i opuszczeniu wspólnego rynku Unii Europejskiej.
Proeuropejscy politycy mają większość w obu izbach parlamentu, co może spowodować, że będą próbowali opóźnić uruchomienie procedury wyjścia z UE - do czasu uzyskania satysfakcjonujących gwarancji dotyczących przyszłych relacji ze Wspólnotą, znacząco opóźniając dotychczasowe plany rządu.
"Zmierzamy w kierunku pół-Brexitu. Jestem coraz bardziej zaniepokojony, widząc posłów ze wszystkich partii, którzy mówią, że tak właściwie to powinniśmy pozostać w ramach wspólnego rynku i wpłacać pieniądze do unijnego budżetu. Myślę, że to może być początek procesu świadomej zdrady 17,4 miliona wyborców przez klasę polityczną" - oświadczył ustępujący lider eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigel Farage.
Posłowie opozycji, którzy byli zwolennikami pozostania w UE, podkreślili jednak, że nie zamierzają wykorzystać czwartkowego wyroku do zmiany podjętej w czerwcowym referendum decyzji wyborców.
"Ta decyzja podkreśla to, jak ważne jest, aby rząd przedstawił w parlamencie swoją pozycję negocjacyjną. Partia Pracy szanuje decyzję Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej, ale musi być zachowana przejrzystość procesu i odpowiedzialność parlamentu dotycząca warunków Brexitu" - powiedział lider laburzystów Jeremy Corbyn.
"Jest niezwykle istotne, aby rząd przedstawił swoje stanowisko, zanim dojdzie do głosowania" - wtórował mu przywódca partii Liberalnych Demokratów Tim Farron.
Dodał jednak, że jego partia oczekiwałaby ponownego referendum na koniec dwuletniego procesu negocjacyjnego po uruchomieniu procedury wyjścia z UE.
"Brytyjczycy zagłosowali za opuszczeniem Unii Europejskiej, ale nie za kierunkiem dalszej podróży - dlatego jest niezwykle istotne, aby dać im ponownie prawo głosowania nad ostatecznym porozumieniem, oferując szansę odrzucenia nieodpowiedzialnego Brexitu, który zaszkodziłby gospodarce i miejscom pracy" - powiedział Farron.
Z kolei rzecznik centrolewicowej Partii Walii (Plaid Cymru) ds. Brexitu Jonathan Edwards ocenił, że ostateczne decyzje powinny zapaść nie tylko w parlamencie brytyjskim w Westminsterze, ale także w każdym z parlamentów regionalnych: Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.
Według części dziennikarzy - m.in. Eleanory Garnier i Johna Pienaara z BBC, Patricka Wintoura z "Guardiana" i Sama Coatesa z "Timesa" - czwartkowa decyzja Trybunału "znacząco" zwiększa szanse na przedterminowe wybory parlamentarne.
Spekuluje się, że May mogłaby skrócić kadencję parlamentu, aby w przedterminowych wyborach uzyskać dla Partii Konserwatywnej większość w Izbie Gmin i jednoznaczny mandat dla wyjścia kraju ze Wspólnoty.
Największe firmy bukmacherskie obniżyły stawkę na przedterminowe wybory w 2017 roku, zwiększając prawdopodobieństwo takiego wydarzenia z 10 proc. do 33 proc.
Michał Żuławiński
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ jhp/ kar/
IAR