Spotkanie Trump-Putin to porażka prezydenta USA i zwycięstwo przywódcy Rosji. Mogło być gorzej, nie ma katastrofy - ocenił prof. Roman Kuźniar z UW. Dodał, że Trump zachowywał się jak uczniak, który nie wie co powiedzieć, podczas gdy Putin to „stary wyjadacz”.


W piątek prezydent USA Donald Trump spotkał się z przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Politycy określili swoje rozmowy jako „konstruktywne”, ale nie podali konkretnych uzgodnień. Trump zaznaczył, że zgodzili się w wielu sprawach, ale kilka ważnych kwestii pozostało nierozwiązanych. Przed szczytem prezydent USA zapowiadał, że jego celem jest osiągnięcie zawieszenia broni i groził Rosji srogimi konsekwencjami, jeśli do niego nie dojdzie.
- Spotkanie było całkowicie jałowe i całkowicie niepotrzebne. Gdyby oceniać to spotkanie przez pryzmat wcześniejszych zapowiedzi Trumpa, to jest to całkowita porażka Trumpa. Bez wątpienia, bo niczego z tego, o czym opowiadał, o czym mówił, co zapowiadał, nic nie zostało przyjęte, ustalone – powiedział PAP prof. Roman Kuźniar, politolog i wykładowca z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.
Jak podkreślił, nie zostały osiągnięte żadne konkretne efekty: ani wstrzymania ognia, ani szczytu trójstronnego, ani też nie został potwierdzony wyjazd Trumpa do Moskwy. - Spotkanie zakończyło się na niczym – zaznaczył prof. Kuźniar.
Jego zdaniem Trump poniósł porażkę, a zwycięzcą jest Putin. - On to spotkanie wygrał, chociaż niczego na szczęście nie uzyskał, żadnych koncesji ze strony Trumpa – podkreślił ekspert.
Gen. Polko: Trump pokazał, że można mieć wszystkie atutowe karty w ręku i przegrać
Prezydent USA Donald Trump pokazał, że można mieć wszystkie atutowe karty w ręku, a i tak przegrać, bo nic nie ustalono. To jak w pokerze, gdzie decyduje strategia – powiedział PAP b. dowódca GROM gen. Roman Polko, komentując szczyt Trump - Putin.
Wyjaśnił, że zwycięstwo przywódcy Rosji polegało na tym, że on „na terenie Trumpa, na wyjeździe”, przedstawił swoje racje i je obronił, a ponadto wrócił do gry jako partner do rozmów. - Zamiast siedzieć w więzieniu w Hadze, jest podejmowany przez przywódcę najpotężniejszego mocarstwa, który to przywódca wyraźnie przy nim jest słabeuszem – dodał prof. Kuźniar.
Zwrócił uwagę, że było to widoczne, gdy obaj po spotkaniu przedstawiali swoje oświadczenia. - Było widać, że Putin jest bardzo pewny siebie, pyszałkowaty wręcz, rozluźniony, optymistyczny, dużo mówił, podczas gdy Trump po prostu jak taka typowa Pytia, która nie ma co powiedzieć, plótł trzy po trzy, nie miał nic konkretnego do powiedzenia – ocenił ekspert.
Porównał Trumpa do ucznia, który musi powiedzieć coś przed klasą, ale się wstydzi i „plecie”, bo nie ma przygotowanej odpowiedzi. - To było dosyć żenujące, biorąc pod uwagę wcześniejsze występy Trumpa, pewnego siebie „zadufka” – zauważył politolog.
- Zgadzając się na takie spotkanie na własnym terenie, zapowiadając różne rzeczy i niczego z tego nie osiągając, to oczywiście jest to jednoznaczna porażka Trumpa – zauważył politolog.
Dodał, że prezydent USA nie potwierdził też składanych obietnic nałożenia sankcji na Rosję i wyciągnięcia wobec niej surowych konsekwencji. Ocenił jednocześnie, że spotkanie nie zakończyło się porażką Stanów Zjednoczonych w tym sensie, że niczego Rosji nie oddali. - Zakończyło się porażką samego prezydenta Trumpa i zwycięstwem Putina, ale to jest zwycięstwo wizerunkowe - dodał.
Zapytany czy brak wymiernych efektów jest zaskoczeniem zaznaczył, że już wcześniej, przed spotkaniem, przewidywał, że to będzie spektakularne fiasko. - Spotkanie tak się zakończyło – spektakularnym fiaskiem z punktu widzenia zakładanych wcześniej celów - w odniesieniu do wojny, do agresji Rosji na Ukrainę. Natomiast być może są jakieś ustalenia odnoszące się do stosunków rosyjsko-amerykańskich i amerykańsko-rosyjskich, bo to również było przedmiotem rozmów – zauważył profesor.
Podkreślił, że „nie był to zupełny blamaż, czy kompromitacja Trumpa, jak w Helsinkach”, ale Trump wypadł bardzo słabo. - To było smutne widowisko, ale na szczęście bez katastrofy dla Ukrainy, bez katastrofy dla Europy – ocenił politolog. Jak wyjaśnił, „nie trzeba będzie niczego odkręcać”.
Zauważył jednocześnie, że szkoda, że Trump nie przymusił swojego gościa – Putina, „przynajmniej do jakichś deklaracji jeśli chodzi o rozejm”. - Bo to jest najważniejsze – zawieszenie broni, przerwanie ognia. Nic z tych rzeczy nie zostało ustalone – skonkludował profesor.
Agnieszka Pipała (PAP)
api/ agz/




























































