Szwajcarska waluta znów jest w cenie. Popyt na franka skłonił prezesa Szwajcarskiego Banku Narodowego do werbalnej interwencji. Analitycy są przekonani, że SNB interweniuje też jak najbardziej realnie na otwartym rynku, aby nie dopuścić do dalszego umocnienia franka.


Władze monetarne Szwajcarii znów zdradzają objawy zaniepokojenia sytuacją walutową. Szef szwajcarskiego banku centralnego Thomas Jordan powiedział, że rosnące ryzyko polityczne zwiększa popyt na bezpieczne aktywa. A frank szwajcarski słynie ze swojego statusu „bezpiecznej przystani”.
Jordan ponownie podkreślił, że frank szwajcarski jest „przewartościowany” i że SNB podtrzyma zniechęcającą do kupowania franka politykę ujemnych stóp procentowych. Jednakże globalni inwestorzy nierzadko gotowi są zapłacić „opłatę” w postaci ujemnego oprocentowania za możliwość przechowania kapitału w ultrabezpiecznych szwajcarskich obligacjach skarbowych.
Do takich decyzji skłania ich coraz bardziej niestabilna sytuacja polityczna w Europie, gdzie w tym roku odbędą się wybory w Holandii, Francji, Niemczech i zapewne także we Włoszech. Pod te obawy podłączają się spekulacyjnie nastawieni uczestnicy rynku, otwierając krótkie pozycje na parze euro-frank (czyli zakład na umocnienie CHF). To sposób na grę pod wynik francuskich wyborów prezydenckich, które wygrać może kandydatka Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Tego typu wypowiedzi przedstawicieli banków centralnych nazywane są „werbalnymi interwencjami”. W ten sposób władze monetarne ostrzegają uczestników rynku, że w imię swoich priorytetów gotowe są interweniować na rynku, aby osłabić lub umocnić krajową walutę.
Jednakże eksperci nie mają wątpliwości, że SNB już od przynajmniej kilku tygodni aktywnie działa na rynku walutowym, sprzedając franki w celu zatrzymania aprecjacji swojej waluty wobec euro. – Widzimy aprecjację franka szwajcarskiego. Szwajcarski Bank Narodowy musiał interweniować, aby zapobiec dalszej aprecjacji – stwierdził Steven Saywell z BNP Paribas cytowany przez Bloomberga.
Odciski palców SNB widać na wykresie pary euro-frank, która od połowy lutego odbija się od strefy wsparcia zlokalizowanej w pobliżu 1,0630. To poziom nieprzypadkowy. Właśnie w tej strefie SNB interweniował dzień po brytyjskim referendum, gdy widmo Brexitu nagle stało się realne i wystraszyło inwestorów.


W poniedziałek rano euro było wyceniane na 1,0701 franka, czyli stosunkowo bezpiecznie powyżej strefy 1,063. Przy kursie euro zbliżonym do 4,30 zł na polskim rynku międzybankowym przekładało się to na franka po 4,02 zł. Od początku lutego notowania kursu CHF/PLN pozostawały względnie stabilne i wahały się w przedziale 4,00-4,07 zł.
Krzysztof Kolany