REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

OPINIASpotkanie na Alasce ma posmak arktycznej Jałty

2025-08-14 10:00, akt.2025-08-14 10:13
publikacja
2025-08-14 10:00
aktualizacja
2025-08-14 10:13

Piątkowe spotkanie Trump-Putin na Alasce ma posmak arktycznej Jałty i kończy z polityką „nic o Ukrainie bez Ukrainy” - powiedział PAP Michael Carpenter, były dyrektor Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA ds. europejskich. Jego zdaniem rezultatem rozmów będzie nie przełom, a dalsze opóźnienie nałożenia sankcji.

Spotkanie na Alasce ma posmak arktycznej Jałty
Spotkanie na Alasce ma posmak arktycznej Jałty
fot. Jeenah Moon / /  Reuters / Forum

Były wieloletni doradca poprzedniego prezydenta USA Joe Bidena i były ambasador USA w OBWE w rozmowie z PAP przyznał, że z pesymizmem i obawą czeka na piątkowe spotkanie na Alasce. Jak ocenił, spotkanie z Donaldem Trumpem legitymizuje Władimira Putina, przywódcę oskarżonego o zbrodnie wojenne, przełamuje jego izolację dyplomatyczną na Zachodzie, a przede wszystkim przywołuje na myśl układy takie jak te zawarte w Monachium 1938 roku i w Jałcie w 1945 roku.

- To, co przyniesie ten szczyt - co moim zdaniem jest bardzo niefortunne - to stworzenie wrażenia, że spotykają się dwa światowe mocarstwa decydujące o innym kraju bez obecności jego przywódcy. Ma to więc posmak i wygląd arktycznej Jałty - powiedział Carpenter.

Jak dodał, obawy przed takim scenariuszem nie są bezpodstawne, bo i prezydent USA, i przywódca Rosji myślą w kategoriach stref wpływu i prawa siły.

- Nawet jeśli prezydent Trump zadzwoni do prezydenta (Ukrainy Wołodymyra) Zełenskiego dwie sekundy po zakończeniu spotkania (z Putinem - PAP), to nadal powstaje wrażenie, że wielkie mocarstwa dogadują się w sprawie innych krajów ponad ich głowami. To niefortunny precedens, ponieważ polityka USA za poprzedniej administracji opierała się na zasadzie „nic o Ukrainie bez Ukrainy” i my trzymaliśmy się tej polityki - zaznacza były ambasador.

Według niego szanse na to, że na Alasce dojdzie do przełomu, są nikłe, bo Putin de facto nie zrezygnował ze swoich maksymalistycznych żądań ani z celu podporządkowania sobie całej Ukrainy. Jak ocenił, szanse są tym mniejsze, że rosyjskie wojsko przełamało linię frontu w okolicy miejscowości Dobropilla w obwodzie donieckim, nawet jeśli jest to tylko sukces taktyczny. Carpenter nie wykluczył, że Putin zdobędzie się na symboliczny gest, np. na wycofanie wojsk z obwodu sumskiego Ukrainy, gdzie Rosjanie zajmują jedynie niewielki obszar.

- Putin kieruje się jednak następującą zasadą: „co moje, to moje, a co twoje, to też moje”. I to właśnie stosuje w tej sytuacji, tego właśnie chce. Chce, żeby Ukraina zasadniczo oddała swoje terytorium Rosji, i nie zamierza iść w zamian na żadne realne ustępstwa - ocenił.

Carpenter nie wierzy też, że w przypadku braku przełomu w rozmowach na Alasce dojdzie do zaostrzenia sankcji przeciwko Rosji. Uważa, że Putin wykorzysta szczyt, by w dalszym ciągu symulować gotowość do rozmów, przeciągać je i opóźniać wdrożenie nowych sankcji.

- To może być wręcz preludium do złagodzenia sankcji USA wobec Rosji, jeśli prezydent Trump uzna, że Putin działa w dobrej wierze - a oczywiście tak nie jest. Nadal bardzo zależy mu na podporządkowaniu sobie Ukrainy. Ale znowu, jeśli prezydent USA, dysponując całym aparatem informacyjnym, będzie w stanie przedstawić narrację sugerującą, że Putin faktycznie działa w dobrej wierze, może to stać się pretekstem do zniesienia sankcji wobec Rosji - mówi rozmówca PAP.

Komentując brak bezpośredniego zaangażowania państw europejskich w rozmowy, Carpenter skrytykował ich brak odwagi i przyzwyczajenie do pozimnowojennego stylu myślenia, że nie mogą nic zrobić bez Stanów Zjednoczonych.

- Europa może zrobić wiele i mam dość słuchania o tym, że nie może. Europejskim przywódcom brakuje woli politycznej. Brakuje im strategicznej dalekowzroczności, by podjąć oczywisty krok, który muszą podjąć, by wzmocnić bezpieczeństwo Ukrainy, czyli przejąć zamrożone 300 miliardów euro Rosji i wykorzystać te aktywa do sfinansowania obronności Ukrainy - mówi były dyplomata. - Część z nich mogłaby obejmować zakup (...) zaawansowanego sprzętu. Część mogłaby obejmować inwestycje we własną bazę przemysłową w zakresie obronności Ukrainy. Część mogłaby obejmować produkcję europejskich systemów uzbrojenia. Jest jednak oczywisty krok, który europejscy przywódcy mogliby podjąć już dziś, gdyby chcieli - dodał.

Francja: spotkanie Trumpa i Putina nie powinno być postrzegane jako nowa Jałta

Spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Rosji Władimira Putina nie należy postrzegać jako nowej Jałty – powiedział PAP ekspert think tanku Eurocreative Aurelien Duchene. Jego zdaniem kraje europejskie zdołały wywrzeć presję na Trumpa i zapobiec zawarciu umowy przez Rosję i USA za plecami Ukrainy.

W piątek ma dojść do spotkania prezydenta USA z przywódcą Rosji. Szczyt ma odbyć się w bazie wojskowej w Anchorage na Alasce.

- Nie wydaje mi się, aby podczas tego spotkania zapadły konkretne decyzje – zastrzegł Duchene z francuskiego think tanku specjalizującego się w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej. Jak ocenił, do zapowiedzianej przez Trumpa wymiany terytoriów między Rosją a Ukrainą raczej nie dojdzie.

- Analizując poprzednie spotkania prezydenta USA, np. z dyktatorem Korei Północnej Kim Dzong Unem w Singapurze, można spodziewać się, że przywódca USA poruszy wiele tematów niedotyczących Ukrainy, np. związanych z Iranem – zaznaczył. Jego zdaniem oczekiwania wobec tego szczytu są zbyt duże.

- Jednocześnie myślę, że Rosjanie doszli do wniosku, że cierpliwość Trumpa się kończy – ocenił, dodając, że Putin zdaje sobie sprawę, że problemy gospodarcze Rosji mogą sprawić, że czas przestanie działać na jego korzyść.

W opinii Duchene'a „Rosja jest w trakcie otwierania się na pomysł zawieszenia broni”. Jak uzasadnił, przerwa w walkach pomogłaby Rosji w ponownym nawiązaniu relacji gospodarczych z USA i odbudowaniu potencjału wojskowego, aby móc ponownie zaatakować Ukrainę.

- Obietnice bez pokrycia, które Putin może dać Trumpowi, sprawią, że prezydent USA może ponownie zwrócić się przeciwko (prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi) Zełenskiemu i oskarżyć go o niechęć do negocjowania pokoju – powiedział ekspert, oceniając taki scenariusz jako bardzo możliwy.

Analizując rolę państw europejskich, których przywódcy nie będą obecni w piątek na Alasce, Duchene ocenił, że „nie należy być zbyt pesymistycznym, dlatego że mimo wszystko Europejczycy zdołali dać dowód »minimalnej jedności« wobec międzynarodowej polityki Trumpa”.

Krajom Europy udało się też ustalić wspólne stanowisko, zgodnie z którym integralność terytorialna Ukrainy nie podlega dyskusji. Zdaniem eksperta tylko to zmusiło Trumpa do zaniechania prób „przehandlowania” wschodnich terytoriów Ukrainy za plecami Zełenskiego.

Trumpowi nie udało się podzielić Europy ani sprawić, by część państw europejskich „machnęła ręką na Ukrainę” - ocenił Duchene. – Moim zdaniem tylko dzięki jedności Europejczyków już udało się uniknąć katastrofy – zaznaczył.

Przyznał zarazem, że o ile w sferze deklaracji wśród krajów Europy panuje jedność, o tyle mają one duże problemy z podejmowaniem skoordynowanych działań. – Na przykład gdyby Europa chciała wspólnie kupić broń dla Ukrainy w Stanach Zjednoczonych, to Francja by się temu sprzeciwiła – zauważył.

Jako kolejny przykład podał kwestię wykorzystania zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów. – Pozostaniemy przy wielkich deklaracjach, bo Francja czy Niemcy nie zgodzą się na to – powiedział.

Zapytany o „koalicję chętnych”, na której czele stoją Francja i Wielka Brytania, odpowiedział, że tu również nie ma jedności w sprawie kluczowej inicjatywy, czyli wysłania żołnierzy do Ukrainy w celu zabezpieczenia ewentualnego zawieszenia broni. – Jedynie Francja deklaruje gotowość wysłania swoich sił, a wiadomo, że sama nie będzie w stanie tego zrobić (tj. skutecznie monitorować zawieszenia broni - PAP) – zauważył.

W opinii Duchene'a problem polega na tym, że nie wiadomo, co może skłonić Europejczyków do pełnego zaangażowania się we wsparcie Ukrainy, w tym wysłania wojsk i dodatkowego sprzętu i uzbrojenia. – Za każdym razem potrzeba miesięcy, byśmy zmienili zdanie na temat naszych „czerwonych linii” – zwrócił uwagę. Prezydent Francji Emmanuel Macron mówił o wysłaniu wojsk, gdy sytuacja w Donbasie była trudna i Amerykanie ograniczyli dostawy broni do Ukrainy. - Mimo wszystko to nie sprawiło, że podjęliśmy ważne decyzje, np. o wysłaniu (Ukrainie - PAP) czołgów czy samolotów – zauważył.

Zapytany, czy zaangażowanie Francji w Europie Wschodniej nie osłabnie kosztem Bliskiego Wschodu, Duchene ocenił, że zapoczątkowany przez Macrona zwrot strategiczny w stronę państw takich jak Polska i Ukraina nie zmieni się w najbliższych latach.

- Poza sferą polityczną widać, że francuscy wojskowi zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Po pierwsze, z zagrożenia ze strony Rosji, ponieważ do momentu wysłania wojsk na flankę wschodnią (NATO - PAP) uważano, że zagrożenie w postaci Rosji jest wynikiem propagandy amerykańskiej, a prawdziwym niebezpieczeństwem jest terroryzm – powiedział.

- Druga sprawa to fakt, że francuscy wojskowi i stratedzy wreszcie zrozumieli, że przyszłość potęgi Francji jest w Europie Wschodniej – powiedział. Dodał, że francuski szef sztabu Thierry Burkhard potwierdził mu to w ostatniej rozmowie.

– W armii, ale też w rządzie, w MSZ, zdano sobie sprawę, że przyszłość francuskiej armii to przede wszystkim obrona Europy – podkreślił Duchene. Ocenił, że obrana przez Macrona strategia w polityce zagranicznej będzie kontynuowana przez jego następcę bądź następczynię.

Z Paryża Antoni Wiśniewski-Mischal, z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ akl/ ktl/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (7)

dodaj komentarz
dasbot
Zobaczcie jak wszyscy po sobie uszy położyli. Jeszcze niedawno były artykuły, że rzekomo ci źli chipy kradli z pralek i lodówek podczas plądrowania ukraińskich sklepów. Lejąca wodę z zaciśniętą pięścią i wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu grzmiała "rosyjska gospodarka jest w strzępach!". Wszyscy byli pewni szybkiego zwycięstwa Zobaczcie jak wszyscy po sobie uszy położyli. Jeszcze niedawno były artykuły, że rzekomo ci źli chipy kradli z pralek i lodówek podczas plądrowania ukraińskich sklepów. Lejąca wodę z zaciśniętą pięścią i wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu grzmiała "rosyjska gospodarka jest w strzępach!". Wszyscy byli pewni szybkiego zwycięstwa i powrotu do business as usual. Proponuję, aby pan "stolarz" przewinął taśmę do tyłu i sprawdził, co były szef jeszcze w randze senatora wygadywał, aby doprowadzić do bombardowania b. Jugosławii, o pociskach ze zubożonym uranem nie wspominając, które do dzisiaj niosą śmiertelne żniwo wśród ludności cywilnej. Wszystkie wywody tych politycznych leszczy można między bajki włożyć. Może wreszcie to wszystko ich czegoś nauczy, że świat się zmienił i złote czasy bezprawia minęły bezpowrotnie. Rozwaliliście nam gnoje spokój w Europie, który trzeba będzie przywracać latami. O ile jest to jeszcze możliwe. Do roboty lenie śmierdzące zamiast bełkotania o iluzji sprawczości. Jasne i oczywiste jest, jakie są minimalne warunki zakończenia SMO przez Rosję. Pompowanie PR-owego balonika służy jedynie clickbajtom. Jak się komik i jego drużyna na nie nie zgodzą, to kolejny raz będzie bez następnych regionów. Generalnie zachód UA, a więc to co przylega do nas jest bez znaczenia strategicznego dla drugiej strony. Odwrotnie, to jest duży problem, którego z chęcią by się pozbyli. Po cholerę im nawiedzeni banderowcy, latający z pochodniami po ulicach, wytatuowani w symbole mizantropijne i generalnie wybiałkowani rzekomą wyjątkowością swojej nacji i jej historycznego wkładu w rozwój ludzkiej cywilizacji. I pomyśleć, że my to coś wspieramy, a poprzez naszych polityków bije wręcz duma, mimo takiej podłej historii z tą ideologią. Logiki i sensu brak. Dlatego w najgorszym scenariuszu dla komika i jego drużyny zostanie strefa buforowa, w której będą sobie mogli pohasać "chętne" żołnierzyki, czyli zasadniczo obszar, który nazywa się Ukraina Zachodnia. Dalej może być ziemia niczyja na wzór równoleżnika 38, ale obawiam się, że o wymiarach znacznie większych niż w Korei. Game over towarzysze. Trzeba się będzie wziąć do uczciwej pracy u podstaw, bo skończy się geszeft na kasie, której jakąś część co miesiąc przelewacie sobie towarzysze poza UA, aby w ten sposób walczyć o jej "wolność"........Clown world.
nekroekonom
Spotkania sam-na-sam z Putinem zawsze kończą się tym, że Trump ulega obietnicom Putina, których on nigdy nie spełnia.
A Trump ma gdzieś interes Ukrainy i światowy pokój, on chce tylko wylansować siebie do Pokojowej Nagrody Nobla.
to_i_owo
"Były wieloletni doradca poprzedniego prezydenta USA Joe Bidena i były ambasador USA w OBWE..."

Po co cytujecie wywiady z nieudacznikami?
To za jego kadencji wybuchła wojna i trwała prawie 3 lata
I on teraz radzi co zrobić żeby się skończyła jak w 3 lata nic nie umiał zrobić?
samsza
Czy ten dyrektor radził przez 24 lutego 2022 r. prezydentowi Bidenowi, żeby powiedział Putinowi, że małe świństewko to wolno mu zrobić, a tylko dużego nie?
samsza
https://www.newsweek.pl/swiat/polityka/reakcje-na-slowa-prezydenta-usa-joe-bidena-o-ograniczonym-wtargnieciu/xc6xe96

Prezydent USA Joe Biden oświadczył, że ponowna inwazja na Ukrainę będzie katastrofą dla Rosji. Dodał jednak, że konsekwencje mogą być mniejsze w przypadku „mniejszego najazdu”.
antyoni
No proszę, a żylaka tam zabraknie żeby tradycyjnie posmakować loda!

Powiązane: Szczyt na Alasce

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki