Szwedzkie Spotify, największy serwis streamingu muzyki na świecie, wchodzi na nowojorską giełdę tylnymi drzwiami. Spółka nie chce przeprowadzać tradycyjnego IPO – cenę mają wyznaczyć zlecenia kupna i sprzedaży, a nie gwaranci emisyjni – pisze CNN.


Spotify liczy na uzyskanie ticker SPOT wśród notowań na NYSE. Eksperci są zgodni – pominięcie wyceny emisyjnej i bezpośrednie wejście na giełdę jest nietypowym ruchem. Sam serwis przyznaje, że wskutek tej decyzji wolumen pozostający w obrocie i cena akcji będą charakteryzowały się większą zmiennością.
Spółka wyemituje tylko istniejące udziały – nie chce pozyskiwać kapitału z emisji nowych akcji. Inwestorzy będą mogli zatem kupić te udziały, które do tej pory były w prywatnych rękach właścicieli Spotify.
Warto zaznaczyć, że Spotify wciąż musi dokładać do swojego biznesu. We wniosku emisyjnym serwis chwali się 159 mln aktywnymi użytkownikami, ale tylko 71 mln z nich korzysta z konta premium, które jest płatne. Na przestrzeni 10 lat działalności spółki ceny abonamentów premium obniżały się, próbując przekonać tych użytkowników, którzy korzystają wyłącznie z darmowej wersji subskrypcji.
Co prawda łączna sprzedaż Spotify wyniosła w ubiegłym roku 5 mld dolarów, ale rosła też strata, która w tym czasie podwoiła się względem 2016 roku i wyniosła 1,5 mld dolarów. Koszty licencjonowania muzyki sprawiły, że od momentu powstania, Spotify dołożył do biznesu 3 mld dolarów.
Mateusz Gawin