Prezes URE nie musiał długo czekać na odpowiedź ministra Tchórzewskiego. Ten ostatni, by przeforsować swój absurdalny plan, ubrał oszczędności spółek energetycznych w opłatę klimatyczną. Tym samym w absurd brnie jeszcze mocniej, jednocześnie uderzając w inwestorów.


Środki w wysokości 1 mld zł, które spółki energetyczne mają wpłacić na Fundusz Efektywności Energetycznej i Rekompensat, będą jednorazową opłatą klimatyczną z zysku - wynika z wypowiedzi ministra energii. - W projekcie roboczym, nad którym będziemy w styczniu dyskutować, zapisujemy, że ten 1 mld zł, który chcemy ze spółek wziąć, to będzie jednorazowa opłata klimatyczna z zysku - powiedział Tchórzewski podczas komisji sejmowej. Powtórzył, że to nie będą "dodatkowe oszczędności wygospodarowane ze spółek”, bo – jak wskazał - audyty w spółkach mają się dopiero zakończyć do końca I kwartału.
Absurdalny plan Tchórzewskiego i znak zapytania z URE
Dzisiejszej wypowiedzi ministra Tchórzewskiego nie sposób nie powiązać z wczorajszą wypowiedzią prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, któremu nie spodobała się propozycja konstrukcji funduszu rekompensacyjnego. Przypomnijmy, minister Tchórzewski zaproponował w poniedziałek powstanie nowego funduszu, który miałby być odpowiedzią na wzrost rachunków za prąd. Miałoby do niego trafić 4-5 mld zł i z pieniędzy tych pokryte zostałyby dodatkowe wydatki gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw, wynikające z planowanego wzrostu taryf za energię elektryczną. Większość pieniędzy pochodzić miałaby z opłat za uprawnienia do emisji CO2, 1 mld zł miał jednak pochodzić z oszczędności, które spółki energetyczne w ekspresowym tempie na żądanie ministra znalazły.
Zobacz także
Zdaniem prezesa URE "pojawiająca się możliwość oszczędności wskazuje, że przedsiębiorstwa energetyczne powinny ponownie przeanalizować i skorygować wnioski taryfowe". Uwaga prezesa URE wydawała się jak najbardziej logiczna. Spółki energetyczne zawnioskowały o wyższe taryfy, ponieważ wzrosły im koszty. Skoro nagle udało im się znaleźć 1 mld zł oszczędności, o których przy składaniu wniosków taryfowych mowy nie było, wnioski powinny zostać zrewidowane.
Cały plan ministra Tchórzewskiego od początku wydaje się absurdalny. Pieniądze mają ze spółek, przez opłaty za emisję i rachunki Polaków, znów trafić do spółek. Zamiast zawnioskować o niższe podwyżki taryf, Ministerstwo Energii (które nadzoruje spółki i pilotuje program rekompensat) skonstruowało dziwny twór, który przerzuca pieniądze z kieszeni do kieszeni. Szerzej na ten temat pisaliśmy w artykule "W energetyce absurd goni absurd".
Tchórzewski znów uderza w inwestorów
Stwierdzenie, że oszczędności są jednorazową opłatą klimatyczną od zysku, to dalsze brnięcie w absurd. Pobiera się od spółek opłatę, która ma do nich wrócić w rekompensatach. Pociąganie tej opłaty od zysku pokazuje, że spółki zyski mają, mogą więc zawnioskować o niższe podwyżki rachunków. Dodatkowo nazywanie tego wszystkiego opłatą klimatyczną, gdy cały projekt rekompensat jest kompletnym wywróceniem idei polityki klimatycznej - pieniądze z praw do emisji CO2 powinny iść na rozbudowę OZE, a nie rekompensaty - dopełnia obrazu absurdu.


A to jeszcze nie koniec. Tchórzewski przekonuje, że opłata "to specjalne środki brane z zysku" - Obniżamy poziom rentowności przedsiębiorstwa. Stracą akcjonariusze, zasadniczo też Skarb Państwa, który jest największym akcjonariuszem - tłumaczył. To kolejny dowód, że dla Tchórzewskiego współakcjonariusze spółek energetycznych to jeden z głównych wrogów. A przypomnijmy, że ten sam rząd, którego reprezentantem jest minister Tchórzewski, chce przekonywać Polaków do inwestycji w PPK. Jak jednak potencjalny inwestor ma zaufać rządowi, który według własnego widzimisię forsuje projekty polityczne uderzające w tychże inwestorów? Przez ostatnie trzy dni rekompensatowych przepychanek WIG-Energia stracił przeszło 8 proc. wartości, a kapitalizacja czterech największych energetycznych spółek spadła o 2,75 mld zł.
Adam Torchała
