W poniedziałek o godzinie 11:0 na londyńskim rynku kasowym za tonę miedzi płacono 9.135 dolarów. To o 0,8% więcej niż na zamknięciu piątkowych notowań, lecz zarazem wciąż 10% poniżej absolutnego rekordu z lutego.
Powrotu miedziowej hossy spodziewają się fundusze operujące na nowojorskiej giełdzie towarowej. Raport CFTC pokazał, że w zeszłym tygodniu tzw. duzi spekulanci zwiększyli długą pozycję netto w kontraktach na miedź blisko trzykrotnie, co było największym wzrostem od października 2009 roku. To efekt napływu pieniędzy od inwestorów. Analitycy firmy EPFR Global szacują, że w ostatnim tygodniu maja do funduszy surowcowych napłynęło 130 mln USD netto.
Inwestorzy liczą, że w drugim półroczu Chińczykom skończą się zgromadzone wcześniej zapasy i że niezależnie od wysokich cen kupcy z Państwa Środka będą musieli wznowić import metalu.
Na taki optymizm nie pozwalają jednak dane płynące z amerykańskiego i europejskiego przemysłu. W maju indeks ISM mierzący koniunkturę w sektorze wytwórczym USA spadł do najniższego poziomu od IX 2009 roku. Dziś poznaliśmy dane o niższej od prognoz dynamice produkcji przemysłowej w Hiszpanii i Czechach.
Z drugiej strony wsparciem dla notowań miedzi pozostaje względnie wysoki kurs EUR/USD. Słaby dolar sprawia, że inwestycje w metale przemysłowe stają się bardziej atrakcyjne dla posiadaczy europejskiej waluty.
K.K.


























































